czwartek, 20 grudnia 2012

Rozdział 2: ,,Wierzysz Harry’emu Potterowi?''


1 września, 1995

 
Po uczcie chętni siódmoklasiści mogli przyjść na małe spotkanie przywitalne, wypchane zwędzonymi z kuchni napojami oraz przepasane dyskotekową muzyką. Chcieliśmy jakoś przypieczętować początek ostatniego roku, a równocześnie wymienić się wrażeniami z wakacji.
Debby nie musiała mnie namawiać, bym się tam zjawiła. Sama pragnęłam tego bardziej, niż ktokolwiek mógłby przypuszczać, ale oczywiście się z tym kryłam. Obryzganie ośmieszeniem zawsze wzbudzało we mnie lęk, dlatego przed nim uciekałam.
Spotkanie ulokowało się w jednej z wolnych klas na najwyższym piętrze. Jej rozmiary były dostatatecznie duże, by pomieścić nas wszystkich bez ryzyka tłoku. Melodie z gramofonu pobudzały do tańca, na złączonych stolikach stały szklanki z napojami, a ludzie rozmawiali ze sobą i pląsali w rytm muzyki. Przyćmione światło świeczników nadawało wszystkiemu jakąś atmosferę prywatności.
Profesor Flitwick - opiekun mojego domu - dał nam godzinę na tę zabawę, a potem kazał wracać do łóżek, abyśmy nie zakłócali ciszy nocnej.
Miałam godzinę.
- Z kim idziemy się przywitać najpierw?! – zawołała Debby, rozglądając się po sali z oczarowaniem, gdyż uwielbiała takie imprezy. Zacisnęłam usta w geście namyślenia.
Z Bradley’em.
- Z dziewczynami. – Wskazałam kciukiem na grupkę koleżanek – Gryfonek i Puchonek, które kojarzyłam z różnych zajęć. Debby skinęła głową i pociągnęła mnie do nich ochoczo. Wymieniłyśmy z nimi powitania, posłuchałyśmy chwilę ich opowieści…Moja przyjaciółka zaczęła się rozkręcać i relacjonowała swój wypad do cyrku, natomiast ja, zwolenniczka małomówności i spokoju, zaczęłam się lekko nudzić. Kątem oka wyłapałam więc złotą czuprynę, a potem wyswobodziłam się z pierścienia dziewczyn i podążyłam za właścicielem owych włosów.
Bradley Robbins zatrzymał się przy stolikach i przystawił do ust napełniony sokiem kubek. Wyglądał jak wyjęty z moich wspomnień – złociste, ułożone w lekkim nieładzie włosy, dobrze zbudowana sylwetka, rubinowa koszula na ramionach. Może tylko przybyło mu kilka centymetrów wysokości od naszego rozstania.
Wzięłam głęboki wdech, który miał przegonić moje zdenerwowanie, a następnie podeszłam do chłopaka z uśmiechem.
- Cześć! – wydusiłam spomiędzy rozciągniętych warg. Twarz Bradley’a na mój widok nabrała cieplejszej barwy.
- Fiona! – wykrzyknął, przeciągając w niezwykłe miły sposób głoski mojego imienia. Zanim się zorientowałam, tkwiłam już w uścisku jego silnych ramion. Do mojego nosa dopłynął zapach perfum chłopaka; miałam wrażenie, że roztapiam się pod wpływem jego ciepła; marzyłam, aby to się nigdy nie skończyło.
Bradley był moim przyjacielem. Odkąd w piątej klasie usiedliśmy razem na transmutacji, nawiązała się między nami piękna więź. Mimo, że ja nosiłam niebieskie barwy Krukonów, a on czerwone szaty Gryfonów, często wypełnialiśmy sobą luki pomiędzy lekcjami i pielęgnowaliśmy naszą znajomość. W zeszłym roku we trójkę z Debby stworzyliśmy coś na kształt paczki.
Jednak to wszystko z mojej strony nie było takie proste i niewinne, jakby sądzić na pierwszy rzut oka. Moje głupie serce uparło się, żeby wariować na jego widok, a mój umysł, aby ciągle snuć o nim rozmyślania. Czasem miałam wrażenie, że kręcę się wokół niego, niczym mała planeta lawirująca dookoła magnetycznego słońca. Zdawało mi się, że wpadłam do rzeki, której nurt wyznacza on, i nie mogłam się z niej wydostać, a nawet nie chciałam. Innymi słowy, mocno go pragnęłam.
Oczywiście dusiłam to głęboko w sobie, pozwalając, by na moją twarz wypływały tylko przyjacielskie uczucia.
Zarejestrowałam, że Bradley porusza ustami, ale nie potrafiłam wyłapać słów.
- Za głośno! – zawołałam przepraszającym tonem. W błękitnych oczach chłopaka pojawiło się zrozumienie. Złapał mnie za nadgarstek i pociągnął w stronę drzwi. Po chwili opuściliśmy hałaśliwą salę, znajdując się pod okryciem ciszy korytarza.
Sami.
- Podobał mi się pomysł na tę imprezę. W końcu musimy jakoś uczcić ostatni rok – odezwał się chłopak, opierając się o kamienną ścianę w luźnej pozie. Ja sama stanęłam obok, ciut za bardzo wyprostowana i sztywna.
Byłam mu wdzięczna, że nie zaczął tematu o wakacjach, gdyż miałam go już po uszy.
- Tak, ostatni rok…- Westchnęłam lekko, czując się coraz swobodniej w jego obecności. – I co potem?
- Myślę, że nie ma co się lenić. – Rysy Bradley’a ułożyły się w zdecydowanie i zapał. - Trzeba od razu znaleźć pracę, zdobywać doświadczenie, popróbować siebie na różnych profesjach, żeby wiedzieć, co jest właściwe i poprzestać na tym przez całe życie.
Skinęłam głową, w duchu podziwiając go za prostolinijność i dojrzałość tych słów. Promieniująca od niego inteligencja zawsze mnie pociągała.
Bradley był popularny w żeńskich kręgach, ale spoglądające na niego z zainteresowaniem dziewczyny widziały w nim tylko urodę i talent do Quidditcha. Mój wzrok przenikał tę mgłę powierzchowności, wgłębiając się w drzemiące w nim pokłady szlachetności, niezłomności i dojrzałości, docierając do lśniącego czystością serca.
Na Merlina, jak bardzo chciałam spłonąć w ogniu jego uczucia…
- A czego zamierzasz spróbować najpierw? – Oderwałam od chłopaka spojrzenie pod pretekstem przeniesienia go na wieczorne niebo. Użyłam całej swojej siły, żeby ani mięśnie mojej twarzy, ani ton mojego głosu nie zdradziły moich spragnionych myśli.
- Jeszcze nie wiem, ale musi mieć to związek z pomaganiem innym. – Bradley patrzył na mnie, lecz jego oczy okrywała nieświadomość. W tej chwili powinnam nazwać go ślepcem. Tkwił w przekonaniu niewinności moich uczuć; nie chciał zanurzać się poniżej tafli przyjaźni w jeziorze mojej duszy; nawet nie pomyślał, że mogłabym go kochać.
To było po prostu paradoksalne.
Jednak z drugiej strony pocieszające. Nie musiałam się obawiać zdemaskowania.
- Coś w stylu uzdrowiciela? – podsunęłam, starając się rozproszyć natrętne myśli i skupić na tej chwili z nim, którą ofiarował mi los. 
- Myślisz w dobrym kierunku. – Jego twarz na moment rozjaśnił uśmiech. - Chciałbym spróbować swoich sił u Świętego Munga.
- Mądry pomysł, ale co z Quidditchem? – Przed oczami mignęły mi sceny, w których widziałam Bradley’a na miotle. Nikt nie mógł odmówić mu talentu.
- A co ma z nim być?  Fiona, to rozrywka szkolna, odprężenie. – Machnął lekceważąco ręką. – Nie biorę tego na poważnie.
- A szkoda. Wzbudziłbyś zainteresowanie u niejednego trenera.
Brwi chłopaka nieoczekiwanie się zmarszczyły, zdradzając zmartwienie. Jego spojrzenie nabrało poważniejszej i przenikliwszej barwy, niemal obdzierając mnie z ubrania.
-  Sądzę, że w nadchodzących czasach leczenie ludzi będzie bardziej opłacalnym zajęciem.  
- W nadchodzących czasach? Mówisz o jakimś kryzysie? – Czułam, że robię z siebie osobę niedoinformowaną, jednak naprawdę nie wiedziałam, do czego on nawiązuje.
- Nie chodzi mi o pieniądze – rzucił szybko Bradley, a w jego głosie usłyszałam nutkę zirytowania, która kusiła mnie do opuszczenia wzorku. Nie dałam jej się opętać, dalej patrząc na mojego rozmówcę, którego rysy zdawały się lekko napiąć. Wiedziałam, że żarty nie wchodzą teraz w grę. – Doszły do ciebie różne pogłoski o powrocie Czarnego Pana?
Zaskoczenie popchnęło mnie do kilkakrotnego zamrugania rzęsami.
- Wierzysz Harry’emu Potterowi? – usiłowałam mówić spokojnie, chociaż byłam nieźle zszokowana faktem, że Bradley uważa opowiastki tego chłopaka za prawdę i powód do obaw. Rozumiałam Gryfońską solidarność, lecz zapewnienia samego Ministra powinny dać złotowłosemu do myślenia.
- A ty nie? – Mój przyjaciel nieco zmniejszył natężenie głosu, jakbyśmy weszli na jakiś zakazany temat. Dla mnie sprawa była jasna.
- Nie zarzucam, że Potter zabił Diggory’ego, ale uważam, że ten cały Turniej namieszał biedakowi w głowie. Czarny Pan odszedł. Jego śmierciożercy są zamknięci w Azkabanie. I nikt, prócz Harry’ego, jakoś tego nie kwestionuje. Dlaczego ty teraz zaczynasz to robić? – Moje tęczówki zaszły troską, a ja sama martwiłam się, że chłopak wpadł w bagno zmyślonych opowiadań.
- Bo rozmawiałem z Harry’m, patrzyłem mu w oczy…On mówi prawdę, Fiono.
Bardzo chciałam ulec prośbie w tonie głosu Bradley’a, lecz było to wbrew pozostałej jeszcze cząstce mojego rozsądku. Wydałam z siebie westchnienie.
- Gdyby coś było nie tak, mój tata by mi o tym powiedział. Wiesz przecież, że jest aurorem.
- Wiem. I wiem, że trudno przyjąć niektóre fakty do świadomości. Chcę tylko, abyś miała oczy otwarte, dobrze? – Jego ręka nagle znalazła się na moim ramieniu, powodując przetoczenie się fali ciepła przez moje ciało. Z niebieskich oczu  chłopaka biło przejęcie.
Nie miałam wyboru. Musiałam skinąć głową i rozciągnąć usta w uległym uśmiechu, choć mój rozum patrzył na to z dezaprobatą.
 
***

Witam. Oto właśnie zaserwowałam Wam drugi rozdział. Wiem, że jego długość nie powala(następne będą dłuższe, zobaczycie) i że akcji jako takiej na razie brak, jednak powiem, że zanim sprawy się rozkręcą, kilka notek poświęcę rozterkom miłosnym Fiony. Myślę, że to temat dość bliski każdej dziewczynie, czarodziejce czy mugolce :P
Cieszę się, że znaleźli się ochotnicy do czytania tego opowiadania^^ Wszystkim Wam życzę wspaniałych nadchodzących Świąt :*
 
 
 

 

28 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Bardzo ładny rozdział, choć jak dla mnie mógłby być ze trzy razy dłuższy, tak się wkręciłam. Podziwiam Bradley'a za jego dojrzałość, to naprawdę rzadko spotykane u siedemnastolatków, a jednocześnie czasy i bycie czarodziejem chyba też trochę na to wpływa. Gryfon nie wykorzystuje popularności do zdobywania dziewcząt. A Fiona... jak bardzo go uwielbia! Ba, mogłabym nawet rzec, że kocha. Mam nadzieję, iż da chłopakowi jakiś znak, choć wiem, że będzie jeszcze inna sympatia. Rozmowa między przyjaciółmi wyszła Ci naturalnie. Zawarłaś także niepokój związany z Voldemortem - podoba mi się to. W końcu są to mroczne czasy :) I mam uwagę. Między mimo że, jako że, chyba że nie stawiamy przecinka. Pozdrawiam i życzę Wesołych Świąt ;)

      Usuń
    2. Dziękuję bardzo za miłą opinię :) Tak, można powiedzieć, że Fiona będzie miała dwie sympatie ;)
      Dzięki też za wychwycenie błędu. Bo właśnie nie byłam pewna, czy dawać przecinek czy nie, teraz sobie zapamiętam.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Mi tam nie przeszkadza to, że przez kilka rozdziałów bliżej poznamy uczucia Fiony ;) W ten sposób łatwiej jest spojrzeć na świat oczami bohatera.
    Całość bardzo mi się podoba. Trochę martwi mnie to, że Fiona nie chce uwierzyć w powrót Voldemorta - mam nadzieję, że nie przekona się o tym w jakiś brutalny sposób, typu zostanie zaatakowana przez śmierciożercę itp. Chociaż to by było całkiem fajne, gdyby uratował ją wtedy Bradley ^^
    Ktory (nawiasem mówiąc) faktycznie musi być ślepy, skoro nie dostrzega uczuć Fiony. Albo może dostrzega, ale nie daje tego po sobie poznać...? ;)
    Trzymam za słowo, że kolejna notka będzie dłuższa xD
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłą opinię :)
      Cóż, piszę teraz o czasach, w których Voldemort się jeszcze nie ujawnił, a większość osób nie wierzy w opowiastki Harry'ego, zwłaszcza na początku roku. Fiona jest jedną z nich, mam nadzieję, że to nie skreśli jej w Waszych oczach. W każdym razie bądź spokojna, poznanie prawdy nie będzie się wiązało z żadnym atakiem :P
      Cóż, faceci są mało domyślni, a Bradley chce wierzyć, że Fiona to jedna na wiele dziewczyn w szkole, która do niego nie wzdycha. Przekonało go to, że nie ukazuje otwracie swoich uczuć, tylko chowa się pod maską przyjaciółki. Widocznie dziewczyna dobrze udaje :P
      Pozdrawiam i postaram się Cię nie zawieść co do długości notki ;)

      Usuń
  3. Oh ten chłopak jest cudowny i chce zostać magomedykiem, a Fiona jest w nim zakochana ! *.* Cudownie ;P
    Ciekawa jestem czy akcja będzie toczyć się wokół powrotu Czarnego Pana, czy to tylko był zwykły temat do rozmowy.
    Bardzo podoba mi się twój styl pisania, w niektórych opowiadaniach styl 1-osobowy nie budzi żadnego napięcia, u ciebie jest inaczej, czuje się tak jakbym siedziała w głowie Fiony. I o ile uwielbiam opisy, a u ciebie jest ich dosyć mało, tak tutaj w ogóle mi to nie przeszkadza.
    Pozdrawiam, czekam na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci ślicznie! Bałam się, jak przyjmiecie Bradley'a, bo może wyda się zbyt...,,dobry''? Ale bardzo się cieszę, że przypadł Ci do gustu.
      Cóż, wspomnienie o powrocie Czarnego Pana to niestety nie przypadek.
      Jeśli chodzi o opisy to starałam się ,,zrównoważyć'' ich ilość. Nie chciałam wpychać ich zbyt dużo, bo w moim odczuciu wtedy tekst staje się nudniejszy i trudniejszy w odbiorze, ale z drugiej strony nie chciałam ogołocać go z opisów. Czyli wciąż jest za mało? Okej, postaram sie dać ich więcej, jednak zachowując umiar. Co za dużo to niezdrowo :)
      Pozdrawiam.

      Usuń
  4. Rozdział przeczytałam zaraz po oglądnięciu drugiej części Titanica, więc pewnie wiesz, ze jestem roztrzęsiona i nie za bardzo będę potrafiła napisać jakiś piękny komentarz :)
    W każdym razie było cudownie. Tak zgrabnie przechodziłaś ze zdania do zdania. Całokształt jest idealnie płynny, miło i szybko się czyta, a niebanalne metafory, których bardzo często używasz, nadają temu rozdziałowi tutkę magi, tajemnicy i uroku.
    Właściwie zauważyłam tylko jeden błąd:
    "opowieści…Moja" - przed "Moja" powinna być spacja :)
    Chyba nie mam już nic więcej do powiedzenia...
    Tak więc pozdrawiam i tradycyjnie życzę weny, Asuria ;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jej, bardzo się cieszę, że tak odbierasz mój tekst, taka opinia naprawdę wiele dla mnie znaczy. Dziękuję za nią i za wytknięcie błędu:*

      Usuń
  5. Na początek wybacz tak późną porę.
    Nadrabiam zaległości.
    Czy mówiłam że cię uwielbiam Marzycielko?
    Z zapałem czytam Twojego pierwszego bloga a to co zobaczyłam na drugim przerosło moje oczekiwania.
    Aż zazdroszczę ci twojego talentu.
    jesteś doprawdy niesamowita i cudowna.
    Ja sama bym chciała tak pisac wspaniale jak ty i możesz być z siebie dumna,
    powiadamiaj mnie proszę na blogu o nowych notkach.
    tu również będę śledzić losy Twoich bohaterów.
    Pozdrawiam i wesołych świąt.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, rosmaneczko kochana, wzruszyłaś mnie swoim komentarzem. Nie wiem jak dziękować. Naprawdę bardzo mi miło, że tak uważasz :*
      Oczywiście będę Cię powiadamiać. Pozdrawiam :)

      Usuń
  6. Rozdział bardzo przyjemny i za krótki ;) Nie postarałaś się jeśli chodzi o długość!! Nie wolno robić czytelnikowi smaka, a potem tak ... kończyć! No trochę taktu!!
    Masz dobre opisy i fajny pomysł. Wyszło Ci tak ... naturalnie.
    Czekam na next :)
    new-deal-2012.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Wybacz, że ta notka nie mogła się pochwalić długością, postaram sie to nadrobić w kolejnej.
      Pozdrawiam ;)

      Usuń
  7. Witaj.

    Notka niezwykle ciepła, przyjemna. Czytałam ją z zapartym tchem, ponieważ jak zwykle umieściłaś w niej popis swoich pisarskich umiejętności.

    Bardzo polubiłam Twoją Fionę, wydaję mi się być ciekawą, nieco złożoną osobowością. Ten jej ,,przyjaciel" też bardzo przypadł mi do gustu, taka pozytywna duszyczka.

    Zdenerwował mnie jedynie fakt, iż Fiona tak ślepo wierzy Ministrowi Magii, a nie swojemu przyjacielowi.. Z drugiej strony jej ojciec - auror - zapewnia, że Czarny Pan się nie odrodził. Trudna sytuacja, a jednak Bradley ma rację i Fiona wkrótce będzie miała okazję się o tym przekonać, czyż nie ^^?

    Nad jednym tylko ubolewam. A mianowicie, że w tej notce nie pojawił się sympatyczny długonos! A tak wgl czuję, że ten nos będzie mu rosnął niczym u Pinokia :D

    _________

    Pozdrawiam serdecznie i weny życzę! ;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa :* Cieszę się, że uważasz Fionę za ciekawą postać, bo najtrudniej jest wykreować główną bohaterkę.
      Fiona nie ma powodu, by wierzyć w zmartwychwstanie czarnoksiężnika, szczególnie, że słucha zapewnień ojca(który nawiasem mówiąc też nie jest takim wiarygodnym źródłem, bo dla dobra córki trzeba czasem coś zataić). No i jakkolwiek ona ufa Bradley'owi to jednak uwierzenie w powrót Czarnego Pana to trochę za dużo. Przynajmniej jak na razie.
      Cóż, za Barty'm jeszcze zatęsknisz, bo przez kilka notek go nie będzie :( Ale potem stanie się ważną postacią ;)
      Pozdrawiam :*

      Usuń
  8. Co za niespodzianka. Fiona zakochana w Bradleyu, a on nie odwzajemnia jej uczuć. Swoją drogą, bardzo podobają mi się Twoje opisy dotyczące jej rozterki miłosnej do tego Gryfona:) Zastanawiam się, co z tym chłopakiem z Domu Węża, myślę, że nie bez powodu dodałaś tą postać i pewnie namiesza w życiu Krukonki^^ I mam to nadzieje, że jednak Fiona uwierzy, że Sam-Wiesz-Kto powrócił :)

    Życzę Wesołych Świąt:**

    Całuję:**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ^^
      Jeśli chodzi o sprawę zakochania Fiony to jest to taki mój cichy protest wobec szablonowości - niemal zawsze bohaterki dostają tego chłopaka, który im się podoba. Moim zdaniem to trochę nierealne.
      Tak, Barty nie został wprowadzony przypadkowo i z pewnościa sporo namiesza.
      Pozdrawiam :*

      Usuń
  9. Kolejna świetna notka, gratuluje ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Coraz bardziej się wciągam ^^
    Od razu przejdę do głównego, jak mi się wydaję, wątku. Rozmowa z Bradleyem. Po pierwsze, rzadko spotykam się z opowiadaniami, w których główna bohaterka jest zakochana w jakimś chłopaku i nie jęczy, że na niego nie zasługuje, że jest nie dość piękna itd. Czy plus ^^ Ładnie opisane uczucie, jakim Fi darzy Bradleya. Tylko momentami miałam wrażenie, że troszkę przesadziłaś z tymi metaforami. Tak minimalnie było ich, jak dla mnie, za dużo.
    Sama postać Bradleya z miejsca polubiłam. Taki typowy Gryfon - prostolinijny, honorowy, szczery i pragnący działać.
    Kolejny plus za jego oświadczenie, że wierzy Harry'eum. Jakoś mnie ujęło to: "Bo rozmawiałem z Harry’m, patrzyłem mu w oczy…On mówi prawdę, Fiono." No i fajnie, że Fi nie wierzy Harry'emu. To z pewnością nieszablonowe i daje Ci pole do popisu. Przecież prędzej czy później Fiona będzie zmuszona zaakceptować prawdę. Szczególnie mając takiego przyjaciela.
    Ogólnie - podobało mi się ;3 Czekam na więcej.
    Pozdrawiam i życzę Wesołych Świąt!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci ślicznie za miłą opinię:) Cieszę się, że polubiłaś Bradley'a.
      Może masz rację, no ale opisuję świat oczami Fiony, która jest nieszczęśliwie zakochana, a więc...niektóre rzeczy wyolbrzymia.
      Pozdrawiam :*

      Usuń
  11. Trafiłam na Twojego bloga poprzez rejestr i bardzo się z tego cieszę:)
    Opowiadanie jest bardzo wciągające i już czekam na kolejną część! Ciekawie się też czyta o osobach uczących się w Hogwarcie równolegle z Harrym, ale niebędących jego przyjaciółmi. Można poznać ich inny punkt widzenia.
    Już się zgłosiłam do powiadomień, a w wolnej chwili dodam Cię do linków na moim blogu:)
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo ;) Cieszę się, że chcesz poznać punkt widzenia Fiony ;)
      Pozdrawiam.

      Usuń
  12. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  13. To jak opisujesz uczucia Fiony, gdy jest blisko Bradley'a jest niesamowite! Najbardziej spodobało mi się zdanie "Na Merlina, jak bardzo chciałam spłonąć w ogniu jego uczucia…" Zazdroszczę Ci, że potrafisz tak pięknie ująć to co jest w sumie takie proste! :)
    Jednak po tym rozdziale czuję się rozdarta! Bradley jest świetnym chłopakiem, jednak Barty też miał to coś (mam nadzieje, że dobrze napisałam imiona).
    Ciekawi mnie, czemu Fiona nie wierzy Harry'emu? Własne przeczucia, czy może ma do tego jakieś podstawy? ;) Muszę się wziąć za trzeci rozdział natychmiast!
    Pozdrawiam, L. ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję Ci za zainteresowanie się moim blogiem ;)
      Tak, wprowadzenie nowych postaci to ryzykowny krok, ale stwierdziłam, że nie można ciągle trzymać się utartych postaci.
      Mówiąc szczerze, ja sama jestem rozdarta między tymi dwoma chłopakami, bo obydwoje są dla mnie ważni ;)
      Mam nadzieję, że będziesz śledziła tą historię na bieżąco.
      Pozdrawiam ciepło ^^

      Usuń
  14. No, no. Bradley wydaje się naprawdę świetnym chłopakiem,a skoro wierzy Harry'emu, to znaczy, że umie również obserwować ludzi i wyciągać wnioski. Nic dziwnego, że Fiona tak na niego leci.
    W rozdziale strasznie podobały się liczne metafory *.* Jak porównanie jej obecności przy chłopaku, to planety na orbicie <3 Śliczne.

    OdpowiedzUsuń
  15. Bardzo polubiłam Bradleya, jest takim złotym chłopakiem. Fiona też przypadła mi do gustu: gdybym zakohała sie w przyjacielu, pewnie zachowywałabym się jak ona. Ale szczerze - miałam nadzieję, że Fiona spotka na tym przyjęciu tego natrętnego Slizgona z poprzedniego rozdziału ( kurczę, zapomniałma jka ma na imię). Wydaje mi się bardzo interesującym bohaterem. Ubóstwiam czarnych charakterów, jakkolwiek im nie kibicuje. Ich psychika mnie fascynuje.

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy