Rozdział dedykowany jest pamięci Elfaby. Wciąż nie mogę się otrząsnąć, że odeszła z blogosfery. Pozostaje mi wierzyć, że nic nie jest ostateczne.
Październik
Dni sypały się z sakiewki czasu w
zaskakująco szybkim tempie. Jasne słońce wschodziło na nieboskłon i z niego
znikało; krajobraz za oknem coraz bardziej płonął ogniem różnokolorowych liści
i nasiąkał w chłód; potęgował się okres nauki i zmniejszały chwile wytchnienia,
a jednak wszystko nieustannie oraz nieodwracalnie przemijało. Byłam pewna, że w
zeszłych latach okres jesienny ciągnął się niczym guma, w siódmej klasie
natomiast nabrał prędkości sportowca, obskubując mnie dzień po dniu z
ostatniego roku w Hogwarcie. Choć perspektywa wejścia w świat dorosłości
wydawała się kusząca, to jednak wcale nie chciałam opuszczać murów zaczarowanej
szkoły. Nie chciałam porzucać znanego, wypróbowanego, ukochanego gruntu. A już
najbardziej nie chciałam, aby nastał kres momentów, rozświetlanych obecnością
Bradley'a.
Jak liście nabierały koloru złota,
tak i moje życie teraz zabarwiło się na ten niezwykły odcień. Miałam wrażenie,
że nasza znajomość z poprzednich lat to tylko podnóże góry przyjaźni, na którą
się teraz razem wspinaliśmy, krok po kroku, ramię w ramię, twarz przy twarzy.
Oczywiście moje kłopotliwe uczucie schowałam do szkatułki z serca, w nadziei
przechowania go na odpowiedni czas. Starałam się patrzeć na Bradley'a czysto,
ciepło, ale nie pożądliwie. Nie zamierzałam pozwolić, aby to zamąciło nasze
wspólne chwile, które były dla mnie tak ważne. Potwierdziło się tylko moje
wcześniejsze przekonanie, że wolę czuć na sobie dotyk jego przyjaźni, niż w
ogóle nie doznawać żadnego gestu z jego strony. Chyba zaakceptowałam fakt, że
serce Gryfona należy do innej. Moją nagrodą był każdy uśmiech, tak często
posyłany w moją stronę; zarezerwowane tylko dla mnie ułożenie jego ust, które
rozlewało słodycz po moim wnętrzu.
Moje dni opierały się na konstrukcji
naszych spotkań. Wiedziałam, że wkroczyłam w jego świat, zagnieździłam się w
nim, stałam się jego nieodłączną częścią. Mówiąc szczerze, im bliżej poznawałam
blondyna, tym większą sympatią i podziwem go darzyłam. Serce wyraźnie mówiło
mi, że to niezwykły człowiek, przepełniony pasją do życia i stworzony do
wielkich czynów. Nie zdziwiłabym się, gdybym kiedyś usłyszała o nim jako o
uzdrowicielu, który wyrwał z rąk śmierci wiele istnień, a w dodatku opracował
nowe zaklęcie na daną chorobę. Choć chwilami jego poczucie humoru czy przyjazne
docinki odbierały mu niewinności, to jednak zdawało mi się, że mam do czynienia
z aniołem.
Gdy był obok, skrywał mnie w swoich
ciepłych, miękkich, przyciągających skrzydłach bezpieczeństwa i ukojenia. Kiedy
doświadczałam takiego uczucia, mocniej wtulałam się w jego rubinową koszulę,
niczym zagubione dziewczę do swojego anioła stróża.
A może on wcale nie był mi przeznaczony
jako ukochany, ale właśnie miał trwać przy mnie jako anioł stróż?
Codziennie rano przy pełnym od hałasów
śniadaniu w Wielkiej Sali, nasze oczy odnajdywały się nawzajem, przekazując
nieme przywitanie. Na każdych wspólnych zajęciach Gryfonów i Krukonów
zajmowaliśmy stanowiska obok siebie. Popołudnia spływały nam na nauce,
rozmowach w scenerii błoni oraz na terenie boiska do Quiddticha. Chłopak przekładał
moje towarzystwo nad relacje z kolegami z dormitorium, choć dla nich też zawsze
wycinał nieco czasu - w przeciwnym razie sama bym mu to doradziła. W końcu nie
miałam prawa być przyczyną jego wyalienowania, choć skrycie wiedziałam, że on
był moją.
Na początku muszę nadmienić, że
nigdy nie byłam osobą towarzyską. Całą przyjaźń przelałam w ręce Debby(i potem
Bradley'a), a gdy jej zabrakło, nie zamieniałam zbyt wielu słów z koleżankami.
W innym wypadku uznałabym tę sytuację za kłopotliwą, ale teraz nie czułam się
poszkodowana. Mając u boku Bradley'a, trzymałam w swoich dłoniach wszystko.
Zresztą rozmowa pomiędzy mną, a innymi dziewczynami sama się nawiązała - z ich
inicjatywy. Początkowo widziałam w ich oczach nieufność. W końcu patrzyły na
osobę, która potraktowała klątwą swoją przyjaciółkę, a teraz każdą wolną chwilę
spędza z jej chłopakiem. Z ich punktu widzenia rzeczywiście musiało to wyglądać
nagannie. Jednak z czasem przekonały się, że jeden błąd nie przypina mi już od
razu łatki diabła. Nie można powiedzieć, że stałam się obiektem uwielbiania,
ale złośliwe szepty i wrogie spojrzenia wyblakły. Miałam spokój, który zaburzał
jedynie widok leżącej w łóżku szpitalnym Debby.
Dziewczyna nadal się nie wybudziła z
wywołanego lekarstwami snu, choć pani Pomfrey twierdziła, że jej stan się
polepsza i że na święta z pewnością będziemy się mogli cieszyć jej
towarzystwem. Ja sama zastanawiałam się, co czuję, gdy spoglądam w spokojne i
nieruchome oblicze przyjaciółki. Co kryje się za zasłoną poczucia winy? Troska?
Smutek? Niechęć?
Nie potrafiłam powiedzieć, jak się
zachowam, gdy Debby otworzy oczy. Obiecałam sobie jednak, także ze względu na
Bradley'a, że dziewczyna nie doświadczy ode mnie już żadnej obelgi, a już tym
bardziej rękoczynu. Aczkolwiek nie wiedziałam, czy nadal będę mogła ją nazwać
mianem przyjaciółki. Nie wiedziałam, czy coś między nami nie pękło ostatecznie.
Nie wiedziałam, że w ogóle dostanę od niej wybaczenie.
***
Przestrzenie, pomiędzy lekcjami,
Bradley'em, obowiązkami i spaniem, miały niewielkie rozmiary, a ja
przeznaczałam je na szukanie czegoś o matce. Wiedziałam, że poruszenie tej
kwestii wobec ojca byłoby bezsensu - jego mania ukrywania prawdy nie pozwoli
dojść do głosu sprawiedliwości. Byłam zdana na siebie, a to z kolei wiązało się
z wiedzą, ukrytą gdzieś na pergaminach sprzed siedemnastu lat, na które jakoś nie mogłam trafić. Przedzierałam
się przez gąszcz kolejnych lektur, ale bez efektu. Bibliotekę musiałam skreślić
z listy pomocy w poznaniu prawdy.
Postanowiłam więc, że kolejnym
krokiem będzie prześwietlenie domu podczas przerwy świątecznej. Może znajdę
jakieś albumy, zapiski, pamiątki? Może trzeba szukać gdzieś w kątach domostwa albo
głęboko w szufladach ojca?
Przecież Isabelle Savage nie była
cieniem – musiała pozostawić po sobie jakiś drobny ślad.
Nie chciałam wierzyć, że tata spalił
każdy, nawet najdrobniejszy. Już z historii wiadomo, że nie da się schować pod
płaszczem wszystkich elementów zbrodni. Zawsze coś wyleci, czekając, aż weźmie
go w dłoń osoba dociekająca prawdy.
***
Październik ofiarował mi jeszcze
jedną atrakcję – szlaban, zesłany przez Dumbledore’a, który obejmował
czyszczenie lochów. Zadanie to nie było zbyt okrutne, ale nie należało do
przyjemnych. Musiałam latać z wiadrem wody i szczotką, szorować zakurzone oraz zabłocone
podłogi, zmiatać umiejscowione w kątach pajęczyny i wyganiać drobne pajęczaki.
I tak dzień w dzień przez cały miesiąc. Oczywiście różdżka na tę pół godziny
szła w ręce Filcha, bym nie zamarzyła sobie pomagania czarami.
Początkowo wydawało mi się, że po
tygodniu sprzątania wszystko będzie lśniło, ale myliłam się. To były lochy i
one NIGDY nie mogły się poszczycić stuprocentową czystością. Chwilami miałam
wrażenie, że zimne, chropowate, kamienne ściany same wytwarzają tyle brudu, aby
zrobić mi na złość. Ale nie skarżyłam się.
No dobrze, może czasami, w obecności
Bradley’a, pozwoliłam sobie na kilka niemiłych uwag pod adresem tego szlabanu.
Ale to dlatego, że zostałam sprowokowana przez śmiech, którym wybuchnął
rozbawiony chłopak na widok mojej przyozdobionej smugami brudu twarzy. Cudowne
było w tym to, że zamiast się zarumienić ze wstydu, ja dołączyłam do tego
wyrazu radości.
Lochy jednak nie zawsze wzbudzały
moje rozbawienie. Czasami musiałam pracować późnymi wieczorami, kiedy ciemność
w korytarzach gęstniała upiornie, a wszystko zastygało w ciszy. Wtedy każdy
dźwięk kroków, zarys sylwetek uczniów czy błysk kocich oczu wywoływał krótką
fazę ciarek na moich plecach. Cieszyłam się, że Ślizgoni jeszcze nie wpadli na
okropny pomysł gnębienia mnie. Owszem, niektórzy na mój widok śmiali się pod
nosem lub rzucali uwagi w stylu ,,Umyj jeszcze tam’’, jednak żaden z nich nie
zakradł się do mnie po ciemku i nie zrobił mi psikusa. Obawiam się, że wtedy
zemdlałabym z mieszanki zaskoczenia i strachu, a już i tak doświadczałam
dreszczyku grozy, który potęgowało wrażenie, że jestem obserwowana. Mniej
więcej po tygodniu odrabiania kary nieodparcie zadawało mi się, że czyjeś spojrzenie
śledzi mnie z ukrycia. Czasem kątem oka łapałam też przemykający nieopodal
cień. Nie miałam pojęcia, czy ktoś robi sobie żarty, czy to tylko szepty mojej
paranoi, ale z wielką ulgą powitałam kres szlabanu.
- Dorosła panna i jeszcze boi się
ciemności? – naśmiewał się ze mnie Bradley, gdy w końcu zwierzyłam się mu z
moich dziwnych spostrzeżeń. Wiedziałam z jego oczu, że nie uznał mnie za
wariatkę, jednak nie mógł powstrzymać się od jakiegoś komentarza.
- Nie o to mi chodzi! – mruknęłam,
udając frustrację. – Po prostu nie rozumiem, jak Ślizgoni mogą tam wytrzymywać.
I to nocą – dodałam ze zgrozą w
myślach, nie mogąc zapomnieć niewyraźnych konturów prześladującego mnie widma.
***
3
listopada
Nasze ścieżki ponownie przecięły się
tego popołudnia, obydwojgu nas prowadząc poprzez regały biblioteki. Ja szukałam
pomocy do eseju z eliksirów, on – nie miałam pojęcia. Po prostu siedziałam nad
otwartą książką, gdy nagle usłyszałam huk, jakby coś ciężkiego upadło właśnie
na mój stolik.
Uniosłam wzrok znad kartek i wykrzywiłam
twarz w zdumieniu, widząc pięć grubych tomisk, rozwalonych niedbale na stole.
Ich właścicielem był wysoki chłopak o brązowych, sterczących na wszystkie
strony włosach, które widocznie nie miały dziś czasu na kontakt z grzebieniem.
Moje serce rozpoznało go o sekundę
szybciej, niż umysł. Przede mną stał ten mało ślizgoński Barty Stone; właściciel
tajemniczego uśmiechu; chłopak, który ostatnio skazał mnie na odczuwanie palety
emocji – przez pierwsze minuty Uczty Powitalnej musiałam się siłować z odzyskaniem
duchowego porządku. Chłopak niechcący odkopał we mnie smutną przeszłość. Nie
zamierzałam wówczas się przejmować jeszcze i tym, więc naszą ostatnią rozmowę
wyrzuciłam na dno umysłu.
Teraz w środku ukuła mnie jakaś
szpileczka niepokoju.
- Hej! – zaprotestowałam, starając
się podniesionym głosem zamaskować zakłopotanie otaczającą chłopaka mgłą
nieprzewidywalności. – Zagracasz mi stolik!
- Moje książki nie ingerują w twoje,
Fiono – rzekł niewinnie, krzyżując spojrzenie swoich czekoladowych oczu z moim wzrokiem.
Kąciki jego ust uniosły się lekko ku górze.
Uznałam, że nie ma sensu się
wykłócać – Ślizgon ewidentnie wybrał sobie to miejsce na naukę i nie zamierzał
go zmieniać. Starałam się zdusić w sobie podejrzliwość.
- Po co ci to wszystko? – zapytałam dla
zmiany tematu, wskazując głową na jego książki.
Przez cały tegoroczny pobyt w
Hogwarcie nie zamieniliśmy ze sobą ani słowa. Właściwie nic dziwnego, skoro
obracaliśmy się w zupełnie innym towarzystwie. Mówiąc szczerze, na pierwszych
wspólnych zajęciach posłałam w jego stronę kilka zaciekawionych spojrzeń, ale
nie spotkałam się z odpowiedzią. Potem cała sytuacja z Bradley’em odrzuciła w
zapomnienie osobę Barty’ego. Teraz jednak jego postać wyraźnie wciskała mi się
w umysł, niemal na niego napierała.
Jakbym coś chciała od niego, a nie
wiedziała co.
- Nigdy nie wiadomo, co się może
człowiekowi przydać w celu zdobycia wiedzy – rzucił filozoficznie, po czym
westchnął. Zagarnął rękami swoje tomiska i ułożył w elegancki stosik przed sobą.
Miałam wrażenie, że rysy jego twarzy zanurzają się teraz w uległości. – Wybacz,
że cię oderwałem od nauki. Mam nadzieję, że moja obecność nie będzie problemem.
- Nie, w porządku – wykrztusiłam,
nie mogąc się oprzeć pokorze jego słów.
Chciałam z powrotem wrócić do
czytania. Ale nie mogłam. Po prostu moje oczy nadal wtapiały się w postać
Barty’ego, jakby w poszukiwaniu jakiejś odpowiedzi. Za to spojrzenie chłopaka z
mojej twarzy zsunęło się na książkę.
- Czego się uczysz? – zapytał,
zajmując miejsce na krześle naprzeciw mnie.
- Szukam wiadomości o Eliksirze
Mądrości – zdradziłam, pośpiesznie wysuwając spod książki zeszyt do notatek,
aby potwierdzić, że pracuję, a nie rozmyślam o chłopaku.
- Jesteś dobra z eliksirów, prawda?
No nie! Akurat kiedy udało mi się
zmobilizować do zerknięcia w karty podręcznika, Barty znów przykuł uwagę moich
oczu. Nie mogłam zamaskować zdumienia, unosząc lekko brwi. Gest ten wypływał z faktu, że chłopak zarejestrował, w
jakim przedmiocie czułam się najlepiej. Przecież nawet nie mieliśmy razem zajęć
warzenia mikstur. Skąd on zaczerpnął tej wiedzy? I dlaczego postrzegał mnie jako obiekt warty
zainteresowania?
- Można tak powiedzieć. – Założyłam
kosmyk za ucho, chcąc dać upust zakłopotaniu. – Przynajmniej jako jedna z
nielicznych nigdy nie zostałam potępiona przez Snape’a.
- No to musisz być wybitna. – Chłopak
uśmiechnął się, posyłając drobinki ciepła ze swoich warg w moją stronę. Odpowiedziałam
uprzejmym uśmiechem, który wcale nie był taki wymuszony, jak bym tego chciała.
Ślizgon jednak zaraz przekuł przyjemną atmosferę wokół nas, niepokojąco spuszczając
wzrok. – A wiesz, słyszałem o tej klątwie.
Bezwiednie głęboko wciągnęłam
powietrze do płuc, zamierając w niemiłym odczuciu zażenowania. Okres, w którym
nieufne oczy niemal każdego ucznia przypominały mi o swoim występku, rozproszył
się już jakiś czas temu. Zrzuciłam go z siebie, myśląc, że znów jestem czysto
postrzegana. Widać się myliłam. Nawet teraz, nawet w bibliotece, nawet on, zamierzał
wciąż wracać do przeszłości, jakbym nie mogła po prostu spokojnie żyć dalej.
- Nie łudziłam się, że będzie
inaczej. Przecież każdy o tym słyszał, to sensacja roku – odparłam ostro, a w
moim głosie zaczepiły się niepodobne do mnie nuty chłodu i cynizmu. Barty
zamrugał o kilka razy za dużo, ale to była jedyna oznaka jego zmieszania.
- Poczekaj – poprosił spokojnie,
znów spoglądając mi w oczy. Jego twarz w żadnym stopniu nie zdradzała chęci żartowania.
– Chciałem ci powiedzieć, że nie powinnaś się tego wstydzić.
- Słucham?! – Teraz w moim podniesionym
głosie skupiło się zdumienie, oburzenie i niedowierzanie. Jeszcze NIKT nie
wypowiedział łaskawego słowa o tym incydencie. Bradley co prawda wielkodusznie
udzielił mi przebaczenia, jednak wiedziałam, że nie tryskał zadowoleniem. Inni
natomiast w kwestię klątwy ciskali samymi negatywami. Ja sama byłam jedną z
nich.
Co za bzdury zatem wygadywał Barty?
-
Moim zdaniem twoje zachowanie oznaczało siłę. Nie chciałaś pozostać dłużej
uległa, walczyłaś o swoje. Istnieją gorsze grzechy – wyjaśnił chłopak, a jego
tęczówki mieniły się szczerością i otuchą. Teraz po raz pierwszy doświadczyłam
wrażenia, że są kawową ostoją pośród morza niepewności, w której mogłam zmienić
się w lekkiego motyla i zaznać spokoju.
Obwiniałam się za to, ale nie mogłam
przestać – jego słowa nadały jakąś lekkość mojemu sercu i wreszcie ostatecznie
odcięły od niego ciężarek winy, czego nie mogło zrobić ani moje żałowanie, ani
czas, ani Bradley.
Otworzyłam usta, aby coś powiedzieć
– podziękować, zaprzeczyć, cokolwiek, bo Barty na to zasługiwał. Jednak moje
zamiary zostały gwałtownie zagłuszone przez tupot biegnących stóp. Odwróciłam
głowę w stronę wejścia do biblioteki, w którym właśnie stanął Bradley, unoszący
ramiona w dyszeniu. Wypatrzył mnie wzrokiem pośród toni brązów pomieszczenia i
podbiegł do naszego stolika.
W jego twarzy płonęło poruszenie.
Nawet nie zaszczycił spojrzeniem siedzącego obok Barty’ego, a na ten moment dla
mnie również sylwetka Ślizgona stała się tylko plamą – całą uwagę skupiłam na
promieniującym ożywieniem Gryfonie. Moja mina wyrażała pytanie.
- Fiona…- zaczął, gdy udało mu się
złapać oddech. Jego usta drżały, jakby chciały się ułożyć w uśmiech. – Debby
się obudziła!
***
Większość rozdziału ma formę opisową,
więc z góry przepraszam za niejaką nudę.
Pojawił się Barty, zadowoleni?
Wydaje mi się, że teraz akcja już będzie nieco urozmaicona ;)
Mam nadzieję, że fajnie spędzacie święta :P
O, pojawienie się Barty'ego bardzo mnie zaciekawiło ^^. Spodziewałam się, że może się tu jeszcze wkrótce pojawić, ale nie wiedziałam, że już teraz. Nie mniej jednak - czuję, że jego postać będzie dość istotna, choć początek znajomości wygląda dość niepozornie. Ale jego poniekąd hmm... pochwała postępowania Fiony świadczy o tym, że on, wbrew pozorom, wykazuje jakieś zainteresowanie dziewczyną, może nie takie wyraźne, ale sam fakt.
OdpowiedzUsuńNieco mnie zdziwiło, że Debby tak długo nie może dojść do siebie po tym zaklęciu. Czyżby jednak było ono aż tak poważne? Ciekawi mnie też, jak będą wyglądały ich relacje po jej przebudzeniu się. Na pewno coś pomiędzy nimi pękło; teraz mogą albo pogniewać się pernamentnie, albo naprawić relacje, a incydent paradoksalnie może scementować je jeszcze bardziej. Ciekawe, jak to poprowadzisz ^^.
Dobrze, że dziewczyna przyjaźni się z Bradleyem, może tak miało być, że nie mieli być parą, a po prostu znajomymi. Choć Fionie musi być trudno zapomnieć o dawnych uczuciach.
Współczuję jej tego szlabanu, nie dość, że sprzątanie, to jeszcze w ciemnych lochach ;P.
Poza tym, jak zwykle świetnie wyszły opisy. Takie refleksyjne, nastrojowe... Bardzo, ale to bardzo lubię takie fragmenty. Zapewniają historii dodatkowy klimat i nadają bohaterce więcej głębi, czynią ją ciekawszą.
Bardzo dziękuję za miłą opinię^^
UsuńTak, klątwa była na tyle poważna, aby trzymać Debby w śpiączce przez jakiś miesiąc. Niech się cieszy, mogło być przecież gorzej :P
Pozdrawiam.
Tak, jestem bardzo zadowolona z tego, że Barty się pojawił. Jak dla mnie jest bardzo barwną postacią, mimo iż pojawił się drugi raz, ale mam nadzieje, że pojawiać się będzie teraz coraz to częściej. Myślę, że jest taki tajemniczy i jeszcze pewnie wiele o nim się dowiemy:) Ach, od jakiegoś czasu lubię czytać o chłopakach z Domu Węża^^
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że z poszukiwaniem czegoś na temat matki dziewczyny będzie trudno, myślę, że drugi trop będzie dobry i w domu czegoś więcej dowie się po swojej zmarłej rodzicielce.
I cieszę się, że przyjaźń pomiędzy Fioną a Bradleyem się układa, że po wyjaśnieniu sprawy, starają się ze sobą normalnie rozmawiać.
Debby się obudziła, całe to szczęście. Jestem ciekawa, jak zareaguje na widok Fiony. Widać, że dziewczyna takie się obawia tego spotkania. Sądzę, że początki będą trudne.
Pozdrawiam:*
Dziękuję ślicznie za komentarz :3
UsuńMam radosne wieści - Barty będzie się pojawiał coraz częściej ;) Cieszę się, że jego postać Cię zainteresowała. Mam nadzieję, że uda mi się ją dobrze poprowadzić.
Tak, początki będą trudne...
Pozdrawiam ;)
No świetnie. Dobra, będę pisała komentarz w czasie czytania, więc może się wydać chaotyczny.
OdpowiedzUsuńFiona zaczęła się uzależniać od Bradley'a, a to już jest krok w złą stronę. Może i stara się go darzyć tylko przyjaźnią i dbać o to, co między nimi na nowo powstaje, ale prędzej czy później jej uczucie wypłynie i albo zrujnuje wszystko, co ich łączy, albo zmieni to raz na zawsze, ale w pozytywny sposób. Jednak powinna znaleźć sobie inne zajęcie, jakieś hobby, przyjaciół. Cokolwiek! Zanim nie będzie w stanie już nic zrobić bez B. Już teraz jak napisałaś spędza czas jedynie z nim. Nie jest to zdrowe, może się o tym przekonamy. Mam wrażenie, że Debby karze wybrać swojemu chłopakowi, a on wybierze ją zamiast Fiony. To będzie dopiero cios w serce.
Cieszę się, że Fiona żałuje tego, co zrobiła i obiecała sobie nigdy nie powtórzyć tego głupiego błędu. Ale jakoś nie chce mi się wierzyć, żeby Debby była tak lekkomyślna żeby szybko jej wybaczyć. W końcu jej pseudo przyjaciółka naraziła jej życie na niebezpieczeństwo. Jednak z czasem... No, zobaczymy, co takiego Ty wymyślisz :)
Do tego pojawia się sprawa z jej matką. Mam nadzieję, że dowie się o niej więcej niż teraz wie.
Zabije Barty'ego jak go tylko kiedyś spotkam. Przysięgam. Jak on może jej mieszać ta w głowie? Że niby ta klątwa to dobra rzecz, bo walczyła o swoje? Zabrzmiało to jakby Fiona walczyła o kawałek mięsa jak lwy. Beznadziejne porównanie, wiem. Można przecież walczyć o swoje w trochę inny sposób niż taki... okrutny i bezwzględny. Dodatkowo impulsywny.
Ściskam, Donna.
[ trzy-wspomnienia ]
Dziękuję za opinię :)
UsuńNo, można tak powiedzieć, że Fiona uzależnia się od Bradley'a. Wcześniej miała jakąś świadomość, że on nie należy do niej i może być zakochany w kimś innym, a teraz, po tych wszystkich wspólnych chwilach, niezdrowo przyzwyczaiła się do jego obecności obok siebie. Czeka ją głęboki wdech na powierzchnię rzeczywistości.
Oj, coś ci stworzeni przeze mnie chłopcy nie wzbudzają w Tobie dobrych odczuć. Teraz jednak Twoje potępienie wobec Barty'ego jest jak najbardziej słuszne. Chłopak wykorzystał poczucie winy Fiony, aby trochę do niej dotrzeć, zdobyć kawałek zaufania i sympatii.
I myślę, że porównanie do walki lwów o mięso jest dobre ;) Gniew budzi w człowieku pierwotne, niemal zwierzęce instynkty.
Pozdrawiam ;)
Przynajmniej u Ciebie nie mam takiego opóźnienia. Z ogromną chęcią przybyłam na nowy rozdział, byłam ciekawa co tym razem nam pokażesz i nie zawiodłam się.
OdpowiedzUsuńPo raz kolejny poruszyłaś kwestię matki. Takie wątki zawsze mnie ciekawią i mam nadzieje, że stopniowo będziesz odkrywać te tajemnice, może nie wszystko od razu, bo nie byłoby ciekawie, ale powoli.
Dziewczyna dostała karę. Specyficzna dość. Przebywanie w lochach to nic przyjemnego, ale widać nawet wtedy Bradley potrafi ją rozbawić. Gdy czytam o nim to automatycznie się uśmiecham. Działa na mnie tak wspaniale, nie mam pojęcia dlaczego, ale jem go łyżkami. Choć drugiego koleżkę też. Tobie po prostu świetnie wychodzi opisywanie chłopaków, naprawdę :)
Z kolei zachowanie Ślizgona z lekka mnie zaskoczyło. To dobrze, że ktoś jest po jej stronie, ale z jednej strony jako ten z Domu Węża nie powinien się z innymi sprzymierzać. Choć twój bohater może być przystojnym wyjątkiem <3 Z innej strony to bardzo kontrowersyjne podejście do sytuacji. Choć może nie powinno być już tej sprawy, w końcu Debby się wybudziła. Pytanie w jakim jest stanie i jak będą teraz wyglądać relacje między dziewczynami?
Pozdrawiam, L. ;*
Dziękuję ślicznie :)
UsuńJeśli chodzi o odkrywanie tajemnicy matki - zostanie odkryta w dość nieoczekiwany sposób ;)
Bardzo się cieszę, że tak reagujesz na Bradley'a. Heh, dziękuję, może dlatego dobrze mi wychodzi ich opisywanie, bo tworzę takich trochę nierealnych, których raczej nie spotkamy w rzeczywistości ;)
No, jeśli chodzi o Dom Węża i Dom Kruka, z których wywodzą się Barty i Fiona, to uważam, że mają one ze sobą dobre relacje. Można tutaj mówić o jakimś szacunku. Dlatego jeżeli Ślizgon chce sobie znaleźć sprzymierzeńca z innego domu, to będzie szukać właśnie wśród Krukonów ;)
Pozdrawiam :)
To było BEZNADZIEJNE. Brak talentu, wieje nudą, okropny styl i praktycznie zero pomysłu na opowiadanie. Jedyne do czego nadaje się ten blog to usunięcie go z tego wymiaru i z innych też, jeśli takowe istnieją. I jeszcze jedno, najważniejsze. Prima Aprilis. Rozdział Świetny; tylko boję się co będzie z Debby i Fioną ;)
OdpowiedzUsuńO rany, udało Ci się podnieść mi ciśnienie ;) Bardzo zabawne :P
UsuńNiemniej dziękuję za opinię i pozdrawiam ;)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńJest napisane: Dzień święty święcić :D. Powiem Ci, że podoba mi się postać Bartego. Wniósł taki powiew świeżości i tajemniczości. Wydaje mi się, że jest o 180 stopni inny niż Bradley. To dobrze. Fajnie by było gdyby to właśnie on pomógł Fionie znaleźć informacje o jej matce. Dowiemy się tego, mam nadzieję, za dwa tygodnie :D
UsuńAle co z Debby ??!!
Ja też mam wrażenie, że Barty wnosi trochę życia do tego opowiadania ;) I tak, przyczyni się do odkrycia prawdy o mamie Fiony.
UsuńKolejny rozdział będzie w głównej mierze poświęcony Debby i jej relacjom z Fioną ;)
Och. Spodziewałam się czegoś takiego po Bartym. Znaczy się, nie z tego powodu, że jest Ślizgonem - po prostu miałam takie przeczucie. Niby dobrze, że ją pocieszył, ale to, co ona zrobiła... Skrzywdzenie drugiej osoby nie ma żadnego usprawiedliwienia. Może żałować, oczywiście, ale nie może usprawiedliwić tego, że Debby przez jakiś czas leżała nieprzytomna w Skrzydle Szpitalnym. I tak na serio - ja bym czuła się bardzo głupio, oprowadzając się z Bradleyem, gdy Debby... no właśnie. Na miejscu Bradleya również. Sądzę, że zbyt szybko przeszli do codzienności z tą tragedią. Ale może jestem zbyt dramatyczna i pamiętliwa. W każdym razie dobrze, że ich przyjaźń przetrwała, a nawet lepiej - pogłębia się.
OdpowiedzUsuńUuu, teraz Debby. Obudziła się. Jestem strasznie ciekawa jej reakcji i czy będzie chciała chociaż rozmawiać z Fioną. Mam nadzieję, że tak.
Pozdrawiam Cię serdecznie. I muszę jeszcze nadmienić, że tworzysz cudne opisy, takie realne i poetyckie. Czarujące. Uwielbiam je <3
Dziękuję Ci bardzo, zwłaszcza za te słowa o moich opisach - to dla mnie ważne ^^
UsuńBradley potraktował Fionę trochę jak dziecko, które zrobiło coś złego, nie mając przy tym pełnej świadomości. To dlatego na razie jest taki wyrozumiały.
Pozdrawiam :)
na razie? Czyli się zmieni? Tylko proszę bez takich jak: zobaczysz!
UsuńNo cóż, nie mogę tutaj spolierować, ale trzeba wziąć pod uwagę, że moi bohaterowie są tylko ludźmi xD
UsuńZacznę od przeproszenia Cię, za tak późne komentowanie. Mam nadzieję, że zrozumiesz mój brak czasu i mi wybaczysz.
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału, to masz rację, było w nim bardzo dużo opisów i trochę mało się działo, ale dla mnie był wystarczający. Po raz kolejny zwróciłam uwagę na niesamowite metafory, porównania i przenośnie, których tak wiele używałaś w tym rozdziale. Twój sposób pisania po prostu mnie zachwyca :)
Trochę zastanawia mnie zachowanie Fiony, która stara się zaprzyjaźnić z Bradley'em, a nie adorować go. W końcu ciężko byłoby jej tak szybko się odkochać, a po części zachowuje się tak, jakby już go nie kochała... A co do samego Bradleya, to bardzo się cieszę, że się od niej nie odsunął,że nadal jest jej przyjacielem. Jestem bardzo ciekawa jak dalej rozwiniesz wydarzenia. Debby się obudziła... Zobaczymy co z tego wyniknie :)
Pozdrawiam, Asuria :*
[zburzyc-monotonie.blogspot.com]
E tam, nie masz żadnego spóźnienia, w końcu to tylko trzy dni ;)
UsuńBardzo dziękuję Ci za słowa odnośnie mojego sposobu pisania, a także za całą przychylną opinię.
Pozdrawiam :)
Rozdział dobry. Tak jak mówiłaś, trochę dużo tu opisów, ale bynajmniej ja się nie nudziłam. Cieszę się, że dodałaś Barty'ego. :D
OdpowiedzUsuńZapraszam też na czwórkę na prawdziwa-corka-ewy.blogspot.com
Dzięki za opinię :)
UsuńJeeej, Barty! Ciesze się, że się pojawił. Może to on przyglądał się dziewczynie kiedy ta sprzątała? Kto wie, kto wie? W końcu to ślizgon. Po za tym wydaje się, że bardzo dobrze zna dziewczynę, jakby obserwował ją od dłuższego czasu. No i powiedział jej takie rzeczy, że od razu przestała się obwiniać tym co zrobiła. Chyba tak to było naprawdę, tylko bała się przed sobą przyznać, a tu nagle sam ktoś jej tak mówi.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział, jestem ciekawa jak potoczą się teraz losy Fiony i Debby. Pozdrawiam!
Dziękuję za opinię :) Cieszę się, że Barty przypadł Ci do gustu. Całkiem możliwe, że dobrze główkujesz :P
UsuńPozdrawiam.
Uwielbiam Twoje wyrażenie "sakiewka czasu", zresztą "kawową ostoją pośród morza niepewności" również mnie urzekła. Chyba już Ci mówiłam, jak bardzo podobają mi się Twoja metafory, prawda? Niewątpliwie masz do nich talent i zdecydowanie dodają uroku każdemu opisowi, nie da się dzięki nimi nudzić.
OdpowiedzUsuńNotka należy do spokojniejszych, ale przyjemnie się czytało. Ciekawa jestem, czy podczas szlabanu ktoś rzeczywiście obserwował Fionę? Może to był właśnie Barty? Jako to Ślizgon, lochy nie są mu obce. Nawiasem właśnie zerknęłam do zakładki z bohaterami, żeby sprawdzić, kto "gra" chłopaka, a tu proszę... David, mój absolutny mistrz! Ach, uwielbiam Cię za dodanie go jako bohatera i automatycznie bardziej przez to polubiłam samego Barty'ego :> Który, nie ukrywając, jest nieco dziwny. Jako jedyny wyraził się przychylnie odnośnie klątwy. Hm, to trochę podejrzane, ale ma pewnie jakiś związek z tym, że być może chłopakowi spodobała się Fiona?
Ostatni fragment sprawił, że z wielkim utęsknieniem będę oczekiwać nowości! Debby się obudziła, wreszcie. Ciekawe, czy będzie coś pamiętać z pamiętnej kłótni z przyjaciółką? A jeżeli tak, to czy jej wybaczy? Jak będą teraz wyglądały ich relacje? Pozostaje mi czekać na nowość ;)
Pozdrawiam serdecznie!
Dziękuję ogromnie - na pewno sama wiesz, jakie ciepło rozlewa się pisarzowi po sercu, kiedy widzi takie miłe słowa o swojej pracy ^^
UsuńO, bardzo się cieszę, że lubisz Davida - ja też mam do niego słabość, zwłaszcza po obejrzeniu Doktora Who(oglądałaś może?). I jako, że Barty wygląda jak on, przyjemnie mi się o nim pisze ;)
Tak, Barty jest dziwny, ale jego przychylność nie do końca wiąże się z jego sympatią do Fiony...:P
Cieszę się, że Cię zaciekawiłam.
Pozdrawiam serdecznie ;)
Ale nie ma za co, piszę tylko jak jest :)
UsuńOglądam i wielbię Doktora! David był w swojej roli genialny. Wczoraj niestety doszłam do odcinków z tym nowym aktorem, Mattem, i jeszcze nie mogę się jakoś do niego przekonać. David wysoko zawiesił poprzeczkę, jeśli chodzi o grę aktorską i charyzmę tej postaci, więc pewnie będzie trudno komuś ją przeskoczyć.
Teraz to dopiero mnie zaintrygowałaś. W takim razie pewnie Barty ma swoje za uszami i nie jest to do końca (lub nawet wcale?) dobra postać. Tylko w takim razie jaki ma cel względem Fiony?
Pozdrawiam :)
O, ja również kocham Doktora ^^ Piątka! I także musiałam nadrabiać 7 sezonów, niedawno dopiero skończyłam.
UsuńTak, David jest nie do zastąpienia. Jak oglądałam odcinki z nim to przechodziło mi przez głowę ,,to mój ideał'' :P
Zgadzam się, 10-ty Doktor zawiesił wysoką poprzeczkę i początkowo trudno jest się pogodzić z pojawieniem 11-tego. Pamiętam, że po pierwszym odcinku 5 sezonu miałam ochotę zgrzytać zębami z rozpaczy po odejściu Davida. Tak, choć Matt zapowiadał się sympatycznie, za cholerę nie mogłam go pokochać tak jak jego poprzednika. Na szczęście kolejne odcinki nieco mnie do niego przekonały. Mam nadzieję, że z Tobą też tak będzie. Matt jest świetny i bardzo zabawny, aczkolwiek drugiego takiego jak David już nie będzie...
Jeśli chodzi o Barty'ego to moim zdaniem ta postać ma w sobie coś z paradoksu - zobaczycie potem ;)
Chciałam się zabrać za czytanie twojego bloga, ale, niestety się rozchorowałam, co skutecznie odbiera mi siły i chęci do życia. Jednakże, gdy nieco ogarnę ciało to chętnie przeczytam wszystko.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Bardzo mi miło, że się zainteresowałaś tym blogiem :3
UsuńRozumiem, że w Twoim stanie ciężko się czyta. Życzę powrotu do zdrowia :)
Ależ się spóźniłam z tym rozdziałem. Wydaje mi się, że chyba przestałaś powiadamiać, albo przeoczyłam powiadomienia. Jak coś, to daj znać czy powiadamiasz czy nie, bo w razie konieczności, będę się starała regularnie sprawdzać bloga ^^ A teraz do rzeczy...
OdpowiedzUsuńCo tu dużo mówić, kocham twoje metafory w opisach, już to powiedziałam, prawda? No, ale... Brad po raz kolejny jawi się, jako ideał *.* Aż zaczynam go uwielbiać, a przecież powinnam zostawić miejsce dla miłości Fiony, tej ostatecznej. Cieszę się, że pojawił się chłopak z pociągu. Ciekawe czemu się przysiadł. Tak sobie, czy z jakiegoś powodu? Czekam z niecierpliwie co będzie dalej. No i ta sprawa z matką, boje się, żeby nie wyszło, iż to jakaś kryminalistka, Fionie trudno byłoby się pozbierać. Ciekawa jestem, co znajdzie w rodzinnym domu, jak już tam będzie. I ostatnia rzecz, zastanawiam się, czy Debby jej przebaczy...
CZEKAM NA NOWOŚĆ <3
Ojejciu, przepraszam, że Cię nie powiadomiłam - jakoś ubzdurałam sobie, że jesteś w obserwowanych. Następnym raziem będę pamiętać.
UsuńDziękuję bardzo za miły komentarz <3 Cieszę się, że tak lubusz moje metafory. Twoje też są niezgorsze ^^
Tak, Bradley robi się nieco zbyt idealny, ale cóż poradzić...A Barty to będzie ciężki orzech do zgryzienia. Ogólnie jego relacje z Fioną przez długi czas będą pozostawiać znaki zapytania ;)
Pozdrawiam.
wpadłam przypadkiem i zostanę na dłużej. szablon mi się spodobał, szczególnie kolory, jedyne do czego mogę się przyczepić to wielkość liter w poście. Jakaś taka wielka jest... wielkość jest wielka... dobre.
OdpowiedzUsuńale do rzeczy. fakt, w tym rozdziale było dużo opisów, ale nie były nudne czy przeciągle więc jest ok. naprawdę.
Barty jest świetnym bohaterem. idealnym w każdym calu (w sensie kreacji, a nie tego co wyprawia, oczywiści) jestem ciekawa jaki ma plan względem Fiony. No właśnie Fiona. To od niej przecież powinnam zacząć. Fajnie że jest Krukonką, a nie kolejną Gryffonką i ogólnie myślę, że ją polubię ^^
a jeśli masz ochotę to zapraszam do mnie na http://czas-proby.blogspot.com/
Witam serdecznie na moim blogu :) Miło, że Cię zainteresował.
UsuńTak, wiem, ostatnio mam problem z wyborem czcionki, a i blogspot nie chce współpracować ;) W każdym razie już to zmieniłam. Mam nadzieję, że teraz to wygląda lepiej ;)
Cieszę się, że masz takie zdanie o Barty'm, to dla mnie bardzo ważne.
Pozdrawiam i zerknę na Twojego bloga ;)
Na początek wybacz kochana za opóźnienia.
OdpowiedzUsuńJakoś tak się stało że po prostu zwyczajnie zapomniałam.
W pewnym wieku chyba skleroza daje o sobie znać ;p
Rozdział mi się naprawdę podoba.
Było dużo Fiony, chociaż trochę mniej samego Bradleya.
Jestem ciekawa czy w końcu coś ich połączy.
Ogólnie uwielbiam Twoje opisy.
Kreujesz je tak niesamowicie, że ja sama nie potrafię.
Mogę tylko pozazdrościć i czekać na ciąg dalszy.
Na obu blogach rzecz jasna.
Nic się nie stało, ja też się często spóźniam :P
UsuńDziękuję ślicznie za miłe słowa.
Na Dramione też za niedługo coś się pojawi ;)
Pozdrawiam.
Właśnie zaczynam trzeci rozdział! Będę powolutku sobie nadrabiać, a co tam :)
OdpowiedzUsuńTrafiłam niedawno na Twojego bloga, przeczytałam dwa rozdziały i jakoś tak przez brak czasu zapomniałam. A teraz przypomniałaś mi o sobie, pisząc, że zamierzasz zgłosić się do OO ; ) Jak nadrobię,to skrobnę dłuższy komentarz. Wiesz, co sprawiło, żę zaczęłam czytać? Bardzo ładny szablon xD Może to płytkie, ale skuteczne. Jest przepiękny *_*
O, hej, ja również Cię kojarzę z OO ^^ Miło mi, że blog Cię zainteresował i że chcesz kontynuować jego czytanie.
UsuńTak, szablon jest niezwykle piękny, ale długo już tu wisi, chyba za jakiś czas go zmienię :P
W takim razie czekam na Twój komentarz. Nie musisz się śpieszyć, rozumiem, że każdy jest zabiegany ;)
Pozdrawiam.
Rozdział mi się niesamowicie podobał, uwielbiam twój styl opisywania a w tym rozdziale to tak płynnie ci wychodziło że niemalże nie poczułam tego kiedy, byłam przy ostatnim momencie.
OdpowiedzUsuńWiesz kiedy zakończyć, nie mogę się doczekać tego by dowiedzieć się tego co z Debby.
Barty króluję w tym rozdziale, przyznam stęskniłam się trochę za nim, mimo że go jeszcze dobrze nie poznałam. Robi dobre wrażenie, polubiłam go. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :D Myślę że Barty może pomóc Fionie odkryć tajemnice życia jej matki. I czekam na chociaż małą iskierkę zazdrości ze strony Bradleya, ale chyba się nie doczekam, no on nie może być TYLKO aniołem stróżem. :D
Pozdrawiam i zapraszam na unsafe-games :D
Dziękuję prześlicznie :3
UsuńBardzo się cieszę, że Barty zrobił na Tobie dobre wrażenie :) Myślę, że masz co do niego rację.
Jeśli chodzi o Bradley'a...na pewno nie pozostawi bez komentarza nową znajomość Fiony :P
Pozdrawiam serdecznie.
Przeczytałam już jakiś kawał czasu, więc przepraszam Cię, że komentuję dopiero teraz! Bardzo miło jest poczytać coś tak... poetycznego, przepełnionego pięknie zbudowanymi zdaniami. Prawdziwie zazdroszczę Ci tej lekkości, z jaką wynajdujesz szereg właściwych porównań, na które jednak sama z taką niewymuszonością bym nie wpadła. Fiona się rehabilituje przy Bradley'u, nabrała również pokory po nieszczęśliwym wypadku. Dzięki temu zyskuje w moich oczach jako ta pozytywna postać, choć nie ukrywam, że ta szczypta zła mi się podobała w niej. Póki co jest wyciszona, spokojna i stara się odzyskać swój dawny wizerunek, wszakże nie czyni tego z nachalnością. Poza tym nie jestem wielce zdziwiona, że nadal tli się w dziewczynie nadzieja na zdobycie przyjaciela, na przemianę tej przyjaźni w miłość. Na szczęście Fiona potrafi myśleć racjonalnie i woli mieć tego przyjaciela, niż zostać z zerem. Współczuję tego szlabanu w lochach, nie chciałabym sprzątać pomieszczeń, które i tak zwykle spowijają pajęcze sieci i brud, a fe! Natomiast prawdziwą wisienką rozdziału był... Barty! Czekałam na tego chłopaka od samego początku opowiadania. On i Bradley to jak niebo i piekło - czy tak skrajnie różni chłopcy skradną serce Fiony? Barty jest niesamowity... Typ uroczego łobuziaka, miałam wrażenie, że troszkę wzorowałaś jego postać na Jamesie Potterze. Ale i tak jest zdecydowanie innego kalibru - Ślizgon, cwaniak, skrywający jakieś mroczne sekrety. Podoba mi się. Trudniej go przejrzeć niż Bradley'a, który jest Gryfonem z krwi i kości. Jestem ogromnie ciekawa tej postaci, również intryguje mnie kwestia tego, czy wciągnie Fionę w swoje środowisko, a to może nie być usłane różami... Jest więcej niż super. Pozdrawiam Cię serdecznie, Kochana ;*
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo za taką długą i miłą opinię ^^
UsuńBardzo się cieszę, że Barty zrobił na Tobie takie wrażenie. Racja, on i Bradley to piekło i niebo...Mam tylko nadzieje, że nie będziecie tego postrzegać jako trójkącika, gdzie dziewczyna jest rozdarta pomiędzy tym ,,dobrym'' i ,,złym'' chłopakiem. Wiem, że może to tak na razie wygląda, ale postaram się poprowadzić akcję w mniej przewydywalny sposób.
Uroczy łobuziak - to określnie trafnie opisuje Barty'ego. Jednak nie, nie wzrorowałam się na Jamesie Potterze, za którym nie przepadam. Oby podobieństw pomiędzy tymi chłopakami nie było zbyt dużo :P
Pozdrawiam serdecznie :*
No to co? W końcu przeczytałam :)
OdpowiedzUsuńNiektórzy chwalą metafory, ale mnie osobiście one drażnią. Mam na myśli np. Fionę czekającą na "pociski nagany", a także to zdanie: "Teraz niezręczność i napięcie między nami tylko poszerzą swoją płachtę". Tak, wiem, to bardzo subiektywna opinia, ale bycie szczerą jest w cenie. Tak przynajmniej uważam. Jakoś wydaje mi się, że momentami tego typu metafory (ziarnka czegoś, palce czegoś, płachta czegoś itp.) są nieco zbędne.
Ale jak już napisałam - to subiektywne zdanie. Narrator jest przecież pierwszoosobowy, więc ogromnym plusem jest jego osobisty wydźwięk (ależ górnolotnie to zabrzmiało!). Więc... choć mi średnio to styka, to ogólnie i obiektywnie to dobrze.
Za dużo o Fionie jeszcze nie wiem (tzn. w kwestii charakteru) oprócz tego, że jest dość porywcza i emocjonalna - przynajmniej ja tak ją odbieram. Z drugiej zaś strony - pewnie nieco nieśmiała, kto wie. Bradley to taki typowy Miły Chłopak, więc mnie jeszcze nie zaintrygował. Co do Debby... hmm, interesuje mnie, czy faktycznie tak kocha Bradleya, czy tylko się nim bawi. Za ten złośliwy tekst (w bibliotece bodajże) straciłam do niej sympatię. Sama mam twór przyjaciółkopodobny, który miał/ma tendencję do rozkochiwania w sobie chłopaków, w których kochają się jej przyjaciółki i niejedną taką akcję widziałam, więc... Cóż, automatycznie narzucam Debby cechy owej koleżanki, czyli manipulowanie, urok osobisty, bycie miłym dla osiągnięcia własnych celów. Zobaczymy, czy taka jest.
No i ten chłopak z powozu. Interesujący.
Mam nadzieję, że zaczniesz już teraz wplatać między uczuciowe rozterki bohaterów także - jak to ujęłaś - akcję właściwą, może jakieś tło w postaci Pottera? I ta tajemnicza matka! Kim ona jest?
Emocjonowałam się przy spotkaniu Fiony z ojcem. Doskonale rozumiem jej lęk o jego zdanie i zawód. Na jej miejscu wolałabym tego uniknąć.
A tak klątwa... No kurczę, co to za zwyczaje, nie lepiej w twarz trzasnąć po ludzku xD Haha, żartuję, oczywiście.
Nie wiem, co jeszcze pisać, nie chcę Ci w komentarzu oceny robić, ale ogólnie rzecz biorąc piszesz ciekawie i oczywiście jestem już w obserwatorach.
Pozdrawiam, Lois.
Właśnie zdałam sobie sprawę, że nie przeczytałam tego rozdziału. Pędzę!
UsuńJeszcze co do tych metafor, mam kolejny tekst na dowód: "Teraz po raz pierwszy doświadczyłam wrażenia, że są kawową ostoją pośród morza niepewności, w której mogłam zmienić się w lekkiego motyla i zaznać spokoju" To o oczach Barty'ego. No, to mnie czasem krzywi trochę.
UsuńAle wracając do rozdziału... No, wreszcie Barty i wreszcie Debby się obudziła! Ciekawe jestem, co dalej. Ten chłopak jakiś taki dziwny mi się wydaje, zwłaszcza przez opinię na temat tak okropnej klątwy. Śmierciożercze zapędy, czy co?
Bardzo cieszę się, że przeczytałaś całego bloga :)
UsuńCóż, zdaję sobie sprawę, że niektórym mogą nie przypaść do gustu moje metafory, ale ja po prostu mam bujną wyobraźnię i wymyślam takie dziwactwa. Wydaje mi się, że dzięki temu tekst jest ciekawszy i wyróżnia się pośród innych. Ale oczywiście możesz mieć swoje zdanie.
Jeśli chodzi o moje postacie to jeszcze się one rozwijają. Kwestia Debby wyjaśni się z czasem - cieszę się, że jej postać jest w waszych oczach dość zagadkowa :P A tło z kanonicznymi bohaterami także się pojawi, spokojnie ;)
Heh, może trochę zagalopowałam się z tymi oczami, aczkolwiek mnie osobiście podoba się taki ich opis. Jak już pisałam, lubuję się w takich dziwactwach słownych ^^
Pozdrawiam serdecznie :)
Spoko, to nie krytyka, a tylko opinia, jakbym miała pisać tylko "Fajnie, super, świetnie", to też bez sensu :) Ale widocznie aż tak mi to nie przeszkadza, skoro z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział, co nie? ;>
UsuńZ postaci chyba najbardziej lubię właśnie Fionę. Choć, jak wspomniałam, nie jestem w stanie jeszcze do końca zarysować sobie w głowie jej charakteru, to budujesz sytuacje, dzięki którym mogę jakoś z nią współodczuwać :)
Wiem i cenię sobie, że piszesz szczerze ;)
UsuńZ charaktetem Fiony to jest ciężka sprawa, ponieważ z rozdziału na rozdział będzie on ewoluował w różne strony. Heh, wydaje mi się, że ona jest istnym wulkanem emocji, ale w jej wieku to nie takie dziwne ;)
I to jest w tym wieku wkurzające/piękne :D
UsuńTak, tak, ale minęły już TRZY tygodnie, więc, kiedy następny Rozdział??
OdpowiedzUsuńOdpowiedź znajduje się po prawej - egzaminy mi siedzą na karku. I tak jestem na siebie zła, że często sprawdzam aktualności w blogosferze.
UsuńWiem, że długo nic nie dodawałam, ale teraz jestem zajęta. Myślę, że nn pojawi się w okolicach piątku, soboty ;)
Witaj, kochana ;*
OdpowiedzUsuńNa wstępie, muszę Cię bardzo przeprosić za szalenie długą nieobecność na obu blogach, a Dramione też postaram się jak najszybciej uzupełnić, choć tam mam chyba jeszcze większe zaległości. Także wybacz i bez zbędnych przedłużeń, zabieram się za komentarz tego postu.
Po pierwsze bardzo urzekły mnie Twoje opisy i liczne metafory, zupełnie nie rozumiem jednej z czytelniczek, która uznała to za przesadę. Mam całkowicie odmienne zdanie na ten temat! Bardzo zazdroszczę Ci tej fantastycznej lekkości względem opisów, które są dobrze wyważone, przez co odbiorca nie ma wrażenia przesadności.
W tym rozdziale pojawiło się dość dużo opisu Bradley'a, Fiony i (tak, tak, tak, bo na to czekałam!) Barty'ego.
Fiona na szczęście już się odrobinę uspokoiła i choć lubiłam tą mroczną wersję panny Savage, to r ównież cieszę się, że atmosfera nieco się rozluźniła. Naturalnie, dziewczyna nadal posiada w sobie iskierkę nadziei na to, że to wszystko okaże się tylko nocnym koszmarem, z którego raz, dwa się wybudzi i wszystko będzie jak dawniej. No ale któż z nas tak nie miał ;)?
Bradley to pozytywna, ale jednocześnie odrobinę irytująca mnie postać. Jest jakiś taki... ograniczony? :P Nie wiem, czy dobrze sprecyzowałam swoją myśl, ale nie do końca podoba mi się jego charakter. Może jest zbyt mdławo dobry ;)
Oczywiście cieszę się, że bohaterowie pozostali przyjaciółmi, a jednocześnie współczuję Fionie, ja chyba nie potrafiłabym spoglądać w oczy chłopaka, którego kocham, wiedząc, że nigdy nie spojrzą na mnie tak, jak na moją byłą przyjaciółkę. To musi być ogromny ból, bardzo mi przykro.
Co do Barty'ego, to naprawdę lubię jego iście wężowaty charakter! Był prawdziwą petardą tego rozdziału, naprawdę. Zastanawiam się, czy przekabaci Fionę na "złą stronę mocy" i ogólnie jestem bardzo ciekawa ich relacji. Czy łobuziakowaty ślizgon może zastąpić dziewczynie Bradley'a?
~*~
Pozostaję mi tylko jeszcze raz przeprosić za moją długą nieobecność, życzyć Ci pomyślnych wyników z testów gimnazjalnych i czekać na nowy post, który mam nadzieję ocenić wcześniej, niż ten.
Pozdrawiam, droga Marzycielko ;*
No, nareszcie się pojawiłaś. Bardzo mnie to cieszy ^^ Lepiej późno, niż wcale, jak to mówią :P Oczywiście rozumiem, że miałaś inne rzeczy do roboty.
OdpowiedzUsuńDziękuję ślicznie za opinię :)
Tak właśnie myślałam, że jeśli chodzi o opisy, to Ty mnie poprzesz :P
No, Bradley to taki typowy dobry charakter i wiem, że może irytować swoją wyrozumiałością, aczkolwiek w dalekiej przyszłości planuję w jego charakterze mały przełom.
Fionie na pewno jest ciężko patrzeć mu w oczy, ale wydaje mi się, że są w życiu takie osoby, które chcemy mieć przy sobie, bez względu na rodzaj naszych relacji(patrz na nieustępliwą pomocność Joraha, kiedy Dany była z Drogo :P).
Cieszę się, że z takim optymizmem przywitałaś postać Barty'ego. Nie wiem, czy wężowaty to dobre określenie dla niego - w tym opowiadaniu chciałabym między innymi pokazać, że nic nie ma jednolitej barwy. Ale nie można odmówić chłopakowi sprytu czy umiejętność manipulacji Fioną ^^
Dzięki za końcowe życzenia. Mam nadzieję, że i u Ciebie wreszcie kiedyś się coś pojawi ;)
Pozdrawiam :*
You гeallу mаkе it sееm ѕo easy with your
OdpowiedzUsuńрrеѕеntatіon but І find thiѕ mattег to bе аctuаlly something that I thіnk I wоuld neѵer understаnd.
Ιt ѕeems tоo сοmρlicated аnԁ extrеmely
broaԁ foг me. I am looking forward for уour nеxt post, Ι'll try to get the hang of it!
Here is my weblog ... runy energetyczne
Dopiero co znalazłam ten blog i jak to piszą wszystkie dziewczyny " przeczytałam go jednym tchem " ( co raczej nie jest jakieś dziwne, bo liczy on tylko 7 rozdziałów .)
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się postać Fiony, nie jest idealną bohaterką. Ma problemy i nie zawsze umie nad sobą zapanować.
Denerwuje mnie ten romans między Debby i panem B. , tak bardzo bym chciała żeby jednak od był z Fioną! :C Skoro wzbudzasz we mnie takie emocje to musisz wiedzieć, że masz prawdziwy talent.
Uhh nie mogę doczekać się nowej notki , mam nadzieję, że nie porzuciłaś tego bloga.
PS. Twoje opowiadanie Dramione tak bardzo mi się spodobało, że je sobie wydrukowałam. Tam też czekam na nowy rozdział. Nie myśl sobie , że jestem twoją nowo przybyłą fanką, co to to nie! Podbiłaś moje serce właśnie tamtym Dramione , więc jestem z tobą tak od 7 rozdziału tamtego opowiadania.
Gorące pozdrowienia i życzę weny!