8 listopad
Krew w moich żyłach zdawała się
zamarznąć, jakby prawda została utkana z lodu. I kto wie, czy nie miałam racji?
Nie docierały już do mnie bodźce z zewnątrz — nie czułam ciepła stojącej
naprzeciwko mnie świecy, nie słyszałam śmiechów pozostałych gości Świńskiego
Łba; nawet twarz Barty’ego zdawała się być jedynie cieniem. Miałam wrażenie, że
biegnę przez skute mrozem pustkowie, uciekając przed czarnymi chmurami na
niebie. Im szybciej poruszałam nogami, tym intensywniej usiłowałam znaleźć
zaprzeczenie.
Moja mama nazywała się Isabelle. W
takim przekonaniu żyłam od lat. Dlaczego więc z ust Barty’ego wyleciało imię
Bellatriks? Czy to wszystko było żartem, koszmarem, szaleństwem czy
rzeczywistością? Czy te wszystkie słowa, które tata mówił o mojej mamie, nie
miały wiele wspólnego z prawdą? Czy brak jej zdjęć i odzewu od krewnych był zaplanowany?
Czy jego pociemniałe z gniewu oczy podczas jego ostatniej wizyty w szkole były
dowodem?
Naraz przypomniała mi się twarz ojca —
niemal zawsze ściągnięta powagą, teraz jeszcze muśnięta bólem. Kiedy wspominał
o swojej żonie, nie umiał patrzeć mi w oczy. Jego głos zazwyczaj był łagodny —
czyżby złudnie? Zwykł używać sformułowania twoja
mama, kilka razy jednak nazwał ją Bella.
Wcześniej sądziłam, że to po prostu skrót od jej pełnego imienia, ale teraz już
nie byłam pewna, od którego.
O Bellatriks Black wiedziałam niewiele,
bo dla większości społeczeństwa jej postać była jedynie cieniem, który niegdyś
wydawał się wysłany z piekła, a którego groza teraz przygasła w mroku
więzienia. Gazety już o niej zapomniały. Tata również nigdy nie wspomniał jej imienia. Dlatego wiedziałam
tylko tyle, ile obiło mi się uszy gdzieś na lekcjach obrony przed czarną magią.
Moje informacje sprowadzały się do tego, że Bellatriks była okrutną
morderczynią i fanką tortur, więc zasłużenie gniła pośród lochów Azkabanu. Czy to
możliwe, że kiedyś rozwijałam się pod jej sczerniałym sercem? O ile dobrze
pamiętałam z jakiegoś starego zdjęcia w gazecie, kobieta ta miała ciemne włosy
i bladą cerę — ale przecież ja byłam tylko jedną z wielu dziewczyn o podobnym
wyglądzie.
Nie mogłam zaprzeczyć, widziałam kilka
przebłysków sensowności w teorii Barty’ego, ale wciąż nie potrafiłam przyjąć do
świadomości tego, że moją matką mogłaby być morderczyni i najgorętsza
popleczniczka Czarnego Pana. O ile jeszcze byłam w stanie zaakceptować
przestępczynię w roli rodzicielki, tak ta kobieta znajdowała się już za granicą
tolerancji.
Komu miałam wierzyć? Tacie czy
Barty’emu? Który z mężczyzn zasługiwał na zaufanie? Który śmiał mnie tak
perfidnie okłamywać?!
— Fiono… jesteś jeszcze ze mną? —
dobiegło mnie wyłożone łagodnością pytanie. Zamrugałam porządnie, chcąc wyrwać
się z tego otępienia, które zaczynało mnie przygniatać. Skupiłam uwagę na
brązowych oczach mojego towarzysza — tych głębokich, ciepłych, zatroskanych…
Dlaczego miałby oferować złożenie
Wieczystej Przysięgi, skoro nie mówił mi prawdy?
— Jesteś pewien? — mój głos był cichy,
jakbym bała się samego dźwięku słów. Cały świat zmienił się w niestabilny
grunt. Każdy krok mógł być zgubny. Mimo tego przyjęłam tę grę.
— Tak samo jak tego, że siedzisz tutaj
ze mną. Posłuchaj, odwiedziłem twoją matkę w Azkabanie. Opowiedziała mi
wszystko. Postanowiłem jej pomóc. Jej i tobie. To dlatego tak często się na
mnie napotykałaś, to dlatego ciągle czułaś czyjąś obecność… — Barty przybrał
niemal przepraszający ton. — Obserwowałem cię, czekając na odpowiedni moment. Nie
ma mowy o pomyłce.
— A kim ty niby jesteś?! — Na moment
uspokojone emocje znów wymknęły mi się spod kontroli. Nie chciałam na niego
krzyczeć, ale nie mogłam sobie poradzić z tym wszystkim, a gniew zawsze
przynosił chwilowe ukojenie. — Skąd tyle wiesz?! Dlaczego mam ci ufać?!
Mężczyzna w skórzanej kurtce popijający
wino przy najbliższym stoliku, odwrócił ku nam głowę, zwabiony moim uniesionym
głosem. Posłałam mu jadowite spojrzenie, które ,,pokąsało’’ go na tyle, aby
przestał się na nas gapić.
— Fiono, nie zamierzam zatajać przed
tobą żadnego wyjaśnienia, ale uspokój się. — Nie rozumiałam, dlaczego Barty
wciąż jest taki spokojny i miły. Jego palce musnęły wierzch mojej dłoni, jakby
chciały wchłonąć w siebie moje wzburzenie. Starałam się brać duże porcje
powietrza do płuc. Rysy twarzy chłopaka nabrały śmielszego i dojrzalszego
charakteru, sprawiając, że nie mogłam oderwać od niego wzroku, choćbym nawet
bardzo tego chciała. — Po pierwsze, nie okłamałbym cię. Dałem już temu dowód, z
którego jednak nie skorzystałaś. Po drugie, możesz mi zaufać, bo naprawdę chcę
twojego dobra. Po trzecie, wiedz, że twojej matce bardzo na tobie zależy.
— Ona… ma uczucia? — wymsknęło mi się,
gdyż przed oczami stanął mi jej bezduszny i szalony wizerunek. Czy ktoś, kto
zabijał z zimną krwią i zadawał cierpienie dla zabawy mógł kochać?
— Nie mów tak! — poprosił Barty, dopiero
teraz zdając się lekko zdenerwowany. — Domyślam się, że czujesz pogardę. Masz
rację, Bellatriks zrobiła w życiu wiele złego, ale to nie znaczy, że nie może
jej zależeć. — Jego zdeterminowane spojrzenie złagodniało. — Wiesz, jak
przetrwała te piętnaście lat wśród dementorów? Dzięki tobie. Świadomość, że ma
córeczkę pomogła jej się nie poddawać. Twój ojciec zrobił wszystko, abyś nie
poznała prawdy, ale ona wciąż ma nadzieję, że będzie mogła cię zobaczyć.
Spuściłam wzrok, usiłując sobie
wyobrazić te mroczne oblicze kobiety pod okryciem czułości i tęsknoty. Moje
myśli usiłowały ukształtować ten obraz, ale był on bardzo niewyraźny. Dziwne,
ale w tej chwili naprawdę chciałam go zobaczyć w dobrej ostrości.
— Powiedzieć ci coś jeszcze? — zapytał
rozemocjonowany Ślizgon. Nie byłam zdolna odpowiedzieć, ale on wcale tego nie
potrzebował. Nachylił się nade mną tak, że niemal czułam na twarzy jego szept. —
Wiem to wszystko, ponieważ mój ojciec jest śmierciożercą. I ja też mam kontakty
z poplecznikami Czarnego Pana.
— Co takiego? — Błyskawicznie odsunęłam
się od niego, jakby ta niespodziewana wiadomość mnie oparzyła.
Barty zawsze wydawał mi się… kimś dobrym.
Taki cichy i pilny uczeń z czystokrwistego rodu. Nie był zniszczony złośliwością i egoizmem jak niektórzy koledzy z Domu Węża.
Nie podejrzewałam, że mógłby zadawać się ze złymi ludźmi. Nie on. Ale jak
mogłam tak mówić, skoro prawie nic o nim nie wiedziałam? I czego się właściwie
spodziewałam, skoro wypowiadał się o mojej mamie Bellatriks z takim
szacunkiem?
Chłopak, dostrzegając mój strach,
zgasił zapał w swoich oczach, wstał z miejsca i zbliżył się do mnie.
Obserwowałam go bez słowa, napinając mięśnie twarzy.
— Okej, okej. Wiem, że to wszystko może
przerosnąć — zreflektował się, po raz kolejny otulając mnie spokojem i
delikatnością swojego głosu. Jego dłoń dotknęła mojego ramienia, na co ja
uniosłam brwi i spojrzałam mu w oczy, których nie mógł mieć ktoś o złym sercu. —
Fiono, boisz się mnie?
— Nie — odparłam zgodnie z prawdą, co
nieco rozproszyło moje zdenerwowanie. On zabrał swoją dłoń, a ja powoli
podniosłam się z krzesła. — Tylko… potrzebuję czasu, aby przemyśleć to, co mi
powiedziałeś. Pozwolisz?
— Jasne, że tak. — Uśmiechnął się
łagodnie, nie do końca ukrywając w oczach błysk ulgi i zadowolenia. — Tylko
proszę, nie trzymaj się stereotypów. Czerń nie zawsze ma jednolity odcień.
Skinęłam niemo głową i miałam zamiar
się odwrócić, kiedy jego palce spoczęły na guziku mojego granatowego płaszcza i
go zapięły. Na moment znaleźliśmy się tak blisko, że nasze oddechy łączyły się
w jedno. Serce zabiło mi o jeden raz szybciej.
— Robi się coraz zimniej, nie chcę, żebyś
się przeziębiła — wyjaśnił niewinnie Barty, kończąc swoją robotę. Teraz byłam
zapięta po szyję.
Nie wiedziałam, co odpowiedzieć na jego
słodką i dziwną zarazem troskę, dlatego tylko ułożyłam usta w delikatny uśmiech. Chłopak wciąż stał jedynie o krok ode mnie. Z zaskoczeniem zauważyłam, że jego oczy skrywają pewien niepokój.
— Ufam, że nie powtórzysz nikomu tej
rozmowy.
Tak właściwie to nawet nie miałam komu.
— Twój sekret jest u mnie bezpieczny — szepnęłam, wciąż nie mogąc uwierzyć, że patrzę w oczy przyszłemu śmierciożercy. Powinno mnie to oburzyć. Powinnam uciec od niego. Powinnam zawiadomić tatę. Ale prawdę mówiąc, nie czułam takiej potrzeby. Coś w Barty'm wzbudzało moje zaufanie, z każdą chwilą większe.
— Nasz sekret, Fiono. — Ślizgon mrugnął do mnie
porozumiewawczo, wyraźnie odzyskując humor, a ja stwierdziłam, że słowo nasz w jego ustach wcale nie brzmi tak
złowieszczo. Machnęłam mu ręką na pożegnanie i zniknęłam za drzwiami wyjściowymi
posępnego pubu.
Na dworze powitał mnie silny wiatr, więc w myślach podziękowałam chłopakowi za fatygę opatulenia mnie szczelniej płaszczem. Po kilku chwilach jednak nie odczuwałam już na skórze chłodu pogody. Rozmyślaniami oddzieliłam mój umysł od świata zewnętrznego. Byłam tak tym pochłonięta, że przy wsiadaniu do powozu nie obejrzałam się nawet za Bradleyem.
Nie wiedziałam, co mam myśleć. Czy całą
swoją wiarę powinnam położyć na szali zbudowanej ze słów Barty’ego? A może
powinnam napisać do ojca i zażądać pokazania mi zdjęcia matki? A może w ogóle
powinnam zapomnieć o czasie spędzonym pod dachem Świńskiego Łba i żyć dalej? W
końcu przeszłość to tylko kupa popiołów. Ważniejsze było stworzenie dobrej
przyszłości — ukończenie szkoły, uporanie się z miłosnymi rozterkami,
rozpoczęcie kariery, założenie rodziny.
Kiedy kładłam się spać, nie mogłam się
powstrzymać od zerknięcia na moje współlokatorki. Debby rozczesywała pasma brązowych włosów, a
Alexa Clearwater leżała na brzuchu i również próbowała zasnąć. Ogarnął mnie
nagły smutek i… zazdrość. One miały rodziców i to takich, którzy je kochali i
nie okłamywali. Dlaczego to ja zostałam pokarana przez los, czym zawiniłam? Nie
chciałam takiej matki, nie chciałam…
Ona wciąż ma nadzieję, że będzie mogła cię
zobaczyć.
Te słowa trzymały mojego ducha w
niespokojności, w wahaniu pomiędzy paniką a akceptacją. Próbowałam sobie
wmówić, że zabójczyni wielu istnień nie może płakać nad utraconą córką, która
była jedynie owocem pochopnego romansu, jednakże nie mogłam z siebie zrzucić
poczucia winy za takie myślenie. W końcu to moja domniemana matka — nie
powinnam jej skreślać. Kto powiedział, że
śmierciożerca nie może kochać?
Z jękiem przekręciłam się z boku na
bok, nie mogąc zapaść w sen.
— Fiono, mogłabyś już zasnąć? — zza
kotary usłyszałam głos Debby, w którym kręciły się nuty chłodnej uprzejmości
oraz irytacji.
A było tu tak spokojnie, gdy panna
Kidam leżała w skrzydle szpitalnym… Niestety, skoro mogła sobie łazić po
Hogsmeade i zużywać energię na całowanie, wyzdrowiała już na tyle, by wrócić do
dormitoriom. Od tego czasu nie zamieniłyśmy ze sobą ani słowa.
— Coś ci się nie podoba? — warknęłam
mechanicznie, chcąc wyładować na kimś swój gniew. Poza tym wciąż żył we mnie
ten ból, który Debby i Bradley mi zadali, wspólnym ruchem wbijając ostry nóż w moje
serce.
W pomieszczeniu na chwilę zawisła
cisza. Widocznie brązowowłosa nie spodziewała się po mnie takiej odważnej
odzywki, jednak nie zrobiła nic, by załagodzić spór. Wręcz przeciwnie, dołożyła
kolejne drewno do ogniska kłótni.
— A i owszem, twoje wieczne wiercenie
się i pojękiwanie. Nie obchodzi mnie, czy masz okres, jest już cisza nocna i
ludzie chcą spać! — odparła z jadem. Oczami wyobraźni ujrzałam, jak jej źrenice
zmniejszają się w szparki, skóra zamienia w łuski, a z ust wychodzi rozdwojony
język węża. Omal nie parsknęłam idiotycznym śmiechem.
— Ach, zapomniałam, przecież tak mało ostatnio spałaś, co? — zakpiłam,
dziwnie ożywiona faktem, że mogę przynajmniej przeszyć dziewczynę strzałą ze złośliwych
słów.
— Jak ci nie wstyd?! — oburzony głos
Debby znacznie się podniósł, demaskując zranienie. — Nie mam pojęcia, dlaczego
Bradley uważa, że jesteś coś warta! Myślę, że wkrótce zmieni zdanie!
No tak. Cios za cios. Jeszcze wczoraj
jej bezlitosne zdanie przyprawiłoby mnie o płacz, teraz jednak tylko podsyciło
złość. Najchętniej znów rzuciłabym klątwę, ale chciałam ominąć lawinę wiążących
się z tym kłopotów.
— Dziewczyny, teraz obie zakłócacie
ciszę nocną — odezwała się ostrożnie Alexa ze swojego łóżka.
— Myślisz, że mnie obchodzi, co obydwoje o mnie myślicie? Mam to głęboko w dupie! — niemal wykrzyczałam, udając, że nie słyszę naszej
współlokatorki. Zaraz jednak mój natężony głos ustąpił miejsca cedzącemu
szeptowi. — To ty nie masz wstydu. Pochodzisz sobie z nim pół roku, a potem
czmychniesz do ramion innego, jak zawsze, jak rasowa zdzira…
— Hej, za dużo sobie pozwalasz! Wypluj
te słowa! — Usłyszałam skrzypnięcie materaca, potem szybkie kroki bosych stóp
po dywanie, a następnie szelest odsuwanej kotary. W półmroku ujrzałam Debby i
jej ciskające błyskawicami oczy. Moje myśli mimowolnie powędrowały ku różdżce
leżącej na stoliku nocnym, kilka cali ode mnie…
— Dziewczyny! — upomniała nas
lekko wystraszona Alexa, jednakże jej wołanie odbiło się od nas niczym groch o
ścianę.
— Wypluj to, ty mała cholero! —
wrzasnęła ogarnięta szałem złości brązowowłosa. Wcale nie wyglądała już tak
niewinnie i urokliwie, jak miał w pamięci Bradley. Zdawała się być teraz upiorną
gorgoną. Byłam zdumiona, że wcześniej nie dostrzegłam ukrytego w niej cienia.
Przez głowę mi przeleciało pytanie, jak
by postąpiła w takiej sytuacji moja matka?
Pewnie użyłaby odpowiedniego zaklęcia.
— Co, boisz się prawdy? — jakimś cudem
udało mi się wymyślić dotkliwą ripostę, nie wykrzywiając twarzy w takim gniewie
jak ona. Chciałam być opanowana. Tak jak dziś Barty.
Następny moment wydarzył się w
rozmazanym pośpiechu, w którym wszelkie myśli zostały w tyle. Debby uniosła
niebezpiecznie rękę, ja zacisnęłam usta i zwinęłam dłoń w pięść, aby po
wyminięciu ciosu zadać jej własny. Do rękoczynów jednak nie doszło, bo nagle rozbłysło kolorowe zaklęcie, od
którego obie się odbiłyśmy. Brązowowłosa wylądowała na dywanie jak wyrzucony worek
śmieci, natomiast ja sama gruchnęłam o ścianę. Nie poczułam jednak bólu.
— Co jest z wami, do diabła? — Przed
swoim łóżkiem stała niska dziewczyna o mysich włosach, trzymając w ręce różdżkę. Jej
oczy wypełniało przykre zdumienie. W myślach podziękowałam Alexie za reakcję,
natomiast fizycznie mogłam jedynie uspokoić oddech.
Debby powoli podniosła się z ziemi, nie
zaszczycając mnie spojrzeniem i wróciła na swoje miejsce, mocnym szarpnięciem
zasuwając kotarę i szczęśliwie znikając mi z oczu.
— Mam rzucić zaklęcie oddzielające? —
zapytała mnie Alexa z nutą wyrzutu. Miała na myśli urok, który stworzy pomiędzy
łóżkami niewidzialny mur.
— Gdybyś mogła — mruknęłam przez
zaciśnięte zęby. Druga współlokatorka niczym mi nie zawiniła, jednak i tak
cisnęłam w nią kawałkiem swojego gniewu, bez słowa pożegnania chowając się wśród
niebieskich fałd materiału osłaniającego łóżko.
Dobiegło mnie ciężkie westchnięcie i
szept formułki zaklęcia oddzielającego. Ucieszyłam się, bo to pomoże mi spać
spokojniej.
Nie, bynajmniej nie obawiałam się ataku
Debby. Martwiłam się, że to moje nerwy nie wytrzymają i zrobię coś, czego będę
potem żałować.
Mocno przycisnęłam poduszkę do mojej obolałej
głowy i usiłowałam wkupić się w łaski snu. Po jakimś czasie wszystkie
uczucia i myśli straciły ostrość, zamieniając się w rozmazane obłoki kolorów.
Wreszcie nowy rozdział. Ale mi głupio, że tak długo nic nie dodawałam. Właściwie dziś zdarzył się cud i znów powróciła wena na tego bloga. Nie wiem, jak to będzie dalej. Nowa notka powinna pojawić się dość szybko, bo już mam ją napisaną, a potem się zobaczy. Muszę walczyć o to opowiadanie, bo jest dla mnie ważne.
Od razu uprzedzam, że u mnie Bella będzie troszkę inna, ale jak już to mówiłam, nie zamierzam robić z niej czułej matki. Wiem, że na razie może się na to zapowiadać, ale postaram się z tego wywinąć :P
Zmieniłam szablon. Tamten był naprawdę piękny, ale przez te ponad dwa miesiące już zdążył mi obrzydnąć. Ten moim zdaniem też jest zachwycający. Brawa dla Shy ^^
Mam nadzieję, że znajdą się jeszcze czytelnicy, którzy zechcą powrócić do perypetii Fiony. Dziękuję Wam za wytrwałość :) Zdaję sobie sprawę, że już trochę zapomnieliście, co się dzieje w tej historii, ale starałam się mimochodem wplatać jakieś przypomnienia.
Pozdrawiam i życzę wspaniałych wakacji :)
Mi nardzo podobal się ten rozdział i oczywiście będę zaglądać i czytać kolejne rozdziały.
OdpowiedzUsuńWkurza mnie ta cała Debby. Taka z niej była cudowna przyjaciółka a po tym wszystkim nie ma w sobie za grosz cipłych mysli o Fionie. Czekam na rozdział w którym albo zniknie na dłuższy czas z myśli głownej bohaterki, albo rozstanie się z Bradleyem.
Trochę ziwny jest ten Barty. Hym... Dziwi mnie to, ze nie bał się wyjawić prawdy o "zawodzie" swojego ojca i swoim przyszłym. Cóż, czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam
Bardzo się cieszę, że zamierzasz zostać z moją historią i dziękuję Ci za opinię :)
UsuńNo, Debby robi się irytująca, ale nie wzięło się to całkowicie z powietrza ;)
O, tak, Barty jest dziwny nawet dla mnie samej - staram się jakoś ogarnąć jego postać, chociaż taki dość ekscentryczny bohater zawsze się przydaje ;) Wyznał prawdę o zawodzie ojca, bo się rozkręcił xD Poza tym zaufał Fionie.
Pozdrawiam :)
Mi też się bardzo podoba ten rozdział ^^. Fajnie, że wróciłaś. Och, i masz świetny szablon, pamiętam że kiedyś miała go Liley. Uwielbiam go :). Choć nieco ci się chyba popsuł, bo kolumna zachodzi na zdjęcie dziewczyny.
OdpowiedzUsuńRozdział wyszedł dobrze. Uważam, że dobrze wyszło ci przedstawienie reakcji Fiony. Chyba każdy na jej miejscu byłby zaskoczony, gdyby dowiedział się czegoś takiego, zwłaszcza że ojciec przez całe życie mówił jej coś innego. Pewnie ten fakt, że przez tyle lat była okłamywana, może nie najlepiej rzutować na jej relacje z rodzicielem.
Tylko mnie dziwi, jaki Barty mógł mieć interes w tym, żeby jej to wszystko opowiedzieć? I niby dlaczego tak mu zależało na Belli bądź też na jej córce, aby zdecydować się ujawnić jej prawdę? Bo na pewno nie zrobił tego ot tak, dla jakiegoś kaprysu, a myślę, że miał w tym jakiś cel.
Troszkę dziwnie mi czytać o Belli kochającej córkę, no ale to twoja wizja, może więc nieco odbiegać od oryginału, choć mam nadzieję, że jak Bella się pojawi, o ile pojawi się osobiście, zachowa w miarę kanoniczny charakter :). W sumie na blogach grupowych były popularne córki Belli, ale kanon raczej milczy na ten temat, więc nie uważam tego za nieprawdopodobne czy naciągane.
Ale skoro nawet nie obejrzała się za Bradleyem, to o czymś świadczy.
Debby nadal zachowuje się wrednie. Z jednej strony, nie ma się co dziwić, a z drugiej... No, nie lubię jej po prostu. Wydaje się taka dość wredna i fałszywa, ale w sumie szkoda, że ich relacje się zepsuły, ale cóż, ludzie dorastają i choć jako małe dziewczynki mogły się lubić, niekoniecznie muszą dogadywać się teraz. Dobrze jednak, że ta Alexa je rozdzieliła, bo mogłoby znowu dojść do jakiegoś nieszczęścia i kłopotów.
Ogólnie to fajne opisy i wgl :).
Cieszę się, że nadal chcesz czytać tę historię :)
UsuńMożliwe, że popsuł się dlatego, że trochę rozszerzyłam kolumnę z tekstem, żeby więcej treści zmieściło się w poziomie :P Mój błąd, chyba to poprawię.
Barty na pewno nie pomógł Belli tylko z powodu życzliwości, aczkolwiek jego motywy (które wyjaśnię za rozdział czy dwa) też nie będą specjalnie odkrywcze ;)
Heh, ja od razu przyjęłam, że moja historia będzie niekanoniczna ze względu na Fionę, ale faktycznie nawet w oryginale Bella mogła mieć córkę (aczkolwiek pewnie nie utrzymywała z nią kontaktów). Przedstawienie Bellatriks będzie ciężkie. Wiem, że muszę się do tego przyłożyć.Ale znam takie przypadki kobiet (znam z książek i filmów, nie z normalnego życia, jakby co), które są wredne i bezwzględne, a jednak przejmują się swoimi dziećmi.
Dziękuję Ci ślicznie za opinię i pozdrawiam :)
Teraz już wiem jedną rzecz. Debby to naprawdę wkurzająca mnie bohaterka, która lada moment doprowadzi mnie do eksplozji. Nie rozumiem, jak Fiona mogła się z nią przyjaźnić przez tak długi czas. Z drugiej strony nasza główna bohaterka w końcu pokazała charakterek. Nie powinna długo zamartwiać się tym Bradleyem. Myślę, że teraz będzie o wiele bliżej z Bartym :)
OdpowiedzUsuńRozdział świetny i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
Dziękuję :)
UsuńTak, Debby potrafi być wkurzająca, zwłaszcza, gdy czytacie oczami Fiony. A kiedy porządnie się pokłócimy, wychodzą z nas niemiłe cechy.
Pozdrawiam :)
Zacznę od przeproszenia cię. Miałam napisać komentarz tydzień temu, ale byłam u wujka, gdzie nie dało się dodać komentarza. Oczywiście wszystkie zaległe rozdziały - włącznie z dziesiątym - nadrobiłam.
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc bardzo mnie zaskoczyłaś. W początkowych postach stosowałaś dużo, bardzo dużo metafor. Ostatnio to trochę się zmieniło. Rozumiem, że w wypowiedziach bohaterów raczej nie będziesz pisać takim językiem, jakim opisujesz odczucia, reakcje Fiony i wydarzenia, ale mam nadzieję, że tych metafor nie będzie ubywać :D
Teraz trochę o wydarzeniach. Poniekąd spodziewałam się tego, że Bradley nadal będzie z Debby, ale i tak było to dla mnie ogromnym zaskoczeniem. Przecież spędzał z Fioną tyle czasu. No ale cóż, to ty piszesz ;P Muszę też zaznaczyć, że Debby bardzo się zmieniła, bo przecież nie była taka od samego początku. Inaczej Fiona nie przyjaźniłaby się z nią, bo przecież nie miała klapek na oczach, prawda?
I ten ślizgon. Nie potrafię uwierzyć, że tak po prostu chce pomóc Fionie i jej matce spotkać się. W tym jest jakiś haczyk, na pewno. Bo jaki ślizgon zechciałby po prostu, sam od siebie komuś pomóc? xd Jednak to nie przeszkadza mi wyczekiwać kolejnego ich spotkania :D
Na tym kończę, pozdrawiam, Asuria :**
Ps. Dziękuję za komentarz u mnie :)
Nic się nie stało, ważne, że wszystko nadrobiłaś :)
UsuńO, fajnie, że zauważyłaś zamianę. Postanowiłam przystopować z tymi metaforami. Zdania na ten temat były podzielone. Ja sama zauważyłam, że można pisać w sposób w miarę barwny, ale bez używania takich dziwactw, których niektórzy mogą nie zrozumieć. Czasami mimowolnie tworzy mi się taka metafora, więc na pewno nie wyeliminuję ich całkowicie, ale trochę zmniejszę ich ilość. Co za dużo to niezdrowo ;)
Tak, dziewczyny wraz z ostatnią klasą i wchodzeniem w dorosłość zaczęły się zmieniać. Ich poglądy na świat oraz ukochany chłopak zaczęły je poróżniać. Teraz Debby będzie oczerniana w oczach Fiony, ale należy pamiętać, że obie nie są bez winy, a przy kłótniach często tracimy panowanie nad sobą.
Sprawa z Barty'm też za jakiś czas się wyjaśni. Chłopak ma pewien powód. I należy pamiętać, że Barty nie jest jakimś tam po prostu ślizgonem :P
Pozdrawiam i dziękuję za komentarz :)
Ja tam nie zapomniałam na czym się skończył rozdział. Wręcz wyczekiwałam rozdziału z niecierpliwością, bo jednak zakończyłaś go w bardzo ciekawym momencie. Dlatego cieszę się, że pojawił się rozdział i naprawdę, walcz, kochana o to opowiadanie, bo jest naprawdę świetne;)
OdpowiedzUsuńNie dziwię się reakcji dziewczyny, bo jak można przyjąć to ze spokojem do wiadomości, że jej matką okazje się być jedna z najbardziej niebezpiecznych popleczników Voldemorta. Zastanawiam się właśnie nad słowami Barty'ego... Czy w tej kobiecie istnieje jakieś matczyne uczucie? Trudno mi to sobie wyobrazić, ale zobaczymy, jak to potoczy się dalej.
Coraz to bardziej ciągnie Barty'ego i Fiony ku sobie. Gest zapinania płaszcza dziewczyny bardzo mi się spodobał, a kąciki ust powędrowały do góry, gdy to przeczytałam ^^ Mam nadzieje, że ich znajomość się pogłębi i w końcu Fiona zapomni o uczuciu do Bradleya i przekona się, że tak naprawdę była w nim zauroczona.
Zachowanie Debby jest naprawdę karygodne, nie może na spokojnie powiedzieć, aby poszła spać, tylko tyle jadu w to włożyła. Ach, te sprzeczki obu dziewczyn są niepotrzebne. Mam nadzieje, że kiedyś te dziewczyny się pogodzą, choć szanse na pogodzenie się są dość zerowe.
A szablon cudny, tylko jakoś tak... tekst źle się czyta;( Może to przez to, że mam za małą rozdzielczość na laptopie i tekst rozdziału mam na grafice? No nic, jakoś wytrwam:)
Czekam niecierpliwie na ciąg dalszy ;)
Pozdrawiam :*
Pierwszy akapit Twojej wypowiedzi naprawdę mnie zmotywował. Dziękuję ^^
UsuńMasz rację, Barty i Fiona zaczynają się zbliżać do siebie, ale ich relacje będą dość skomplikowane, tzn. nie dam wszystkiego na talerzu. Cieszę się, że podobała Ci się ta scena z zapinaniem płaszcza, mnie również :P
Źle się czyta? Kurczę, tego właśnie się obawiałam. Z mojej strony mogę poradzić, żebyś powiększyła sobie ekran ctrl+. Szablon bardzo mi się podoba i chciałabym, żeby jeszcze z jeden rozdział tu powisiał ;)
Pozdrawiam :*
Przepraszam, że komentuje dopiero teraz. Cierpię na chroniczny brak czasu ze względu na pracę i żałuję, że nie mogę korzystać z wakacji.
OdpowiedzUsuńPo części zaczęłam rozumieć Fionę i jej żal do wszystkich i o wszystko. Wychowała się sama, ojciec nie zwracał na nią większej uwagi, a jak teraz się dowiedziała to okłamywał ją odnośnie jej matki. Już lepiej by było gdyby nie życzył sobie, aby Fiona o nią pytała. Przynajmniej łatwiej pogodziłaby się z tym, że to Bellatrix jest jej matką. Kiedy Barty wyznał jej prawdę to zaprzeczała, ale chyba zrozumiała, że chłopak nie ma podstaw żeby ją okłamywać. Chyba że Bella planuje jakiś wyskok. Z drugiej strony znajduje się w Akabanie i sama napisałaś, że będzie miała inny charakter niż kanoniczna Bellatrix. Jestem bardzo ciekawa jak ją wykreujesz.
Denerwują mnie te ciągłe kłótnie między Debby a Fioną. Zachowują się jakby miały po parę lat i ciągle rozpamiętywały wzajemne krzywdy. Skąd Fiona może wiedzieć, że Debby tym razem porzuci Bradleya dla jakiegoś innego faceta? I jakim prawem nazwała swoją byłą przyjaciółkę zdzirą? Czy ona kompletnie nie wie, co to słowo oznacza i kiedy się go używa. Chyba nie. Szkoda, że ich przyjaźń skończyła się na tym, że Alex musi rzucać zaklęcia rozdzielające i pilnować, aby się nie pobiły. Żal mi ich obu. Chociaż szczerze, to nazwałabym to żenadą.
Czekam z niecierpliwością na następny rozdział. I mam nadzieję, że już w przyszłym tygodniu będę mogła zaprosić na nową notkę u siebie. Nie mam czasu na wykończenie tego rozdziału. Ugh. I też jest mi strasznie z tego powodu wstyd.
Pozdrawiam serdecznie.
Nic się nie stało, kilka dni poślizgu to naprawdę niewiele ;)
UsuńDziękuję za opinię :)
No, chyba faktycznie byłoby lepiej, gdyby tata Fiony rozwiązał to w ten sposób. Ale sądził, że ona nigdy się nie dowie prawdy. Dam Belli trochę inny charakter, ale postaram się z tym nie przesadzić.
Racja, Fionę poniosło z tą zdzirą - Debby miała wielu facetów, ale to jeszcze nic nie znaczy. Ich kłótnie faktycznie mogą być męczące. Jeszcze kilka ich czeka w następnych rozdziałach, natomiast potem Fiona skupi się na czymś innym.
Czekam więc na nową notkę u Ciebie i pozdrawiam :)
Dopiero teraz dobrałam się do lektury odcieni czerni :D Ostatnio zatopiłam się w czytaniu od nowa Darów Anioła, że po prostu nie miałam ochotę na zmianę tematyki, ale w końcu moja niecierpliwość wygrała.
OdpowiedzUsuńBardzo lubie twój styl pisanie, jest jednocześnie pełen emocji, przemyśleń a z drugiej strony dość lekko się to czyta, przez co bardzo szybko pochłonęłam ten rozdział. Miałam wrażenie że ten rozdział jest nieco krótszy niż zwykle, prawda? A może po prostu nie poczułam tego rozdziału, ale to dobrze :D
Pierwsza scena, robi na mnie naprawdę dobre wrażenie. Chodź przyczepiłabym się do tego że Barty z taką łatwością wyjawia mu że ma kontakt ze śmierciożercami. Jak dla mnie to dość nieostrożny krok z jego strony, bo mimu odbytych kilku rozmów z dziewczyną powierzył jej bardzo wielki sekret, patrząc też na sytuacje jaka panowała wtedy w Hogwarcie, nie dowierzania w powrót Voldemorta. Zabrakło mi tutaj trochę tego, a przecież to ważne. Natomiast niesamowicie mi się spodobało wspomnienia właśnie o tytułowych odcieniach czerni, świetne odwołanie do tytułu opowiadania, nadanie mu większego sensu a nie zlepku dwóch wyrazów, które mają ładnie brzmieć.
Barty rośnie nam na coraz bardziej złożoną postać. Myślę że w sumie te słowa mogą odnosić się także do niego. Można by pomyśleć że jest ostatnią osobą która ma kontat z poplecznikami Lorda V., wydaję się być no nie wiem.. dobry. Chodź to może maska? Może tylko odgrywa taką rolę przed Fioną by mógł zaskarbić sobie jej zaufanie. Tego jeszcze nie wiem, ale naprawdę staję się jego coraz większą fanką.
Scena kłótni z Debby była naprawdę realna, to zabawne jak najlepsze przyjaciółki mogą się zmienić w najgorszych wrogów, przez chłopaka. Według mnie to naprawdę głupi powód, ale przecież takie rzeczy dzieją się na co dzień. Teraz jestem chyba po stronie Fiony. Wcześniej Debby wydawała mi się nieco bardziej poszkodowana. Ale teraz zmienia się w prawdziwą wiedźmę! Jak dla mnie skoro chcę zerwać kontakt z przyjaciółką - 0k. Ale nie może odpuścić jej i spróbować zrozumieć chodź trochę jej złości, poprzez wzgląd na wieloletnią przyjaźń. Jestem ciekawa jak zareaguję na to Bradley, ale pewnie o tym już w następnym rozdziale na który czekam i trzymam kciuki za twoją wenę.
Jeśli chodzi o szablon, jest dla mnie okropnie nieczytelny. Nie mogę się w ogóle skupić na czytaniu jak pod spodem mam napis i jeszcze duże fragmenty szablonu, a nawet twarz dziewczyny. Może to moje prywatne uczucie, ale uważam że szablon powinien być przede wszystkim czytelny, a na drugim miejscu atrakcyjny (ten jest naprawdę ładny ale jak dla mnie nie zdaję egzaminu :D)
Pozdrawiam!
Bardzo dziękuję za długi i miły komentarz :*
UsuńCzy rozdział jest krótszy? Sama nie wiem, przyjmijmy, że taki średni :P
Barty ufa Fionie, tak jak Fiona ma wrażenie, że może zaufać jemu. Wiem, opierają się na irracjonalnym przekonaniu. Może faktycznie Barty za bardzo się otworzył. Ale chciałam, żeby wyjawił jej to teraz. No i miło mi, że Cię zaciekawił.
Bardzo się cieszę, że zauważyłaś nawiązanie do adresu ^^ Tak, te słowa odnoszą się również do Barty'ego. Nie chciałam, aby można było go łatwo sprecyzować.
Nie wiem, kiedy będzie nowy rozdział, ostatnio łatwo się zniechęcam, ale na pewno kiedyś będzie.
Dużo osób narzeka na szablon, także chyba za niedługo go zmienię. Masz rację, czytelność przede wszystkim :)
Pozdrawiam.
rozdział podobał mi się, choć mam wrażenie, że bywały lepsze. ale nie marudzę. był dość długi, ładnie dawkowałaś opisy i dialogi więc jest ok.
OdpowiedzUsuńNie wiem co mam myśleć o Fionie. Czasem jej nie lubię czasem potrafię jej współczuć. Nie wiem jak to jest wychowywać się zdanym tylko na siebie. ma prawo być rozgoryczona, ael musi umieć z tym walczyć, a nie wyżywać się na swojej byłej przyjaciółce. ten wyskok był niesprawiedliwy.
Pozdrawiam!
Dziękuję za opinię :)
UsuńMyślę, że Twoje wrażenie o Fionie jest słuszne. To postać, która czasem denerwuje, a czasem budzi żal.
Pozdrawiam :)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńW porządku ;)
UsuńMożesz napisać na mojego maila - jmarzycielka@gmail.com
No, no, to teraz dziewczyna ma o czym myśleć. Mieć matkę, którą nienawidzi cały świat czarodziejów - nie ma co tu zazdrościć. Barty po stronie zła? A toś mnie zaskoczyła! Z początku wydawał się nieśmiałym chłopakiem, a ty proszę! Mam nadzieje, że nie będą próbować zrobić z niej złej osoby, chyba bym tego nie zniosła :D
OdpowiedzUsuńDruga cześć rozdziału świetna! Debby działa na nerwy. Prawda w oczy ją kole, no cóż. Skończyła się między nimi dobra przyjaźń, może to nawet szkoda? Hm... jestem ciekawa, czy dojdzie do spotkania z matką. Czekam więc niecierpliwie na kolejny rozdział!
Dziękuję za opinię :)
UsuńNo cóż, obawiam się jednak, że w Fionie zajdą zmiany i to średnio pozytywne, ale decyzje będą należeć do niej - Barty nie będzie naciskał.
Pozdrawiam.
Oł... maj... gasz... SZABLON *.*
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ci się podoba ^^
UsuńA jak jak zwykle ze strasznym opóźnieniem.
OdpowiedzUsuńPo pierwsze... GENIALNY SZABLON. Jest naprawdę bardzo, bardzo ładny :)
Po drugie, powiem ci, że lubię te sceny nienawiści pomiędzy Debby a Fioną xD Zachowują się naprawdę bardzo naturalnie, za co masz bardzo dużego plusa. Ah, ja też bym chciała tak naturalnie pisać.
Po trzecie, czuje romans, czuje romans xD Czyżby Fiona będzie chciała zatopić swoje smutki w ramionach Barty'iego? ;P Nie pogardziła bym, naprawdę ;P
No cóż, liczę na to, że niedługo pojawi się kolejny rozdział. Postaram się nie wpaść znowu z takim okropnym opóźnieniem
Pozdrawiam cię serdecznie i zostawiam informacje w spamowniku ;)
Cieszę się, że jesteś ^^ I dziękuję za opinię.
UsuńAkurat o scenach FionaxDebby nie pisze mi się łatwo, ale dobrze, że przynajmniej nie wychodzą one najgorzej.
Nie zaprzeczę, że pomiędzy Fioną i Barty'm jest chemia, ale nie chcę od razu przechodzić do romansu :)
Cieszę się, że podoba Ci się szablon.
Pozdrawiam serdecznie, a nowy rozdział u Ciebie... przeczytam chyba po powrocie z Włoch. Mam nadzieję, że to nie problem ;)
Dość mocno tęskniłam za tym opowiadaniem, już zapomniałam, że przez treść się lekko przepływa, a nie brnie. Doprawdy, Fiona idealnie pasuje na córkę Bellatrix, z wiekiem zaczyna się w niej budzić podobny, ognisty temperament, a niewyparzony język zaczyna wygrywać z łagodnością oraz romantycznością. Barty niczego nie owijał w bawełnę, wyjawiając od razu calutką prawdę. Przez to aura tajemniczości tej postaci osłabła, ale dalej uważam go za znacznie ciekawszego bohatera od Bradley'a, głupio zakochanego w pannie Kidam. Czuję, że wkrótce Fiona sama zapragnie spotkać się z mamą i przejdzie na ścieżkę zła... Kłótnia w dormitorium była naprawdę mistrzowska. Byłe przyjaciółki wylały na siebie górę jadu i pewnie skończyłoby się to źle, gdyby nie interwencja wspólnej koleżanki. Nie umiem stwierdzić, która wygrała konfrontację, bo zagrywka Debbie była równie miażdżąca jak Fiony. Mam nadzieję, że nie popuścisz tej relacji i będziemy mogli być świadkami jeszcze wielu podobnych spięć. Pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńPs. Jeśli chodzi o ten prywatny kontakt, to na razie nieważne. Odezwę się kiedy indziej :)
Ale mi się zrobiło miło, jak napisałaś, że się stęskniłaś. To bardzo ważne, szczególnie, że dodaję rozdziały ze sporymi odstępami ;) Ogólnie bardzo dziękuję za miłą opinię :)
UsuńCieszę się także, że widzisz w Fionie cząstkę Belli :) Barty faktycznie stał się trochę mniej tajemniczy, no ale kiedyś jego sekrety wyjawić trzeba. Ja również uważam, że jest ciekawszy niż Bradley.
Ok, w porządku, nie ma sprawy.
Pozdrawiam.
Bellatrix jako matka o.O' jestem w szoku i to niemałym.
OdpowiedzUsuńBarty przez swoje dobre chęci został pokrzywdzony i to bardzo, mam nadzieje ze ich przyjazn sie nie skonczy. czekam na nastepny, dodaje do linkow i zapraszam do siebie na prolog.
[traitors-kiss.blogspot.com]
Cieszę się, że udało mi się zaskoczyć i dzięki za dodanie do linków.
UsuńNie Barty, tylko Bradley :P Wiem, że to może się mylić.
Pozdrawiam.
Na wstępie przepraszam za taaaką zwłokę w skomentowaniu rozdziału u Ciebie, ale ostatnio miałam małą przerwę od blogów i dopiero teraz wracam w tej sferze 'do żywych' ;)
OdpowiedzUsuńW każdym razie jak zwykle bardzo dobrze się czytało, pewnie już o tym wspominałam, ale warto powtórzyć, że znakomicie opisujesz emocje targające bohaterami.
Cóż, jestem bardzo ciekawa, co w sprawie swoje matki postanowi zrobić Fiona. Nie spodziewałam się, że Bellatriks tak przejmuje się rolą matki, co przynajmniej wynika ze słów Barty'ego, i to dzięki myśli o córce przetrwała w więzieni. Ciekawe, jak wyglądałoby ewentualne spotkanie matki z córką? Czy byłoby pełne pozytywnych, czy raczej tych negatywnych emocji?
Podobał mi się fragment z kłótnią Fiony z Debby. Pokazał, że Fiona zdecydowanie ma coś z temperamentu swojej matki, co może ją doprowadzić do zgubnego zainteresowania Czarnym Panem i być może nawet da się Barty'emu wciągnąć w świat śmierciożerców?
Mam nadzieję, że niedługo po powrocie z wyjazdu dodasz tutaj jakąś nowość :)
Pozdrawiam serdecznie!
Jak widać, jestem strasznie leniwa, bo potrzebowałam miesiąca, by odpowiedzieć na ten komentarz. Wybacz! I nie masz się czym martwić. Dobrze rozumiem chęć przerwy od blogosfery.
UsuńOczywiście zamierzam w przyszłości doprowadzić do ich spotkania. Na pewno Fiona będzie wtedy miała mieszane uczucia.
Cieszę się, że zauważyłaś jakiś cień podobieństwa pomiędzy matką a córką.
Pozdrawiam i dziękuję za opinię ^^