niedziela, 20 stycznia 2013

Rozdział 4: ,,Zepchnięta z szachownicy, jak nic niewarty pionek''


 

19 września 1995
 

Do mojego kotła bólu i goryczy dołączyło się palące pragnienie posiadania matki. Chciałabym, aby ta doświadczona przez życie kobieta otuliła mnie swoimi ramionami, otarła łzy z policzków przy kojącym rytmie kołysanki i szepnęła na ucho pocieszające słowa, którymi załatałaby część dziury w sercu. A nawet jeśli nie mogłaby tego zrobić, gdyż odległość pomiędzy domem, a szkołą działała na niekorzyść, czekałabym na jej krzepiący list.
Tata pewnie również służyłby mi ramieniem, w które mogłabym się wypłakać, jednakże to nie to samo, już chociażby ze względu na jego płeć. Zresztą, miłosne sprawy to temat, który w naszych rozmowach omijaliśmy szerokim łukiem. Kiedyś tylko usłyszałam, że decyzja o związku wymaga poparcia ze strony czasu.
Teraz byłam pewna, że podeptałam tą radę. Nie oglądałam się na nic – ani na zasady czasu, ani na naukę rozumu. Po prostu kierowałam się sercem. I to mnie zgubiło.
Nie cierpiałam tego pulsującego we mnie organu. Gdybym mogła go wyrwać…wszystko byłoby prostsze.  
 
 
***
 
 
20 września 1995
 

Jakimś cudem wróciłam do zajmowanej przez krukońskie społeczeństwo wieży. Jakimś cudem moje łzy przemknęły niezauważenie przez tłok pokoju wspólnego. Jakimś cudem odnalazłam łóżko i wskoczyłam w kojące ramiona snu.
Poranek był gorszy. W mojej głowie pulsował nieznośny ból, nos zatykały grudki kataru, a serce zdawało się zamienić w wypełnioną ołowiem beczkę. Nie czułam ani grama chęci, aby wstać i zmierzyć się ze światłem rzeczywistości, a równocześnie perspektywa leżenia i rozdrapywania rany też mnie dobijała. Najchętniej wróciłabym do domu – tam jakoś odgrodziłabym się od złych wspomnień rodzinnymi ścianami oraz obecnością taty. Ale tutaj…byłam bezbronna i czekało mnie zalanie gorzkimi obrazami.  
- Fiona, jak się czujesz? – usłyszałam znajomy głos. Dopiero po chwili zorientowałam się, że wydobywa się on ze zdradzieckich ust Debby, a to odkrycie spotęgowało moje zrezygnowanie. Chciałam uparcie milczeć, jednak wtem kotara się rozsunęła i ujrzałam pochylającą się nade mną sylwetkę przyjaciółki.
No, może nazwijmy ją przyjaciółką z przeszłości, bo mój stosunek do niej na dzień dzisiejszy jeszcze nie nabrał wyraźnego kształtu. A coś mi mówiło, że to nie będzie nic pozytywnego.
Pierwszą myślą, jaka mnie naszła, gdy zobaczyłam wyrażającą delikatne zmartwienie twarz Debby, był zamiar rzucenia się na dziewczynę. W moim wnętrzu wybuchnął ogień gniewu i żalu, podsycający ciało do działania. Spoliczkowanie tej obrzydliwej złodziejki potrwa tylko moment…
Opuściłam wzrok na biel kołdry, zaskoczona gwałtownością i mocą swoich planów, które w ogóle nie były w moim typie. Wciągnęłam głębiej powietrze do płuc w celu uspokojenia się. Wiedziałam, że żaden motyw nie upoważnia mnie do rękoczynów.
- Wszystko w porządku? – musiałam mieć dziwną minę, bo w tonie Debby pojawiło się zaniepokojenie. - Wczoraj wcześnie poszłaś spać i teraz wyglądasz tak jakoś blado…Przeziębiłaś się?
Nie twoja sprawa! Idź do diabła i daj mi spokój! To wszystko jest splamione twoją winą, a ty śmiesz jeszcze bezczelnie zadawać takie pytania!
Coś we mnie domagało się wykrzyczenia prawdy, jednakże wizja, w której obrzucano mnie ośmieszeniem za moje uczucia, nieco ostudziła ten zapał. Pojęłam, że jestem pionkiem na przegranej pozycji. Jakikolwiek krok bym podjęła, Debby i tak zagarnie Bradley’a dla siebie. W końcu od lat szkoliła się w sztuce uwodzenia. Jedyne, co mogłam zrobić, to zachować resztki godności i usunąć się w cień, niczym w jednej z bajek, którą tata otulał mnie do snu – w opowieści tej syrena spotkała się z nieodwzajemnionym uczuciem, ale zamiast przeszyć gniewem swojego ukochanego księcia i jego narzeczoną, wybrała skok w spienione fale morza. Bajkowy los jednak nie opływał okrucieństwem i sprawił, że morska boginka zmieniła się w córę powietrza, siejącą po świecie dobro.
- Chyba tak…- pociągnęłam nosem dla podkreślenia słuszności tej tezy, w myślach zastanawiając się, co jest nie tak z moim mózgiem, że opieram wiarę w lepszą przyszłość na wymyślonej historyjce dla dzieci. – Ale pewnie szybko mi przejdzie.
- Mam nadzieję. A teraz posłuchaj – dziewczyna bez pozwolenia zajęła miejsce na skraju mojego łóżka, chwyciła mnie za nadgarstki i poczęstowała szerokim uśmiechem. Jej brązowe oczy błyszczały jak umoczone w eliksirze radości kamyki. Dawno nie promieniowała takim szczęściem. – Wczoraj pocałowałam Bradley’a! Rozumiesz to? Naszego Bradley’a!
Scena z ostatniego wieczora na nowo wybuchła w mojej głowie i poraziła mnie swoją ostrością. Frustracja omal nie wstrząsnęła moim ciałem.
- Naprawdę? A jak to się stało? Nie wiedziałam, że wy… - zużyłam naprawdę sporo energii, aby mój głos się nie załamał w żałosnym akcie, choć pod koniec gardło mi się ścisnęło, blokując przepływ słowom.
- Ja też do końca tego nie rozumiem, to było takie spontaniczne, a zarazem prawdziwe…W jednej chwili byłam na jego treningu, w drugiej on mnie przytulił z radości, a w kolejnej…- rozmarzone westchnienie Debby dobitnie dopowiedziało końcówkę. – Och, nie wierzę, że to mówię, ale czuję, że on jest tym właściwym. 
- To…świetnie – wydusiłam w miarę optymistycznie, a następnie udałam, że opanował mnie atak kataru. Psikając, kuląc się i przykładając dłonie do twarzy, udało mi się zatuszować napływające do oczu łzy i wzbierający się w gardle histeryczny śmiech.
Jeszcze nigdy nie tkwiłam w takiej otchłani beznadziei.
 
 
***
 
Wrzesień 1995

Przez kolejne dni miałam wrażenie, że pomyliłam rzeczywistości. Że ten świat jest snem, a nocne mary jawą. Że należący do innej Bradley to tylko okrutny wytwór mojej podświadomości, a tulącego mnie ramionach chłopaka zbudowała prawda.
Ale ile można chować się pod płaszczem własnej ułudy?
Byłam wyjątkowo głupia jak na Krukonkę, ale w końcu i mnie dopadły palce olśnienia.
Prawda była taka, że Bradley - ten mój, ten z krwi i kości, ten najcudowniejszy – oddał swoje serce Debby, a ta decyzja napawała go szczęściem. Bardzo chciałam wierzyć, że spryskało ich tylko przelotne zauroczenie, że ten związek wkrótce się wypali, że jeszcze mam szasnę.
Ale nie mogłam.  
Nie mogłam nie zauważyć przeklętych ogników radości, tańczących w obrębie jego tęczówek, kiedy na horyzoncie pojawiała się panna Kidam. Nie mogłam wymazać z pamięci ich przytulających się na każdym kroku ciał. Nie mogłam pozbyć się nasączonego bezczelnością głosu Debby, który ciągle atakował mnie opowiadaniami o nowej ścieżce w jej życiu. 
 Nie rozumiałam, jak to się właściwie stało. Przyjaźniłam się z obydwojgiem i nigdy nie widziałam żadnych podejrzanych symptomów. Bradley i Debby lubili ze sobą przebywać, lubili połączyć się w śmiechu, lubili sobie pomagać – ale to świadczyło jedynie o serdecznych stosunkach między nimi, a nie o uczuciu. Dla mnie zdawali się być zupełnie inni, wręcz niepasujący do siebie – ona gadatliwa, energiczna, niestała, a on zrównoważony, pracowity, dojrzały. Sądziłam, że to ja jestem tą, która może dociec do istoty jego natury, okazać zrozumienie jego poglądom, osiąść się na łączących nas tematach. Myślałam, że ze względu na bratniość naszych dusz będziemy stanowić lepszą parę. Jak widać myliłam się. W jego typie wcale nie były spokojne i empatyczne dziewczynki, ani też próżne i wulgarne pannice, ale otwarte i pełne pasji niewiasty. Żałowałam, że nie mogę odwzorować się na osobowości Debby – po prostu mój własny, nudny charakter trzymał mnie w swoim obramowaniu i nie chciał wypuścić. Zresztą, teraz już za późno. Wszystko, co zrobiłam, aby zbliżyć się do Bradley’a i wszystko, co planowałam w przyszłości…straciło barwę sensowności. Fiona Savage została zepchnięta z szachownicy, jak nic niewarty pionek. Na polu zostali tylko król i królowa – rozpierani radością zwycięscy. Widocznie przeoczyłam wiele spraw, skoncentrowana na fantazjowaniu o pięknej miłości. Może faktycznie między Debby, a Bradley’em nastąpiły jakieś flirciarskie gesty? Może prowadzili ze sobą rozmowy częściej, niż zarejestrowałam? A może coś kwitło między nimi już na krańcu szóstej klasy, a ja, idiotka, nawet o tym nie pomyślałam?
Ta cała sytuacja zostawiła bolesne piętno na moim życiu. Z trudem zachowywałam na twarzy maskę spokoju, a usta wykrzywiałam w imitacji uśmiechu, choć moje wnętrze ginęło w krzyku. Straciłam apetyt, bo wszystkie potrawy miały taki sam smak. Omawiane na lekcjach materiały nie wchodziły mi do pękającej czaszki. Wieczorami na moją poduszkę spadał deszcz łez. Ilekroć widziałam naszych kochanków, dostawałam bólu głowy i musiałam się od nich oddalić.
Ta stara Debby zauważyłaby, że coś jest ze mną nie tak, że przechodzę jakieś załamanie, że cierpię. Ale zanurzona w miłości wersja przyjaciółki zdawała się być ślepa i głucha na moje zachowanie, jakby jej głowę wypełniała tylko jedna myśl. Jej szczęśliwy stan podlewał we mnie nasiona nienawiści, które kiełkowały z każdym dniem. Wiedziałam, że kiedyś nie zdołam ich ukryć – w niemiły sposób wypełzną przez moje gardło na świat dzienny.
Ale to na twarz Bradley’a nie cierpiałam kierować spojrzenia najbardziej. Jego postać zdawała się boleśnie parzyć moje serce. Starałam się posyłać mu miłe uśmiechy i patrzeć w oczy podczas konwersacji, aby zachować pozory normalności, lecz w środku coś się we mnie gotowało. Chciałam jednocześnie się rozpłakać, uderzyć go w policzek i złapać rozpaczliwie za ramiona. Ze względu na niestabilność moich emocji oraz zamiarów wolałam ograniczyć z nim kontakt.
Może zauważyłby dziwność w moim zachowaniu, gdyby jego myśli ciągle nie goniły za Debby. Ta dziewczyna zatruła mu sobą zmysły. Nie mogłam patrzeć, jak jego autonomia pęka, a on sam staje się kolejnym chłopakiem na sznurkach, za które pociągała panna Kidam. Wielokrotnie twierdziła, że traktuje ten związek na poważnie, ale ja jej nie wierzyłam. Już nigdy więcej nie zamierzałam obdarzyć jej zaufaniem, bo przestała być moją przyjaciółką. A może nigdy nie powinnam ją tak nazywać? Nasza przyjaźń nie była wystarczająco silna, skoro chłopak mógł ją rozbić...
A może Bradley też był winowajcą? Co, jeśli rozmawiał ze mną tylko po to, aby zbliżyć się do mojej atrakcyjnej koleżanki? A co, jeśli  nasz ograniczony teraz kontakt jest mu na rękę?
Nie dbałam już o to. Wypalił mi w sercu wielką dziurę, która wchłaniała wszystkie pozytywne uczucia i potęgowała te złe. Wiedziałam, że nie zrobił tego celowo, ale zastanawiałam się, czy gdyby znał moje myśli, przejąłby się tą sprawą i nie pozwolił mi cierpieć? Ja jednak nie zamierzałam mu wyznać prawdy, już nie. Nie chciałam utonąć we wstydzie. Nie chciałam mu zawracać głowy swoją osobą. Usnęłam się w cień...
Po jakimś czasie zdałam sobie sprawę, że oszukuję samą siebie. Że wcale nie zrezygnowałam, nie wyrwałam z serca nadziei, próbowałam się z powrotem wdrapać na pole walki. Zaczepiałam się o każdy ciepły uśmiech, który mi posyłał, tak jak tonący chwyta się koła ratunkowego. Jakbym z tych odłamków serdecznego ułożenia ust chciała stworzyć bramę nadziei na byt naszego uczucia.
Powinnam się zadławić tą naiwnością.

***
 

1 października 1995


 

- Słyszałaś o Balu Absolwentów Hogwartu?
Oderwałam spojrzenie od cegieł książek, które leżały na naszym stoliku w bibliotece, i przeniosłam je na Debby, unosząc pytająco brew. Prawdę mówiąc, nazwa ta mówiła mi co nieco, ale nie zamierzałam przejawić w stosunku do niej żadnego entuzjazmu.
 Rysy twarzy Debby na chwilę utworzyły minę zdumioną, a potem zmieniły się na pełną przejęcia. Dziewczyna błyskawicznie przeniosła się z krzesła na blat stołu, gniotąc zgrabnym tyłkiem jeden z podręczników. Miałam ochotę jej to wygarnąć, ale ugryzłam się w język.
- To impreza w przeddzień ukończenia Hogwartu. Z tego, co słyszałam, zawsze zapraszają moje ukochane Fatalne Jędze, a więc muzyka będzie świetna. No ale to i tak tylko tło…- na jej wargach zalśnił chytry uśmieszek.
- Myślę, że jeszcze za wcześnie na planowanie sukienki – zauważyłam dość złośliwie, ukazując przy tym moją dezaprobatę do całej tej sprawy. Kompletnie nie uśmiechało mi się samotne sterczenie pośród morza tańczących par. A nawet jeśli znalazłabym partnera...to na pewno nie tego, którego moje serce pożądało.
- Tak, ja wiem, że ten bal będzie dopiero w czerwcu, ale już jestem pewna, kto będzie moim towarzyszem – dziewczyna nawinęła kosmyk włosów na palec, co moim zdaniem było cholernie dziecinne i tak cholernie raniące.
Miałam wielką ochotę się skrzywić, jednak zamiast tego tylko uśmiechnęłam się przelotnie i wróciłam do pisania eseju na historię magii, wyjątkowo mocno wbijając stalówkę pióra w papier. Sama nie wiedziałam, dlaczego tak łagodnie traktuję dziewczynę, która zrujnowała mi życie. Może jakaś cząstka mnie jeszcze rozpoznawała w niej dawną przyjaciółkę i nie chciała jej zranić?
Głupota. Kidam wcale się nie wahała, zadała mi cios celnie i niespodziewanie. Dlaczego ja nie miałam takiego prawa?
- A co z twoim wybrańcem? – zapytała niespodziewanie Debby, a moja ręka z piórem zamarła w połowie drogi do kartki. Zacisnęłam wargi, rozpaczliwie szukając w głowie dobrej odpowiedzi. Moje zadanie się nie powiodło – mogłam jedynie wzruszyć ramionami, robiąc z siebie nierozgarniętą.
- To musi być coś wielkiego, skoro ciągle jesteś taka rozkojarzona. Fiona, no powiedz mi o nim wreszcie… - w głosie dziewczyny zabrzmiała prośba i ponaglenie, na którą nie miałam siły być dłużej obojętna. 
Spojrzałam prosto w orzechowe, nasycone ciekawością tęczówki przyczyny mojego nieszczęścia i tym razem nie kłopotałam się z założeniem maski grzeczności. Skotłowane w moim obolałym wnętrzu emocje jęknęły z prośbą o uwolnienie, a ja im nie odmówiłam. Gorycz wypełniła już cały kielich mej duszy i zaczęła wylewać się poza jego obręb.
Podniosłam się z krzesła, aby moja twarz znalazła się na wysokości twarzy Debby. Widziałam kiełkującą w brązowowłosej niepewność i czułam, że moje zielone oczy zaczynają mienić się od łez, ale mimo tego promieniowała ode mnie fala siły, której od dawna nie doznawałam.
- Naprawdę chcesz wiedzieć? Dobrze, zdradzę ci ten sekret. To Bradley. Kocham Bradley’a! – choć wychodzące z moich ust słowa były dla mnie ciężkie, to jednak okoliłam je szczerością i czystością, których nikt nie mógł podważyć.
Prawie usatysfakcjonowała mnie niedowierzająca mina Debby. Jej wargi wreszcie ułożyły w się w coś innego, niż uśmiech – utworzyły napiętnowaną zdumieniem literę ,,o’’. Przez moją twarz przeszedł cień, spleciony z zadowolenia i histerii.
- Ale przecież… - dziewczyna usiłowała postawić zaprzeczenie przeciw mojemu wyznaniu, lecz ja nie pozwoliłam jej skończyć. Jakby sama prawda mogła zadać jej cios w twarz.
- Milcz, suko! Kochałam go cały czas, miesiąc za miesiącem, dzień za dniem, już od kilku lat! Podczas gdy ty uganiałaś się za innymi, moje serce biło tylko dla niego! – rozpacz i gniew obsypały mnie całą. W oczach Debby ujrzałam ziarenka współczucia.
- Fiona, ja naprawdę nie wiedziałam, że…
- I co z tego?! W nosie mam twoje wyjaśnienia! – podniosłam głos jeszcze bardziej, dając ujście wszelkiej frustracji i zazdrości. Przemawiał przeze mnie nieokiełznany ból serca, który zagłuszał wszystko inne. - Po prostu mi go zabrałaś! I to jakim prawem, na Merlina? W czym niby jesteś lepsza?! –ostatnie słowa namoczyłam skrywaną wcześniej pogardą, która musiała urazić dziewczynę, bo zmarszczyła brwi w groźnym wyrazie.
- Możesz sobie krzyczeć i mnie obrażać, ale wiedz, że Bradley nigdy nie spojrzy na ciebie jak na ukochaną!  - wysyczała, zsuwając się ze stołu i stając wyprostowana przede mną, jakby chcąc tym gestem podkreślić swoją lepszość.
Jej bezlitosna wypowiedź spowiła mój umysł czerwonym światłem gniewu, wyłączając na chwilę sumienie. Natychmiast sięgnęłam do kieszeni i wyszarpałam z niej różdżkę. Wymierzyłam w Debby. Dziewczyna w niespodziewanym lęku mogła jedynie zastygnąć.   
Ale ja nie chciałam, żeby tylko odczuwała strach. Moim celem było uwarzenie zemsty. Pragnęłam widzieć skutą w cierpieniu rywalkę.   
Bezwiednie w mojej głowie ukształtowała się formuła złowrogiego zaklęcia, która zaraz spłynęła na usta i za pomocą głosu rozkazała różdżce działać.
- Morgotis*!
Pojawił się strumień zimnoniebieskiego światła. Debby ze zduszonym krzykiem opadła na kolana. Przez jej ciało przepływały fale drgawek, oczy zwilgotniały od łez, z gardła wydobywało się nieprzyjemne krztuszenie.
A ja patrzyłam na to niewzruszonymi oczyma.
    
***
 
*Morgotis - wymyślona przeze mnie klątwa, powodująca silną gorączkę, dreszcze i krztuszenie. Nieleczona odpowiednimi miksturami, prowadzi do śmierci z wycieczenia.
 
Przepraszam, że zrobiłam sobie taką przerwę, ale nie mogłam odgonić się od wrażenia, że mojej opowieści coś brakuje. Chcę posłuchać Waszych rad - dać więcej opisów, rozwinąć postać Fiony, przedstawić dokładny wygląd dziewczyny, pokazać wady Bradley'a, jednak to nie takie proste. Jak widzicie, w tym rozdziale nie wszystko udało mi się poprawić, dlatego ciągle coś mi w nim nie pasuje. Oczywiście ocenę pozostawiam Wam. 
 Mam już kilka notek naprzód i mówiąc szczerze, dopiero od pojawienia się Barty'ego jestem z nich zadowolona. Musicie więc przecierpieć jeszcze kilka takich...nie do końca dopracowanych rozdziałów, a potem będzie lepiej, mam przynajmniej taką nadzieję.
Trzymajcie się ^^
 

42 komentarze:

  1. O jejcia, jejcia, jejcia... Biedna, biedna dziewczyna naprawdę. Rozdział bardzo mi się podobał, nie myślałam, że Fiona będzie w stanie rzucić się tak na swoją byłą przyjaciółkę, no ale co ja mówię, przecież była zezłoszczona, wszystko to w sobie trzymała od jakiegoś czasu i musiało to wybuchnąć. Nie lubię Debby, jest strasznie egoistyczną, zimną suką. Powinna przeprosić Fionę albo coś takiego, a nie jeszcze ją dobijać. Mam nadzieję, że się udławi, o! =.=' Ale pewnie nie, ktoś się pewnie zjawi i ją uratuje kurcze ;/
    Postać Fiony w tym rozdziale bardzo mi się podobała, fajnie przedstawiłaś uczucia, które nią targały. Jak tak czytam Twoje opowiadanie, to ze swoim mogłabym się schować xD
    Pozdrawiam, czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za taki miły komentarz ^^ Cieszę się, że dobrze ukazałam uczucia, targające Fioną.
      Pozdrawiam ;*

      Usuń
  2. Było bardzo dużo opisów emocji, co lubię ;). Szkoda, że nieczęsto w opowiadaniach poświęca się miejsce na przeżycia wewnętrzne bohaterów, a to przecież bardzo ciekawy wątek. Pozwala lepiej zobrazować sobie postaci, szczególnie, że przeżycia Fiony oddałaś bardzo dobrze. W rozdziale było znacznie więcej opisów niż dialogów (lubię to!), dużo ciekawej metaforyki, co także cenię oraz czuć było pewną autentyczność emocji dziewczyny.
    Może trochę przesadza, tak mocno zauraczając się w Bradleyu, którego ewidentnie idealizuje, ale nie dziwię się, że postawa przyjaciółki raniła ją i denerwowała. Ciekawa jestem, czy Debby faktycznie nie wiedziała o uczuciach Fiony, czy może po prostu bardzo dobrze udawała, że nie wie? W każdym razie, nie lubię tej dziewczyny i uważam, że postąpiła paskudnie, szczególnie pod koniec. Nie powinna była mówić takich słów i nie dziwię się, że Fiona zareagowała dość gwałtownie, co całkowicie pochwalam, bo sama też pewnie zareagowałabym podobnie.
    Teraz pewnie jednak ich przyjaźń się zakończy, ale i tak najwyraźniej nie była do końca szczera, skoro rozpadła się z powodu chłopaka. Przykre, ale bardzo prawdziwe.
    Nie mniej jednak, kiedy w końcu Fiona się otrząśnie, może znajdzie sobie kogoś innego?
    Odnośnie jakichś uwag, chyba faktycznie przydałoby się coś więcej także o wyglądzie bohaterki, jakichś jej przyzwyczajeniach, zainteresowaniach itp., bo już czwarty rozdział, a ja nawet nie do końca wiem, jak Fiona dokładnie wygląda ;P.
    A, i bardzo mi się podoba tytuł rozdziału, pasuje do jego treści ^^.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ślicznie za pochwały :)
      Tak, przeżycia wewnętrzne i psychika bohaterów są dla mnie ważne i staram się je jak najlepiej ukazać. Może kosztem opisów miejsc czy wyglądu ;)
      Cóż, obydwie dziewczyny nie są bez winy. Dały się ponieść emocjom. Czas pokaże, która ucierpiała gorzej na tej całej sytuacji ;)
      Oczywiście nie skażę Fiony tylko na Bradley'a. Dziewczyna ewidentnie zasługuje na kogoś, kto będzie ją kochał. Jednakże uczucia nie da się tak łatwo wykorzenić ;)
      Zdaję sobie sprawę, że Fionę trzeba będzie jeszcze nieco rozwinąć. Mam problem z wepchnięciem gdzieś opisu wyglądu dziewczyny, lecz postaram się jak najmocniej, aby fajnie wpleść go do tekstu. O jej hobby też już nieco wiecie(eliksiry). Resztę dodam w kolejnych rozdziałach ;)
      Cieszę się, że Ci się podoba tytuł, mnie również ^^ Nie jest łatwo wybrać odpowiedni cytat z całego rozdziału, ale twardo postanowiłam sobie taki sposób nadawania nazw notkom ;)
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  3. Jestem pod wrażeniem. Bardzo, bardzo dobry rozdział.
    Ale może od początku, bo mam małe zaległości...
    Cieszę się, że nie sparowałaś Fi z Bradley'em. To byłoby okropnie przewidywalne i nudne. No ale mnie nie zawiodłaś! Rzadko spotkam się z niespełnionymi miłościami w opowiadaniach. Zawsze lepiej jest pisać o zakochanych pląsających po kwiecistych łąkach. Więc czapki z głów za podjęcie się nieco ambitniejszego zadania. Opis przeżyć wewnętrznych Fiony był genialny. Właściwie cały rozdział to jeden wielki opis uczuć dziewczyny. Oddałaś je tak plastycznie, tak dosadnie, ale jednocześnie zrobiłaś to za pomocą nie byle jakiego języka. Wczułam się w sytuację Fi, w jej nienawiść do Debby, która, nawiasem mówiąc, jest okropna. Jak mogła nie zauważyć, co czuje jej "przyjaciółka"? Wcale mi jej nie szkoda. Niech sobie leży i się krztusi, a klątwa bardzo pomysłowa.
    Co do uwag, to brak mi opisów wyglądu. Fiony, Debby czy miejsc, po prostu. Nie muszą być to jakieś rozległe epopeje, ale przydałoby się ich trochę.
    Poza tym uwag brak. Nie jestem w stanie wyszukiwać błędów interpunkcyjnych/językowych, bo za bardzo pochłania mnie treść ;D
    Przerwa naprawdę dobrze Ci zrobiła. Oby tak dalej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jej, bardzo Ci dziękuję ^^ Miło mi usłyszeć coś takiego z Twoich ust. Cieszę się, że ponownie zajrzałaś na mojego bloga.
      Ja też odczuwam pewnego rodzaju satysfakcję, kiedy piszę o niespełnionej miłości. Dość już tych różowych opowiadań. Oczywiście lubię widzieć happy endy i szczęśliwych bohaterów, ale odmiany także się przydają, zwłaszcza, że są chyba nieco bliższe realnemu życiu, gdzie nie wszystko się układa.
      Okej, postaram się dodać więcej opisów osób, a także samej Fiony. Aczkolwiek Ty też piszesz w narracji pierwszoosobowej i nie pamiętam, abyś dokładnie przybliżała nam wygląd Abby. Ogólnie jak czytam książki, pisane w tej narracji, rzadko spotykam się z tym, aby narratorki precyzyjnie relacjonowały swój wygląd. Wystarczy tylko wspomnieć o kolorze włosów i oczu, aby mieć ogólny zarys, przynajmniej tak sobie do tej pory myślałam. Ale rady czytelników to ważna rzecz, a więc dostosuję się do nich ;)
      Pozdrawiam :*

      Usuń
    2. Faktycznie, masz rację z wyglądem bohaterki. Właściwie to byłoby dziwne, jakby sama siebie ciągle opisywała. Zwracam honor. Ja wygląd Abby opisywałam chyba raz czy dwa. I tylko w jakiś "szczególnych" wypadkach, więc nie powinnam się tego czepiać. Ale podtrzymuję prośbę o trochę więcej opisów miejsc ;D

      Usuń
    3. Spoko, nic się nie stało ;)
      Dobrze, zamierzam wprowadzić więcej opisów :)

      Usuń
  4. Ja... Nie wiem, co powiedzieć. Ten rozdział jest jedynym z najlepszych, jakie przeczytałam. Tyle oddanych emocji, tyle nienawiści i tyle zła... Naprawdę wstrząsnął mną ten post i nie wyobrażam sobie, zeby teraz nawet patrzeć na błędy. Po prostu... No brakuje mi słów i przepraszam, że komentarz taki krótki.
    Pozdrawiam, Apokalipsa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie szkodzi, nie przeszkadza mi krótkość komentarza, gdy jest tak pozytywny. Dziękuję! :)
      Pozdrawiam.

      Usuń
  5. Przestań się zadręczać jakimikolwiek brakami czy niedociągnięciami w opowiadaniu. To dopiero czwarty rozdział, możesz wszystko na spokojnie uzupełnić w kolejnych ;) Ten post... wow. Naprawdę był napiętnowany mocnymi uczuciami - rozpaczą, gniewem, wściekłością i pragnieniem zemsty. Tekst wywarł na mnie duże wrażenie, absolutnie niesamowicie wczułaś się w rolę bezsilnej, smutnej Fiony, która nagle utraciła w życiu sens. Debby... Myślałam, że ją polubię, ale teraz jej wręcz nienawidzę. Faktycznie, ona latami uganiała się za innymi, a teraz tak beztrosko zakochuje się w Bradley'u?! Jak mogła nie zauważyć trosk przyjaciółki? Ta zapatrzona w siebie egoistka zasłużyła na potężną klątwę. Pewnie wkrótce trafi do Skrzydła Szpitalnego... bo chyba nie masz zamiaru jej uśmiercać? Tylko co z biedną Fioną? Cholera, Bradley również zasłużył na siarczystego policzka. Ogółem rozdział był świetny, czuję po nim nienasycenie i chciałabym przeczytać więcej. Pozdrawiam serdecznie ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po przeczytaniu Twojego komentarza nieco mi ulżyło. Cieszę się, że uważasz, iż czwarty rozdział to dopiero początek, a wszystkie braki mogą być poprawione w przyszłości. Niby to wiedziałam, ale chciałam Was zadowolić już w tej notce :)
      Dziękuję ślicznie za opinię ^^
      Na razie nic nie powiem o losie Debby. A Bradley...no cóż, trochę jeszcze namiesza.
      Pozdrawiam :*

      Usuń
  6. Aj zapomniałąś mnie powiadomić to Twój jedyny brak.
    Całe opowiadanie mi się podoba i coraz bardziej wciągam się w życie Fiony... i to jak było mi jej szkoda... niemal przeżywałam to wszystko tak jak ona... nie spodziewałam się, że wszystko tak się potoczy... i jeszcze to zaklęcie na końcu... mam nadzieję, że nie skończy się to tak dramatycznie?
    Normalnie przerwać w takim miejscu?
    Mam chęć krzyczeć aż... i jeszcze Bradley... aj brak mi słów na niego wręcz.
    Niecierpliwie czekam na ciąg dalszy i tu i tu bo kocham obydwa Twoje blogi.
    Ja sama nie umiem tak wspaniale pisać a widać wyraźnie jak się rozwinęłaś.
    jesteś naprawdę wspaniała i czekam na więcej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od razu przepraszam za brak powiadomienia. Mogę szczerze powiedzieć, że nikogo nie poinformowałam, bo niestety zaraz po dodaniu rozdziału musiałam zmykać do swoich obowiązków. Bardzo się cieszę, widząc, ile osób weszło tutaj bez mojego powiadomienia ;)
      Dziękuję bardzo mocno za miłe słowa, kochana :*

      Usuń
  7. Rozdział genialny, świetnie opisałaś uczucia Fiony. aż zdziwiłam się, że była taka łagodna na początku, ale z drugiej strony to rozumiem. Ciekawa jestem, co będzie teraz Kidam, bo skoro klątwa powoduje śmierć z wycieńczenia, to ktoś dowie się o małym wybryku Fiony ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Zacznę od czegoś niezwiązanego z samą historią, a raczej z odczuciami. Pierwszy raz od dawna, czytając opowiadanie byłam w stanie uosobić się z bohaterką. Gdy zagłębiałam się w tekst, to wydawało mi się, że zacznę zaraz płakać. Twoje cudowne opisy, oddają w tej chwili też moje uczucia, a ten fragment:
    "Ta cała sytuacja zostawiła bolesne piętno na moim życiu. Z trudem zachowywałam na twarzy maskę spokoju, a usta wykrzywiałam w imitacji uśmiechu, choć moje wnętrze ginęło w krzyku. Straciłam apetyt, bo wszystkie potrawy miały taki sam smak. Omawiane na lekcjach materiały nie wchodziły mi do pękającej czaszki. Wieczorami na moją poduszkę spadał deszcz łez. Ilekroć widziałam naszych kochanków, dostawałam bólu głowy i musiałam się od nich oddalić. - Marzycielka" Wylądował na mojej tablicy korkowej z cytatami. W tym miejscu mogę Ci jedynie podziękować.

    A przechodząc do samej treści.
    Nie wiem kto był bardziej ślepy - Fiona, bo nie widziała, co się dzieje między jej przyjaciółmi, czy Debby, bo po przez tak długi czas nie zorientowała się, ze coś jest na rzeczy. Czasem to co pod nosem, najbardziej oczywiste, jest najmniej widoczne.
    Konfrontacja dziewczyn - czekałam na to. Wiedziałam, że coś się stanie, ale nie myślałam, że Fionę, aż tak poniesie, by wyzwać i rzucić takie zaklęcie. Choć z drugiej strony patrząc, jakbym ja miała taką różdżkę... No dobra, bo zaraz znowu odejdę od tematu.
    Bynajmniej w pewnej chwili Debby zachowała się chamsko. Nie spodziewałabym się tego po niej. I nie wiem czemu mam wrażenie, że w kolein rozdziale pojawi się "powód tego sporu", wszystko będzie na Fionę, a ona z kolei wyląduje u Barty'ego? Mogę się mylić, ale przy obecnych informacjach tak to widzę, choć to tylko moje domysły. Ja na miejscu Fiony próbowałabym się odciąć od byłych przyjaciół, choć wiem, że to trudne.

    Zaciekawiłaś. Wzruszyłaś. Zszokowałaś. Dobra robota.
    Pozdrawiam, L. ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O mój Boże, nie spodziewałam się, że ten fragment tak przypadnie Ci do gustu. Pisząc go, starałam się oddać wszystkie emocje, towarzyszące beznadziejnie zakochanej dziewczynie i cieszę się, że Was to przekonało. Dziękuję za umiejscowienie kawałka mojej twórczości na tablicy - swoją drogą ciekawy pomysł ;)
      Tak, między Fioną, a Debby nigdy już nie będzie tak jak dawniej. A sama czarnowłosa faktycznie zwróci swe oczy ku Barty'emu, ale to dopiero za jakiś czas. I masz rację - w takich sytuacjach najlepiej jest się odciąć od starych znajomych. Niestety to nie takie proste.
      Pozdrawiam serdecznie i jeszcze raz dziękuję :*

      Usuń
  9. WOW super notka czekam na więcej takich, a tym czasem
    Zapraszam na nową notkę pt ,, On coś wie''
    http://zycie-po-zyciu.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. No, no... pokazałaś klasę tym rozdziałem. Czapki z głów:) Świetny rozdział:) Podobały mi się szczególnie opisy rozmyśleń głównej bohaterki, świetnie przedstawiłaś targające ją emocje - złość, smutek, rozpacz.
    Trochę nie podobało mi się, ze Debby nie zwracała na Fione zbytniej uwagi, gdy była bardziej zajęta obściskiwaniem się z Bradleyem niż zobaczenie, jak jej najlepsza przyjaciółka cierpi. Nie ma to jak mieć klapki na oczach, kiedy się jest zakochanym.
    Ostatnia scena bardzo drastyczna. Wreszcie wyrzuciła z siebie ten ciężar bólu. Choć ie zdawała sobie sprawy, ze może potraktować ją aż takim zaklęciem.
    Bal Absolwentów Hogwartu - no, no, widocznie mamy podobne upodobania, bo u mnie na Scorpiusie także pojawi się taki bal w czerwcu, choć raczej go nazwałam "Ostatni wieczór w Hogwardzie" :D
    I cudny szablon. Cóż się dziwić, skoro to dzieło wspaniałej Elfaby^^
    Czekam już na next:*
    Pozdrawiam;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci ślicznie za opinię :)
      Tak, już chyba kilka razy zetknęłam się z motywem balu na koniec siódmej klasy i uważam, że to bardzo fajny pomysł. W końcu nawet mugole mają swoje zabawy na pożegnanie szkoły, czarodzieje nie mogą być gorsi ;)
      No, ja także uważam szablon za piękny ;)
      Pozdrawiam ciepło.

      Usuń
  11. Witaj. Na wstępie muszę przeprosić za nieobecność, a także za długość komentarza.

    Po pierwsze muszę szczerze powiedzieć, iż współczuję Fionie. Współczuję jej samej sytuacji, beznadziejnej ,,przyjaciółki" i zakochania w Bradleyu. Naprawdę wszystko zapewne w tym trudnym dla niej okresie, musi być wyjątkowo surowe i bolące.

    Jeśli chodzi o samą Debby, która całowała się z Bradleyem i nawet nie raczyła spojrzeć na swoją kumpelę, to mi tej dziewczyny po prostu żal. Przyjaźń tak nie wygląda, na pewno nie. Ona nawet nie zauważyła, że serce Fionie pęka.
    Scena walki słowem, a także na końcu czynem... Mi się podobało, cieszę się, iż Fiona zdobyła się na ,,wygarnięcie" co po niektórych spraw. Jeśli chodzi o końcówkę, to byłam w niemałym szoku, nie spodziewałam się tego zaklęcia.

    Bardzo podoba mi się obecny na Twoim blogu niebieski szablon, choć już Ci to chyba mówiłam ^^ Pozdrawiam serdecznie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. E tam, ani długość komentarza, ani Twoja nieobecność nie są jakieś rażące :)
      Dziękuję bardzo za miłe słowa ;*
      Cieszę się, że udało mi się Cię zaskoczyć. Mam nadzieję, że uda mi się to jeszcze kiedyś.
      Pozdrawiam ^^

      Usuń
  12. Strasznie podobał mi się ten rozdział.
    Opisy emocji Fiony wyszły Ci niesamowicie, prawie czułam to samo, co ona. Bardzo ładny rozdział pełen opisów :)
    Zdziwiłabym się, jak można w jednej chwili znienawidzić przyjaciółkę, ale niestety z autopsji wiem, że się da. Niestety Fiona musiała się przekonać, że bliska osoba może zranić najbardziej ;< A w tym przypadku dwie bliskie osoby.
    Jestem zdania, że zaślepiona zauroczeniem dziewczyna po prostu nie widziała, że coś się święci między jej przyjaciółmi. Może gdyby była bardziej uważna? Ale dobrze, że w końcu nie powiedziała Bradleyowi, co do niego czuje.
    Za to końcowa scena mnie naprawdę zaskoczyła, myślałam, że Fiona będzie dalej chować w sobie urazę i cierpieć, patrząc na szczęście Debby. A tu bomba! Trochę przegięła z tymi oskarżeniami, w końcu Debby nic nie wiedziała o jej uczuciu, ale "przyjaciółka" też nie była lepsza. Mam nadzieję, że Fiona nie zrobiła jej trwałej krzywdy, chociaż i tak pewnie będzie mieć kłopoty. Swoją drogą, czy to nie jest jakaś czarnomagiczna klątwa? Wiem, że Ty ją wymyśliłaś, ale skutki są dość drastyczne ^^
    Aha, wkradł Ci się błąd.
    "(...)a tulącego mnie ramionach chłopaka zbudowała prawda." Zjadłaś "w" :)
    "(...) kto będzie moim towarzyszem – dziewczyna nawinęła kosmyk włosów na palec (...)" W dialogu, jeżeli po pauzie nie występuje słowo typu: powiedziała, mruknęła, zdziwiła się itp. po wypowiedzi dajemy kropkę, a zdanie po myślniku zaczyna się z dużej litery. Wybacz, że się czepiam, ale zauważyłam to w kilku miejscach, np.:
    "(...) no powiedz mi o nim wreszcie… - w głosie dziewczyny zabrzmiała prośba (...)"
    "(...)Kocham Bradley’a! – choć wychodzące z moich ust słowa (...)"

    Pozdrawiam, czekam na następny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za miłą opinię, w której w dobrym kierunku zanalizowałaś zachowanie Fiony. Dziewczyna miała prawo być zła, ale trochę przegięła.
      Klątwa faktycznie ma w sobie coś z czarnej magii. I dlatego dziewczyna będzie miała kłopoty.
      Dzięki za wytknięcie błędów i uświadomienie mi, jak to jest z tymi dialogami. Wielokrotnie zastnawiałam się nad nad kwestią. Teraz już postaram się nie popełniać takich błędów.
      Pozdrawiam ^^

      Usuń
  13. Naprawdę świetny rozdział! Bardziej podoba mi się pierwsza część rozdziału, bardzo dobrze opisałaś uczucia Fiony. Na tyle dobrze, że były takie momenty że potrafiłam się z nią utożsamić, wyobrazić sobie co ona czuję. Przez cały rozdział walczyłam z tym aby nie zapałać nienawiścią do Debby, chociaż często Fiona sprawiała że faktycznie miałam ochotę ją uderzyć. Debby chodź nie zdążyłam dokładnie postać tej postaci, zdaję się być póki co niczemu nie winna. Po prostu dziewczyny zakochały się w tym samym facecie. Póki co jestem strasznie ciekawa jakie uczucia żywi do Debbie sam podmiot czyli Bradley. W ostatniej części rozdziału byłam naprawdę zaskoczona postawą Fiony, w sumie musiał kiedyś nadejść wybuch i tak długo wytrzymała, ale nie spodziewałam się że od razu wypali jej że to Bradley i że Debby jest suką, a dodatkowo rzuci na nią jakieś zaklęcie. Tutaj kłania nam się druga strona osobowości Fiony.
    Ostatnio wspominałam że jest za mało opisów samej Fiony, a w tym rozdziale wybrnęłaś z tego porównując Debbie i Fionę, dodatkowo dodałaś nowy element układanki, a mianowicie ostatnią scenę, która nie przedstawia przynajmniej według mnie Fionę z dobrej perspektywy. Ale przecież wiadomą że postać idealna jest ble! Więc podpisuję się pod tym obiema łapkami <3
    Trochę nie poczułam tej sceny między Fioną a Debbie, według mnie było za mało było w niej emocji. Po prostu podczas gdy wcześniej odczuwałam wszystko i mogłam to sobie wyobrazić, ostatnia scena mimo że mnie zaciekawiła jakoś zbytnio mnie nie porwała.
    Jestem bardzo ciekawa co będzie w następnym rozdziale, jak bohaterowie przyjmą fakt że Fiona postąpiła tak nie inaczej i jak poradzi sobie z tym sama Fiona. Pozdrawiam Aria ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ślicznie za miłe słowa :)
      W kolejnych rozdziałach wyjaśnię, co o tym wszystkim myśli sam Bradley.
      Dobrze, że zauważyłaś, iż gdzieś głęboko w Fionie kryje się coś niepokojącego, co właśnie zaczęło się...uaktywniać. Nie zrobię z dziewczyny zagubionej sierotki przez cały czas trwania opowiadania ;)
      Przepraszam, że ostatnia scena nie wyszła do końca udana. Chyba za mocno skupiłam się na pierwszej części, przez co druga nie była tak emocjonująca. No ale grunt, że Cię zaintersowała. Może to też wina tego, że ja sama preferuję drogę pokojową, a nie takie skakanie sobie do gardeł, aczkolwiek muszę nad tym popracować, jeżeli chcę uzyskać dobry efekt w dalszych częściach opowiadania.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  14. Gdy weszłam na Twojego bloga i zaczęłam czytać pierwszy rozdział, tak mnie wciągnął, że jednym tchem przeczytałam dalszą treść. Tworzysz niesamowite opisy odczuć, dzięki czemu można się utożsamić z bohaterką.
    W tym rozdziale szczególnie było czuć jej emocje - rozpacz, złość, nienawiść. Jestem naprawdę zachwycona Twoim wielkim talentem pisarskim. Jak dla mnie piszesz na poziomie bardzo dobrych pisarzy.
    co do treści rozdziału - nie spodziewałam się, że w Fionie tkwi tyle nienawiści. Ale w końcu tyle czasu tłumiła w sobie uczucia, że w końcu musiała wybuchnąć. Akcja, kiedy główna bohaterka w końcu wygarnęła wszystko Debby i rzuciła na nią zaklęcie była wprost oszałamiająca. Tak się zastanawiam tylko czy od tego czasu Fiona nie będzie iść w stronę zła.. A jeszcze, jak bliżej pozna tamtego Ślizgona... Haha, rozmarzyłam się. xD
    Ciekawi mnie jak na to wszystko zareaguje Bradley (obstawiam, że Debby mu wszystko powie). Zacznie unikać Fiony, a może wręcz przeciwnie? Mam nadzieję, że pojawi się coś o tym w najbliższym rozdziale.
    to chyba na tyle. Oczywiście dodaję do linków na moim blogu.
    Pozdrawiam, Pralinee. ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, bardzo dziękuję, że tak Ci się spodobał mój styl i cała historia. Miło mi, że pozyskałam nowego czytelnika ^^
      Tak, nie omieszkam wprowadzić Bradley'a do następnego rozdziału. Nie chcę się wygadać na ten temat, ale powiem tylko tyle, że możecie zmienić o nim zdanie - na lepsze lub gorsze. Trochę ryzykuję, ale od początku zaplanowałam sobie taki zwrot akcji z nim i przy tym pozostanę.
      Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  15. No tak, najpierw byłam szalenie wściekła na Debby, bo nie ma nic gorszego od widoku najlepszej przyjaciółki migdalącej się z chłopakiem, który zawsze ci się podobał, ale z drugiej strony... wydawała się skruszona. W tym wypadku to Fiona budzi we mnie negatywne emocje, nic nie usprawiedliwia jej bezmyślnego, krzywdzącego zaklęcia, jakie zesłała na koleżankę. Widmo takich zachowań u ludzi sprawia, że ciesze się iż magia faktycznie nie istnieje :D
    Notka niesamowicie ciekawa. Jestem pełna napięcia co będzie dalej, czy Fionę spotka reprymenda? Czy Debby stanie się coś poważnego? :D
    Wgl to skomentowałam wszystkie notki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci bardzo, kochana, że zajrzałaś na mojego bloga i że Ci się podoba ;)
      Hm, a więc Ty potępiasz Fionę. Cieszę się, że dostrzegłaś skruchę Debby oraz naganność w zachowaniu Fiony. Obie nie są bez winy.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  16. Boze.. Co ta nieodwzajemniona miłość zrobiła z Fion... To, co zrobiła Debby,było potworne. Ale ją rozumiem. Tłumione emocje mogą wybuchnąć znienacka i być nieobliczalne, nawet jeśli chodzio błahą sprawę. Zauważyłam, że w jej przemyśleniach pojawiło się dużo złośliwej ironii, którje wcześniej nie było.
    Pisz, proszę dalej! Nie mogę się doczekac poznania dalszych losów Fiony.

    OdpowiedzUsuń
  17. Kometarze pod wszystkimi notakami są. Barzdo mniew ciagneło, mimo że najpeierw miałam wątpliwości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci bardzo za skomentowanie całego bloga do bieżącej notki i za wszystkie miłe słowa. Cieszę się, że mimo wszystko przekonałaś się do tej historii.
      Jeśli chodzi o dalsze postępowanie Fiony - w Twoich domysłach oczywiście jest słuszność, ale nie całkowita. Nie chcę nic zdradzać, w każdym razie liczę, że uda mi się was zaskoczyć. Bo to nie do końca będzie tak, że Fiona od razu z płaczem ucieknie w ramiona Barty'ego ^^
      Pozdrawiam.

      Usuń
  18. Tego typu miłość musiała wprowadzić Fionę w naprawdę kiepski nastrój, aż wreszcie nie wytrzymała i wyrzuciła Debby, że jest zakochana w jej chłopaku ^^ Nie dziwię się, że nie mogła już dłużej traktować jej jak przyjaciółki. W końcu uganiała się za innymi chłopakami, aż nagle upatrzyła sobie za cel Bradley'a, w dodatku uważa go za tego jedynego i planuje już wspólny bal. Fiona mimo wszystko nie powinna rzucać na nią tego typu uroku, bo dla obu może się to źle skończyć. Debby przecież może umrzeć, a na Fionę mogą spaść konsekwencje w postaci zawieszeniu w prawach ucznia, bo wątpię, by takie coś prowadziło tylko do szlabanu...
    Ogromnie podobają mi się Twoje opisy uczuć, tak samo porównania i metafory, czyli moje ulubione środki stylistyczne :) Podobało mi się to zdanie, gdy główna bohaterka uznała siebie za pionka na przegranej pozycji, czy to że na polu zostali tylko król i królowa. "Jakbym z tych odłamków serdecznego ułożenia ust chciała stworzyć bramę nadziei na byt naszego uczucia" - ten cytat również jest swego rodzaju perełką. Urzekł mnie Twój, niekiedy poetycki, styl i z przyjemnością będę śledzić ciąg dalszy tego opowiadania. Dodaję blog do obserwowanych i pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci ślicznie! Bardzo się cieszę, że polubiłaś moją historię, a także, że masz takie zdanie o moim stylu - Twoje słowa niezwykle mnie zmotywowały do dalszego pisania.
      Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  19. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  20. Aj wybacz że dopiero teraz ale nie powiadomiłas mnie i kompletnie zapomniałam.
    Rozdział coraz bardziej trzyma w napięciu.
    Podoba mi się postępowanie Fi.
    Każda normalna dziewczyna zareagowałaby tak na jej miejscu i aż dziwne ze tak długo trzymała to w sobie.
    Jesteś fenomenalna i to jak rozwinełaś sie zaczynając od "Póki nie przyjdzie śmierć" wprawia mnie w coraz większe zaskoczenie.
    Naprawdę masz talent kochana i rozwijaj go jak najbardziej.
    oczekuje ciągu dalszego i pozdrawiam z całego serca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, że Cię nie powiadomiłam. Mały syf mi się zrobił z tym informowaniem, ale postaram się to ogarnąć ;)
      Dziękuję bardzo za miłe słowa :*
      Również pozdrawiam gorąco ^^

      Usuń
  21. Witam.
    Znalazłam adres w linkach rosmaneczki i tak spodobał mi się szablon, że nie mogłam się oprzeć, zaczęłam czytać.

    Uwielbiam opowiadania, w których Autor tworzy swoich własnych bohaterów, jednak trzyma się twardo tego, co wypracowała dla nas, fanów, Pani Rowling. Można wtedy zacząć kształcić wszystkie postacie od początku, nadając im całkiem nowe cechy, kształtując charaktery. I u Ciebie to widać, bo nikogo nie można powielić. Pierwszy raz spotykam się z czymś takim i jestem mile/niemile zaskoczona. Trudno mi stanąć po którejkolwiek stronie.

    Nie lubię Fiony. Jej uczucie do przyjaciela jest słodkie, ale zamiast to ukrywać, powinna mu od razu powiedzieć zamiast się kryć. A tak, dawała mu pozory przyjaźni, wiedział, że do niej może zawsze przyjść z problemem. Natomiast jak wyczytałam, Debby wcale tak nie traktowała Bradley'a. I nic dziwnego, że się koło niego zakręciła. Zresztą, nie rozumiem, dlaczego Fi nic nie powiedziała swojej przyjaciółce. Myślę, że by zrozumiała. Więc ten wybuch w bibliotece był dziecinny i nazwanie przyjaciółki "suką", wcale nie jest fair. Debby nie miała pojęcia o uczuciach przyjaciółki, bo skąd, jak tamta jej nic nie powiedziała? Eh...
    Miłość jest trudna, jednak ona mija. Obwinianie Debby za "zabranie" chłopaka Fionie jest niedorzeczne. Dlatego tak ważna jest w życiu komunikacja, której między przyjaciółkami zabrakło. Nie mniej jednak Fiona zwariowała rzucając zaklęcie w Debby. Zamiast się potem na nią wydzierać, mogła spokojnie powiedzieć, a ten wybuch...
    No, nie lubię dziewczyny i tyle.
    Miło będzie poczytać o konsekwencjach jej czynu.

    A teraz słów parę o stylu pisania.
    Rozdziały są krótkie, o dzięki Ci! Czytanie tasiemców ostatnim czasem doprowadza mnie do szału, a tu mam zgrabnie napisany tekst, który jest odskocznią od popapranych lektur szkolnych.

    Postanawiam, że dodaję bloga do obserwowanych i wpadam jak tylko notka nowa się pojawi. Więc z informowania rezygnuje, jeżeli była taka możliwość.

    Pozdrawiam, Donna.

    ps. Zapraszam do siebie. Również nowe opowiadanie, z nowymi bohaterami:
    www.trzy-wspomnienia.blogspot.com
    Będzie mi miło, gdybyś wyraziła opinię o prologu, bo nie wiem czy dalsze pisanie ma sens.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że tutaj zagościłaś :)
      Tak, właśnie możliwość tworzenia bohatera od zera skłoniła mnie do wprowadzenia własnych postaci - wcześniej trzymałam się tych książkowych. Są tego plusy i minusy, jak wszystko. Mimo tego pisząc o Fionie nie czuję się skrępowana kanonem.
      Wow. Jesteś jedną z mniejszości, która nie lubi Fiony, bo widzi idiotyzm w jej działaniu. Cieszę się, że tak to odebrałaś, bo już zaczęłam się martwić, że przedstawiłam ją zbyt niewinnie, a Debby zbyt prowokująco. A jednak nie. Dobrze, że wykazałaś zrozumienie Debby - nie twierdzę, że ona jest bez winy, ale z pewnością nie można jej jedynie obrzucać błotem. Natomiast Fiona przegięła, masz rację. Myślę, że późniejsze wydarzenia też nie pomogą Ci jej polubić :)
      Oczywiście interpretacja zachowań bohaterów oraz sympatia do nich należy wyłącznie do czytelników ^^ Ja tylko czytam i cieszę się, że macie podzielone zdania.
      Dziękuję bardzo za opinię - trochę pochwał i trochę własnych przemyśleń to moja ulubiona forma komentarza :)
      W ramach wdzięczności odwiedzę Twój blog, bądź spokojna.
      Pozdrawiam ^^

      Usuń

Obserwatorzy