piątek, 17 maja 2013

Rozdział 9: ,,A jeśli prawda była szaleństwem, chciałam być szalona''


8 listopad


Tego dnia natura listopada nakazała mu namalować na niebie popielate obłoki i dmuchnąć chłodnym wiatrem, jednakże w geście ironii, aby świat nie był zbyt zanurzony w szarości, pozwolił przebić się kilku jasnym promykom poprzez warstwę chmur. Tak skonstruowana pogoda towarzyszyła powozom, które jechały z Hogwartu do Hogsmeade, wypełnione rozweselonymi uczniami.

 
Chyba byłam jedyną, która patrzyła na ten wypad poprzez okno pesymizmu. Niegdyś uwielbiałam odwiedzać wypchane słodyczami sklepy, podziwiać magiczne cuda na wystawach, rozkoszować się smakiem kremowego piwa. Jednak perspektywa spędzenia tego dnia w płaszczu samotności znacznie ostudzała zapał. Mój żal potęgował fakt, że to jeden z moich ostatnich szkolnych wyjazdów do wioski czarodziejów i chciałabym wyciągnąć z niego same miłe wspomnienia, co w świetle obecnej sytuacji oczywiście graniczyło z niemożliwością.
 
Z ukłuciem zazdrości spojrzałam na wysiadające z powozów grupki przyjaciół, którzy przekrzykując się i śmiejąc, ruszali na obchód sklepów. Wiedziałam, że jeszcze rok temu mogłabym się nazwać jedną z nich. Dobrze pamiętałam, jak ogarnięte wesołym szałem latałyśmy z Debby od lokalu do lokalu, żeby móc zrobić zapasy słodyczy, mających nam służyć do końca semestru. Na końcu odwiedziłyśmy bar Trzy Miotły, gdzie napotkałyśmy także Bradley’a i kilku jego kolegów. Ostatnia godzina w Hogsmeade upłynęła nam przy jednym stoliku w salwach śmiechu.

Zamrugałam, żeby rozproszyć wilgotną mgłę, która pokryła mi oczy na echo tych pięknych wspomnień, które już odleciały w niepowtarzającą się przeszłość. Musiałam się jakoś pozbierać z kawałków, posklejać je w jedność, chociażby miał wyjść z tego jakiś inny twór, niż pierwotny. Przecież nie mogłam tonąć w smutku cały rok. Bradley by tego nie chciał dla mnie.

 Ale czy on w ogóle przejmował się moim życiem?

Nie, nie mogłam myśleć w ten sposób. Chłopak zawsze traktował mnie z łagodnością i ciepłem, a teraz zostawił po prostu na rzecz swojej miłości. Kto by tak nie uczynił? A ja nie miałam już pięciu lat i byłam w stanie zająć się sobą przez te kilka godzin.

Zaczepiana jedynie przez porywiste podmuchy wiatru, włóczyłam się pomiędzy różnokształtnymi budynkami, czasem zatrzymując się w sklepach z ubraniami. Na tony słodyczy za szybami nawet nie spojrzałam – ten dzień nie wpływał korzystnie na mój apetyt. Kilka razy widziałam grupkę znajomych Krukonów z moją współlokatorką - Alexą Clearwater – na czele. Wtedy pojawiało się we mnie jakieś pragnienie towarzystwa i dołączenia się do tej gromadki, które po namyśle gasiłam. Nigdy nie byłam blisko z tymi ludźmi i choć oczywiście mogłam teraz to zmienić, zwyczajnie nie miałam siły na jakieś inteligentne rozmowy i przyjacielskie uśmiechy. Nie chciałam towarzystwa tych osób, które były dla mnie jak kolejne szare plamy. Pragnęłam tylko mojego jaśniejącego anioła. Mimo, iż wiedziałam, że mój tok rozumowania zalatuje głupotą.

Po dwóch godzinach beznamiętnej wędrówki uliczkami miasteczka, postanowiłam skryć się przed zimnem w jakimś przytulnym miejscu. Mój wybór padł na Kawiarnię Smaku - niewielki lokal utrzymany w barwie ziarenka kawy. Już miałam przekroczyć jego próg, gdy moją uwagę przykuło coś za ozdobioną zachęcającym napisem szybą. Były to dwie sylwetki; znajoma złota czupryna i kremowy damski płaszcz.

Wiem, że powinnam stamtąd pójść. Jak najszybciej skierować swoje stopy do innej kawiarni i wyrzucić z pamięci ten obraz. Ale ja oczywiście musiałam zadać sobie nową falę katuszy.

Przybliżyłam się do okna Kawiarni Smaku i przymrużyłam zielone oczy, aby móc wyraźniej dostrzec siedzącą przy jednym ze stolików dwójkę osób. Bradley i Debby zajmowali miejsce naprzeciwko siebie, wpatrywali się w swoje oczy; na blacie czekały na nich napełnione jakimś napojem szklanki. Usta chłopaka się poruszały, a wylatujące z nich słowa wywoływały uśmiech dziewczyny. Wyglądali na pochłoniętych rozmową, jakby trwali w osobnym świecie, otwartym tylko dla nich.

Zabawne. Mnie również nawiedzało takie uczucie, gdy byłam sam na sam z Gryfonem.

W pewnej chwili Bradley pstryknął palcami, a w jego dłoni zmaterializował się czerwony kwiat, który zaraz został z czułością wpleciony w brązowe kosmyki Debby. Miałam wrażenie, że śmiech, którym promieniowała ta dwójka, wstrząsa ścianami budynku. A może sprawcą tego był mój krzyk rozpaczy?

Moje serce zamieniło się we wzburzone morze smutku, złości, frustracji, bólu i nienawiści. Byłam pewna, że za chwilę te emocje wybuchną, rozrywając moje ciało na strzępki, które wylądują zapomniane na kamienistej uliczce. Coś pękło. Cały świat. Spadałam w czarny dół. Płonęłam w ogniu łez. Dusiłam się, krzyczałam, drapałam… A wszystko to działo się jedynie w ramach mojego ciała, którego byłam więźniem.

Po raz pierwszy oplotłam w głowie postać Bradley’a myślą nienawiści. Obdarłam go z szat łagodności, miłosierdzia i dobra, którymi ciągle zostawał przeze mnie nakrywany, zostawiając teraz szkielet niegodziwości i nieczułości. Już nie widziałam w nim złotego anioła, a mrocznego potwora.

No bo jakim potworem trzeba być, aby ciągle wbijać mi nóż serce, tuż po tym, jak poprzednia fala udręki mija?! Przecież wiedział o moich uczuciach, wiedział, ile dla mnie znaczy, a mimo tego chamsko wystawił mnie na zimny wiatr odosobnienia! Stęsknił się, no oczywiście! Chyba nie wziął pod uwagę, a może nie chciał brać, że następne kilka miesięcy będzie mógł przeżyć w uściskach i pocałunkach Debby. Jeszcze jeden dzień ze mną by go nie zbawił! Jeden dzień, do cholery! Jeden…

Rozpacz wylewała z moich oczu łzy, jednakże gniew nakazał mi zacisnąć usta tak mocno, że odpłynęło z nich wiele rubinowego koloru.  

N i e n a w i d z ę.

Wtedy po raz pierwszy skosztowałam smaku tego słowa, uczucia, pojęcia, bo jako jedyne mogło posklejać w całość wszystkie targające mną emocje. Bo jako jedyne wypełniało powstającą w sercu pustkę. Bo jako jedyne dawało mi siłę, gdy byłam na dnie.

- Fiono… - Poczułam na ramieniu delikatny dotyk pięciu palców. Oderwałam zintensyfikowane spojrzenie od szyby kawiarni, przekładając je na przepasany wahaniem i troską brąz tęczówek, należących do Barty’ego.

Musiałam wyglądać strasznie – blade policzki, załzawione oczy i cień gniewu, jednakże w tęczówkach chłopaka na moment podchwyciłam iskrę zachwytu. Nie miałam teraz głowy do zastanawiania się, dlaczego natrafił na mnie akurat on.

Paląca nienawiść ustąpiła miejsca zaskoczeniu, wyginając moje rysy pod innym kątem.

Przyłożyłam dłonie do twarzy, chcąc nimi zetrzeć słone krople łez. Tymczasem ręka Ślizgona się cofnęła,  uwalniając moje ramię od jej ciepła. Chciałam jakimiś słowami przeszyć panujące milczenie, ale w głowie miałam pustkę.

- Na podły humor dobrze działa napicie się czegoś ciepłego – stwierdził w końcu Barty, kiedy skończyłam moje ,,zabiegi'' na twarzy. Zmarszczyłam brwi, zdumiona przyjacielską barwą jego propozycji.

- Chyba masz rację – udało mi się wykrztusić lekko ochrypłym głosem, pojmując aluzję. Obrzuciłam Kawiarnię Smaku obrzydzonym spojrzeniem. – Ale nie tutaj.

- Oczywiście, że nie tutaj. A co powiesz na Świński Łeb? – Usta chłopaka rozciągnęły się w wesołym uśmiechu, który wpompował we mnie małą dawkę energii.

- Najbrudniejszy pub w Hogsmeade? – mruknęłam z nutą powątpienia, ale zmusiłam swoje nogi do współpracy i ruszyłam w ślad za Barty'm.

- Najbrudniejszy, ale zapewniający największą prywatność – wyjaśnił lekkim tonem. Nie mogłam się powstrzymać od kontynuowania tego tematu.  

- Do czego ci ta prywatność? Boisz się, że koledzy zobaczą cię ze mną? – Uniosłam żartobliwie brew, za co dostałam od niego owiany tajemniczością uśmieszek. 

- Powiedzmy.

Wyczułam, że w tych słowach nie ma zbyt wiele prawdy, jednak nie zgłębiałam już sprawy. Jeżeli Barty miał jakieś plany wobec wizyty w pubie, prędzej czy później się o nich dowiem. Dziwne, ale zaryzykowałam i oddałam w jego ręce zaufanie.

 ***

Jeszcze nigdy nie byłam w Gospodzie pod Świńskim Łbem i teraz już wiedziałam dlaczego. Zauważyłam trzy rzeczy, które przemawiały przeciw temu lokalowi: dużo darmowego kurzu na deskach podłogowych, nieprzyjemny odór kóz w powietrzu oraz podejrzana sceneria - przy stolikach tłoczyły się grupki dziwnych typów, których twarze ginęły w półmroku pomieszczenia, a charkoczące śmiechy przyprawiały o ciarki. W światło rozjaśniających posępność gospody świec wplatała się szara pajęczyna wydychanego przez nich dymu papierosowego.

Już po pierwszych sekundach wejścia do wnętrza tego pubu miałam ochotę uciec do Trzech Mioteł, no ale Barty się uparł i niemal własnoręcznie zaciągnął do stolika w kącie, oddalonego nieco od grupy zakapturzonych gości, zanurzających usta w jakimś napoju.  

Starałam się na nich nie patrzeć i skupić uwagę na udekorowanej topniejącym woskiem świecy, która paliła się na naszym zakurzonym stoliku. Musiałam przyznać, że trochę wstyd mi było przejawiać takie objawy panikarstwa. W końcu mój towarzysz wcale nie trząsł się ze strachu; przeciwnie, wydawał się czuć dość swobodnie w tym miejscu. Powinnam brać z niego przykład.

- Nie bój się, nic ci się przy mnie nie stanie – zapewnił Barty, widocznie odczytując z mojej miny wahanie. Moje usta mimowolnie drgnęły, gdy zmierzyłam sceptycznym wzrokiem dość szczupłą budowę ciała chłopaka i jego chłopięce rysy twarzy.

- Nie powiesz mi, że dorabiasz jako auror? – usiłowałam rozładować atmosferę, która naraz zdała mi się nieco skumulowana. Jakby przysiadła nad naszymi głowami i czekała, niczym wrona na polu bitwy.  

Ku mojemu zaskoczeniu, Ślizgon skrzywił się nieznacznie, jakby właśnie przez jego przełyk przeszło coś kwaśnego. Moje brwi się zmarszczyły.

- Masz coś do aurorów? – zapytałam na pozór zaczepnie, choć w głębi naprawdę chciałam znać odpowiedź na to pytanie. W końcu byłam córką takiego człowieka walczącego z czarną magią.

- Powiedzmy – mruknął, nie patrząc mi w oczy. Zagryzłam nerwowo wargę, bo nie sądziłam, że pod tym względem Barty ma odmienne zdanie do mojego. 

- To przecież porządni czarodzieje. Mój ojciec jest jednym z nich – starałam się mówić z niezachwianą pewnością, która miała stopić jego wątpliwości. Może to głupie, że mi tak na tym zależało.

- Wiem. – Rzucił mi krótkie spojrzenie, a potem ulokował je gdzieś za mną. Niemal podskoczyłam, dostrzegając chudego barmana w niedbale nałożonych na sobie szatach, który właśnie podszedł do naszego stolika. Jego pokrytą nieprzyjaznością twarz zewsząd otaczały siwe kędziory – te, wyrastające z mózgoczaszki oraz te, ciągnące się od podbródka. W każdym razie mężczyzna wyglądał na kogoś, kto potrzebuje wizyty u fryzjera. A także porządnej kąpieli, która zmyłaby z niego zapach kozy.

- Życzenia? – wycharczał niezbyt sympatycznie właściciel lokalu, łypiąc na nas badawczo błękitnymi oczami, jakby nasz młody wiek w połączeniu z tą gospodą zdawał mu się głupotą. Cóż, ten barman był kolejnym elementem odbierającym temu miejscu uroku.

- Co chcesz, Fiono? – zwrócił się do mnie Barty uprzejmym tonem, jakby zapominając o swojej wcześniejszej tajemniczości.

- Coś ciepłego… - mruknęłam niepewnie. – Herbatę?

Barman skinął głową, przenosząc wyczekujące spojrzenie na mojego towarzysza, który uniósł rękę z dwoma wyprostowanymi palcami.

- Dwie szklanki herbaty… - podsumował obsługujący nas mężczyzna, unosząc kpiąco jeden z kącików ust. Zapewne nikt inny z jego gości nie zamawiał takich niewinnych napoi. – Zaraz przyniosę.

Bezwiednie obserwowałam, jak jego zgarbione plecy znikają za ladą. Nagle odnalazłam coś znajomego w tym miejscu – przygnębienie. Mój oddech zwolnił. Ten napierający zza brzegów kręgu światła mrok był mi przyjacielem. Pod jego okryciem ból i smutki zdawały się gasnąć.  

- I jak to jest z tymi aurorami? – Już nieco bardziej pewna siebie skupiłam ponownie uwagę na siedzącym naprzeciwko chłopaku, który teraz uniósł kącik ust w zagadkowym akcie.

- Abyś zrozumiała moją… niechęć powinnaś wysłuchać tej historii – rzekł, a ja zamrugałam ze zdumieniem oczami. W normalnych warunkach uznałabym to za śmierdzące dziwnością, ale teraz czułam jedynie przypływ zaintrygowania.

- Wasze zamówienie – oznajmił sucho barman, stawiając z hukiem na zabrudzonym blacie dwie parujące herbaty. Ściany szklanek były tak zakurzone, że ledwo widziałam bursztynowy napój.

- Dziękujemy. – Barty zareagował szybciej, niż ja i podał mężczyźnie kilka monet, które miały być zapłatą i napiwkiem zarazem. Właściciel pubu skinął głową w niemym podziękowaniu, po czym znów odszedł.

- Mówiłam, że to najbrudniejszy… - zaczęłam, spoglądając z odrazą na szklankę, ale Ślizgon machnął z uśmiechem ręką i wyciągnął z kieszeni różdżkę.

- Zapomniałaś, że jesteś czarownicą? – zapytał figlarnie, a następnie wyszeptał odpowiednie zaklęcie, które zmyło ze szkła niechciany pył. Skomentowałam to jedynie uśmiechem, zamierzając przejść do ważniejszej kwestii.

- Co to za historia? – zapytałam, a w moich oczach mimowolnie pojawiło się zaciekawienie. Barty odchrząknął, aby przygotować się do dłużej mowy. Płomień świecy sprawiał, że na jego twarzy tańczył teatr cieni.

- Przenieśmy się do czasów wojny z Czarnym Panem. Wiesz, że wtedy istnieli śmierciożercy. Byli też aurorzy. Nie zabrakło także miłości. – Na jego ustach zabalował uśmiech, utkany z ironii i smutku. Kolejne zdania wypowiedział znacznie szybciej, powodując przepłyniecie delikatnego dreszczu po moich plecach.  – Pomiędzy kobietą popierającą idee Sama - Wiesz - Kogo oraz mężczyzną broniącym kraju przed złem, zrodziło się uczucie. A z tego uczucia dziecko.

Zasłoniłam usta dłonią, ukazując zdumienie tymi słowami. Nie słyszałam jeszcze, aby ludzie wyznający tak skrajne poglądy, mogli się w sobie zakochać. Byłam ciekawa, w ilu procentach ta opowieść jest prawdziwa.

- No ale jak się pewnie domyślasz, miłość ta nie miała szans w wojennym świecie. Każdy musiał wybrać swoją stronę i nie mieszać jej z drugą. – Przejechał ręką po powietrzu w geście potępienia. -  Nasi zakochani także się o tym przekonali. Doszli do wniosku, że nie mają szans być razem, zbyt wiele ich różniło. Mężczyzna jednak zasięgnął zbyt samolubnego kroku. – Po brwiach chłopaka przeszedł cień gniewu, nakłaniając je do zmarszczenia się. -  Postanowił ochronić ich córeczkę, zabierając ją do siebie i odcinając kontakt z matką. Kobieta próbowała się do niej dostać, lecz jej kryjówka była zbyt dobrze zabezpieczona czarami. Po upadku Czarnego Pana wtrącono ją do więzienia wraz z innymi śmierciożercami. Już nigdy więcej nie ujrzała swojego dziecka.

Barty zamilkł na chwilę z dziwnie posępną miną, a ja czułam na sobie dotyk jego oczu, który zdawał się coś badać. Nie wiedziałam, jak mam skomentować tę historię, więc przedłużyłam ciszę, biorąc kolejne łyki ciepłej herbaty.  

- Powiesz coś? – spytał Barty tak delikatnym głosem, że nie mogłam mu się oprzeć.

- Cóż… to naprawdę smutna opowieść. Ten mężczyzna chciał dobrze, ale nikt nie powinien pozbawiać kobiety kontaktu z dzieckiem – oznajmiłam i dopiero po chwili zrozumiałam, że wierzę w te słowa. Początkowo popierałam postępowanie aurora – w końcu niewinna córka nie powinna znaleźć się w rękach zepsutej śmierciożerczyni. Teraz jednak dotarł do mnie ból tej kobiety.

Kto powiedział, że śmierciożerca nie może kochać?

- To jeszcze nie koniec – dodał nagle Barty, a w jego głosie wyczułam napięcie. – Ta historia jest prawdziwa. A ja mam kontakt z tamtą kobietą i chcę pomóc jej córce.

W pierwszej chwili nic się nie stało. Spokojnie wpatrywałam się w oblicze kolegi, czując jedynie iskrę współczucia. Dopiero po kilku sekundach doleciało do mnie nieprzyjemne uczucie niepokoju. Czy to dlatego, że Barty wbijał we mnie zbyt znaczący wzrok, czy to dlatego, że ostatnimi czasy wyczuliłam swoje zmysły na kwestię matki, naszło mnie głupie wrażenie, że przed chwilą usłyszałam historię swoich rodziców. Moje palce zacisnęły się na szklance tak mocno, że omal nie pękła. 

- Ty chyba nie… - wykrztusiłam, poruszając ustami jak ryba, która nie ma dostępu do wody i pragnie zapobiec uduszeniu. Zaczęłam się denerwować. Mój głos stał się wyższy. – To jest po prostu śmieszne. Moja mama nie żyje! Wiem, gdzie leży jej grób… Tata nie okłamałby mnie do tego stopnia…

- Fiono, twoja mama żyje. I jest w więzieniu. – Głos chłopaka był łagodny i miał za zadanie wprawić mnie w spokojny nastrój. To straszne, że omal mu uwierzyłam. -  Przysłała mnie do ciebie.

- Barty, jeżeli to jest żart… - Przymknęłam powieki, chcąc w ten sposób odciąć się od świata. Naiwna ze mnie istotka.

- Ja nie żartuję, przysięgam. Chcę ci tylko pomóc. – Jego oczy paliły mnie swoją determinacją. - Posłuchaj, skup się na faktach. Twój ojciec jest aurorem, tak? I walczył z Czarnym Panem podczas wojny?

- Na wojnie było wielu aurorów, to nie jest żaden argument!

- Racja. Ale nie masz całkowitej pewności, kim była twoja matka. Mówiłaś mi kiedyś, że zmarła przy porodzie i nigdy jej nie widziałaś. Czy tata pokazywał ci jakieś jej zdjęcia?

- Nie – oznajmiłam, siląc się na spokój, choć coś zimnego wlewało się do mojego serca z każdym nowym momentem tej rozmowy. – Powiedział, że spalił wszystkie tuż po jej śmierci, bo sprawiały mu zbyt duży ból. Dziwisz mu się? On ją kochał.

,,Potępiam grzechy twojej matki’’ – echo tych słów natrętnie obiło się o wnętrze mojej czaszki. Czułam na karku wilgoć potu. Nie mogłam się zdecydować, na czym skupić uwagę – na analizowaniu słów mojego kolegi czy raczej na niewybuchnięciu paniką

- A widziałaś jakieś papiery potwierdzające zgon twojej mamy? – Barty przeszedł do kolejnego pytania, tym razem używając złagodniałego tonu. Pomimo tego nie mógł ukryć zniecierpliwienia, jakby chciał już przejść do ważniejszej kwestii.

- Co to za pytanie? – oburzyłam się albo przynajmniej próbowałam zgrywać taką reakcję. W rzeczywistości byłam już trochę zmęczona tą dziwną grą, a zwłaszcza postawianiem zaprzeczeń.- Trzymam się od tej całej sprawy z daleka. W końcu ona zmarła przeze mnie.

-  Więc pewnie się ucieszysz, kiedy zrozumiesz, że ona jest cała i zdrowa. Ale wracając do tematu – rzucił chłopak szybko, kiedy już otwierałam protestująco usta, spoglądając na mnie z taką uwagą, że postanowiłam zmobilizować swój umysł do pracy. – Chyba przyznasz, że w ciągu tych siedemnastu lat zauważyłaś coś niepokojącego w zachowaniu ojca. Może jakieś niewyjaśnione słowa?

Spuściłam zmieszana wzrok i postanowiłam się przyznać.

- Tak. Raz powiedział coś, czego do tej pory nie rozumiem.

- Czyli co?

- Coś o grzechach mojej mamy. – Nagle się zreflektowałam. Chyba nie zaczęłam wierzyć w tę bajkę? - Ale to jeszcze nic nie znaczy! Każdy popełnia błędy.

- A czy gdyby chodziło o jakąś nieskomplikowaną sprawę, robiłby z tego powodu aż takie wyrzuty? – Barty odetchnął, dając niewerbalny znak, że skończył swoje przesłuchanie. Mięśnie jego twarzy wciąż się napinały, ale wydawały się nieco ułagodzone. - Fiono, musisz przyznać, że dużo rzeczy się zgadza. Wiem, że choć może coś podejrzewałaś, to nie spodziewałaś się czegoś takiego. Ja wiem, że to trudne. Ale pomyśl, po co miałbym kłamać?

- Nie wiem. Zawsze miałam cię za porządnego człowieka. – Przez moment wpatrywałam się w niego z przymrużonymi lekko oczami, jakby był jakąś trudną zagadką. W końcu pokręciłam głową. - Ale ja się mylę co do ludzi.

- Mam złożyć Wieczystą Przysięgę? No dobra, to żaden problem! Wyciągnij różdżkę i podaj mi dłoń. – Ślizgon bez wahania położył jedną rękę na stole i wyciągnął zachęcająco palce w moją stronę. W jego brązowych oczach płonął ogień uporu. - Przysięgnę, że mówię prawdę.

Patrzyłam na to z rosnącym zrezygnowaniem. Barty emanował teraz taką stanowczością i zapałem, że byłby w stanie przekonać głaz o byciu diamentem... Widocznie zrozumiał, że same słowa nie są dla mnie wystarczające. Ale uciekanie się do żelaznych zasad magicznej przysięgi? Nie chciałam się w to zagłębiać. Tata nieraz przestrzegał mnie przed zawieraniem takich obietnic, które mogły skończyć się nieszczęściem dla którejś ze stron. Sama chęć tego czynu mi wystarczyła.

Westchnęłam cicho. Chyba zaczynałam mu wierzyć, a ta świadomość nie napawała mnie już takim lękiem. Przecież od dawna pragnęłam dowiedzieć się, kim była moja matka i musiałam liczyć się z tym, że to, co odkryję, nie będzie niczym chwalebnym. A jeśli prawda była szaleństwem, chciałam być szalona.

- To jak, według ciebie, nazywa się moja mama? – Spojrzałam mu odważnie w oczy. - Chyba nie Isabelle?

- Nie. Twoją matką jest Bellatriks Black*.

 
***

* To nie jest błąd - celowo napisałam ,,Black'', a nie Lestrange. Powód tego poznacie w przyszłości ;)
 
   Jestem ostatnio spóźnialska jeśli chodzi o blogosferę. I posty, i komentarze pod Waszymi blogami pojawiają się później, niż powinny. Przepraszam za to zaniedbanie. W najbliższym czasie raczej się nie poprawię, ale... wiedzcie, że cały czas myślę o Was :)
   Rozdział wyszedł mi naprawdę spory. Włożyłam w niego sporo energii, bo jest dla mnie ważny - zresztą chyba widzicie, co tu się dzieje. Może myślicie, że odkryłam tożsamość matki Fiony za szybko. Ale postanowiłam, że nie będę bawić się w detektywa, bo nie na tym skupia się fabuła. To Barty miał odsłonić tę prawdę właśnie w tym barze i właśnie teraz. I nie martwcie się, że już nie mam więcej pomysłów - to jest dopiero początek przygód Fiony.
   Przyznam szczerze, że obawiam się Waszych opinii. Wiem, że ciśnie się Wam na usta dużo pytań - na większość z nich odpowiem w kolejnych rozdziałach.
   I, jak widać, zmieniłam szablon, a także formę estetyczną tekstu. Mam nadzieję, że tak jest lepiej.
   Trzymajcie się ;)
 
 
 
 

38 komentarzy:

  1. Jejku, jestem pod wrażeniem Twoich porównań, tak lekko i zwiewnie wplotłaś je w akcję. Są naprawdę przemyślanie i – oż kurczę – zazdroszczę Ci pomysłowości w wymyślaniu ich. Są one na naprawdę wysokim poziomie, ogólnie cały Twój styl jest bardzo przyjemny dla odbiorcy.
    Notka na początku była trochę opisowa, składała się z przemyśleń Fiony, tego jak było wcześniej, jej dawnych wspomnień związanych z wyjazdem do Hogsmeade. Potem jednak niestety zauważyła swoją byłą przyjaciółkę w towarzystwie Bradley'a. W sumie dziwię się, że nienawiść poczuła do niego dopiero teraz. Ja byłabym wściekła na nich obu; oczywiście, że na Debby bardziej ze względu na to, że chłopaka kochała, a trudno jest kochać i nienawidzić jednocześnie. Choć jak obie z Fioną wiemy, jest to możliwe :)
    Na początku, jak podszedł do niej Barty, zaczęłam się zastanawiać o co mu chodzi, dlaczego tak interesuje się panną Savage. Wiedziałam, że jeśli nie miałby jakiejś ukrytej intencji, na pewno nie wyciągałby dziewczyny do innego pubu. Pewnie zrobił to, by móc porozmawiać z nią swobodniej, jak to sam określił, bardziej prywatnie.
    Barty mimowolnie jest chyba moją ulubioną postacią, podoba mi się ta tajemnica, jaką sobą reprezentuje.
    Jejciu, Fiona dowiedziała się kim jest! Troszkę szybko, rzeczywiście, ale po dłuższym przemyśleniu, nawet dobrze, że się tak stało. Wiem, że masz jakieś inne plany związane z więzami krwi młodej czarodziejki, więc w sumie niech tak będzie. Zastanawia mnie jak Fiona teraz porozmawia z ojcem, jak wyjaśnią sobie tę kwestię. Czy pan Savage wszystkiemu zaprzeczy? A może ogarnie go szał? Jestem ciekawa.
    No i moje myśli zaprząta również chęć dowiedzenia się, czemu nazwałaś Bellatriks panieńskim nazwiskiem. Czyżby pan Lestrenge nie doczekał się ślubu? A może jest jakiś inny powód? Cholernie mnie to ciekawi ;)
    Całuję,
    Mermaid
    P.S Boski szablon <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci ślicznie za wszystkie miłe słowa ^^
      Wiesz, nienawiść przyszła dopiero teraz, bo dopiero teraz Fiona w pełni zrozumiała, że nie ma żadnych szans u niego - że mimo tych wszystkich chwil, które razem przeżyli, Bradley nie ma zamiaru się z nią związać. Zakochane osoby zazwyczaj mają ,,klapki na oczach'' i nie potrafią dostrzec prawdy, uciekają w nadzieje, a kiedy wreszcie zdają sobie sprawę ze swojej sytuacji, na pewno są nieźle zdenerwowane ;)
      Cieszę się, że masz takie zdanie o Barty'm :) Mnie chyba też najlepiej się o nim pisze, bo charakter chłopaka jest taki... płynny.
      Musiałam odkryć tożsamość matki Fiony, bo inaczej akcja nie mogłaby za bardzo ruszyć z miejsca. Bella jest takim pomostem pomiędzy tą jaśniejszą i ciemniejszą stroną Fiony :) Cóż, rozmowa z ojcem... nieprędko się to wydarzy, choć pewnie tak byłoby łatwiej i zaoszczędziłoby dziewczynie późniejszych kłopotów ;)
      Kwestia nazwiska Belli oczywiście wyjaśni się za niedługo, choć nie wiem, czy jest ona warta wielkiej ciekawości ;)
      Pozdrawiam serdecznie :*

      Usuń
  2. Po lekturze rozdziały nie jestem pewna, co mam ci napisać. Może dlatego, że mało spałam i niewiele do mnie dociera ze świata zewnętrznego? Postaram się sklecić parę zdań.
    Fiona nareszcie zrozumiała, że Bradley tak naprawdę wybrał Debby i to teraz ze swoją dziewczyną chciałby spędzić czas. Mimo że Fiona zachowuje się jak egoistka, bo powinna zrozumieć to, że Bradley chce spędzić czas ze swoją dziewczyną, która leżała nieprzytomna przez naprawdę długi okres, to zaczynam rozumieć jej ból. Wiem jak to jest być odrzuconym przez bliskie osoby. Jednak na jej miejscu nie chciałabym się katować patrząc na tego chłopaka dniami i nocami myśląc o nim cały czas i na siłę pragnąc jego towarzystwa. To na pewno sprawia jej straszliwy ból, od którego pewnie chciała uciec, ale nie może. Pragnie jego towarzystwa, a ja odnoszę wrażenie, że Bradley jej po prostu współczuje dlatego się z nią spotyka. Dla jej własnego dobra powinien powiedzieć koniec i odejść. Skoro jest szczęśliwy z Debby to nie powinien mieszać do swojego życia kolejnej osoby. Dla mnie jest to niemoralne.
    Na szczęście Fiona zrozumiała, że nie ma sensu marzyć o Bradley'u i nie wiem dlaczego, ale poczuła do niego nienawiść. Zamiast stać zapłakana pod tą kawiarnią powinna się odwrócić. I dzięki ci za Barty'ego. Nie spodziewałam się, że facet opowie jej prawdę o matce. I tą matką okaże się ta kobieta. Szczerze? To trochę się zawiodłam. Teraz tak myśląc to spodziewałabym się raczej nieznanej kobiety, która nie pojawiła się w kanonie, a mogłabyś ją wykreować od podstaw. Skoro już tworzysz sama swoich bohaterów to by bardziej pasowało. Nie rozumiem tylko jak taka kobieta jak Bellatriks była zdolna do miłości? Albo ojciec Fiony mógł pokochać takiego potwora? Przecież Bella była najwierniejszą służką Voldemorta, więc trochę szkoda mi samej dziewczyny. Ja tam wolałabym już nie wiedzieć, że ona nadal żyje.
    Ściskam, Donna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za opinię :)

      Sprawa z relacjami FionyxBradley'axDebby jest skomplikowana. Sama czasami się w niej gubię. Bradley z pewnością współczuje Fionie, ale także ją lubi - jest zbyt miły, aby powiedzieć ,,nie''. Fiona z kolei dobrowolnie się katuje, ale, jak widać, powoli zaczyna oswajać się z nieuniknionym. Myślę, że ten rozdział niejako zakończył jej cierpiętniczą miłość, zamiast której pojawiła się nienawiść. Dlaczego właśnie ona? W sumie wyjaśniłam to w tekście - bo to uczucie jako jedyne było w stanie 'posklejać Fionę z kawałków'.

      Wien, że mama dziewczyny wzbudza szok ;)Wybrałam Bellę, bo po pierwsze, jej postać jest ciekawa i robi wrażenie, a po drugie matka Fiony miała być śmierciożerczynią, która siedziała w więzieniu, a zatem Black dobrze się do tego nadaje - nie widziałam większego sensu w tworzeniu nowej postaci, skoro byłaby właściwie,,cieniem'' Belli. Nie zapominajmy, że jest to fanfick i pewne sprawy mogę trochę pozmieniać. Oczywiście nie zmienię Belli w czułą mamusię. Po prostu rozwinę jej postać pod kątem przydatnym dla mojego opowiadania. Poza tym, Bellatriks, jaką poznajemy w książce, czyli z czasów Harry'ego, faktycznie była potworem. Ale czy zawsze musiała być szalona i do głębi zła? Sądzę, że w młodości nie musiała odznaczać się samymi negatywami ;)

      Tak, Fionie z pewnością nie będzie łatwo i dozna różnych uczuć wobec matki. Warto zauważyć jednak, w jakim czasie dowiedziała się o śmierciożerstwie rodzicielki - w momencie, gdy była na krawędzi załamania, gdy pokłóciła się z przyjaciółką, a za jedynego towarzysza miała Barty'ego; gdy zrozumiała, jaką prawdę zatajał przed nią ojciec. Te wszystkie okoliczności wystawiają zdrowy rozsądek na próbę.

      Ale się rozpisałam. Mam nadzieję, że po tych słowach łatwiej Ci będzie zaakceptować Bellę w roli matki Fiony.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  3. Tego kompletnie się nie spodziewałam. Bellatriks Black, jeju. Nie sądziłam też, że tak szybko Fiona odkryje prawdę o swojej matce. Jestem bardzo ciekawa dalszego ciągu.
    Żal mi Fiony, że tak cierpi, gdy patrzy na Bradleya i Debby. To musi być takie straszne. No i pierwszy raz powiedziała o nim złe słowo, to uczucie jest dla niej destrukcyjne. Z jednej strony oni nie są niczemu winni, po prostu idą za głosem serca - z drugiej popychają Fionę na złą ścieżkę, gdyż nie ma teraz nikogo prócz Barty'ego. A on raczej namiesza jej w życiu i to bardzo.
    Jestem również pod wrażeniem opisów i porównań. Jak ty to wymyślasz? ;D
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci ślicznie za komentarz ^^
      Oj, tak, Barty zmieni wiele w życiu Fiony.
      Cieszę się, że moje opisy Was nie zanudzają :)
      Pozdrawiam.

      Usuń
  4. Niezwykle zaskoczyłaś mnie tą informacją na temat matki Fiony. Nie sądziłam, że to może być Bellatriks, chyba każdy się nie spodziewał takiego rozwoju sprawy. Sądzę, że Barty naprawdę chcę pomóc dziewczynie, mam nadzieje, że znajomość z chłopakiem, Fiona odgoni myśli o Bradleya i Debby. Kiedy ich razem zobaczyła, no, widać, że dostała naprawdę wielki cios w serce i bardzo mi jest jej żal. Ale mam nadzieje, że sytuacja z matką coraz to bardziej ją pochłonie i zapomni na chwilę o cierpieniu. Ach, nieby miłość to gorące uczucie, a jednak umie sprawić ból i cierpienie.

    Jestem już ciekawa ciągu dalszego;)
    Pozdrawiam serdecznie:**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo trafnie rozumujesz ;)
      Dziękuję za opinię i pozdrawiam.

      Usuń
  5. Fionie musiało być naprawdę przykro, kiedy tak patrzyła na Bradleya siedzącego razem z Debby. W dodatku to była podwójna przykrość, widząc, jak dwie bliskie jej osoby zbliżyły się do siebie, a ona została wyrzucona na margines. Porzucona. Coś takiego jest o wiele gorsze, niż jakby chłopak wybrał jakąś zupełnie nieznaną dziewczynę, która nic nie znaczyła dla Fiony. Tak przynajmniej uważam. Dlatego też całkowicie rozumiem jej żal i zdaję sobie sprawę, że nie jest jej łatwo zapomnieć o uczuciach i przejść obok tego obojętnie. Dobrze jednak, że na czas pojawił się Barty i ją stamtąd zabrał.
    Kiedy zaczął opowiadać tą historię, od początku pomyślałam sobie, że będzie ona dotyczyć właśnie historii rodziców Fiony. Tylko dlaczego jej to opowiedział? I ciekawe, czy ma jakieś powiązania z mroczną stroną, a myślę, że może mieć, skoro źle reaguje na wzmianki o aurorach. No i skąd inaczej by znał tę historię?
    Zaskoczyłaś mnie jednak końcówką. Bella matką Fiony? Myślałam, że jeśli już, to będzie to jakaś autorska postać, naprawdę mnie zaskoczyłaś. No i ciekawe, co z tą wiedzą zrobi Fiona. Na pewno ciężko jej uwierzyć, bo to brzmi dziwnie, szczególnie w ustach osoby, którą się słabo zna i która nagle wdaje się w takie opowieści.
    Na pewno też ciężko jej wierzyć, że ojciec przez tyle lat ją okłamywał, starała się bronić przed prawdą i przytaczała kolejne argumenty, ale Barty dość szybko je rozwiał.
    Naprawdę się nie spodziewałam czegoś takiego. Faktycznie robi się coraz ciekawiej i mroczniej, i zastanawia mnie, jak to się potoczy dalej.
    Opisy jak zwykle świetne, w ogóle bardzo dobrze mi się czytało ten odcinek. Poprzednie zresztą też, ale ten był taki inny od dotychczasowych ^^.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ślicznie za komentarz i liczne rozważania, które utwierdzają mnie w przekonaniu, że odpowiednio przedstawiłam sceny z tego rozdziału.
      Widzę, że rozumiesz uczucia Fiony ^^
      Cieszę się, że zauważyłaś wzmiankę o niechęci Barty'ego do aurorów, to oczywiście ma swój powód :)
      Też uważam, że ten rozdział jest inny, jakby taki oderwany od rzeczywistości. Kolejny zresztą będzie kontynuacją. Bardzo mi miło, że polubiłaś ten klimat ;)
      Pozdrawiam.

      Usuń
  6. Witam.
    Jak widać jestem tu obcą osobą. Przyznam się na wstępie, że nie przeczytałam wszystkich rozdziałów. Jednakże ostatni z nich przeczytałam dość szybko, jak tylko odnalazłam link do tego bloga.
    Zakładam, że chciałabyś usłyszeć prawdę, a nie "ładne słowa", które nie miałyby pokrycia, prawda?
    Zacznijmy od tego, że piszesz "lekką ręką". Nie znam dobrze twojego stylu, ale tak wnioskuję po przeczytaniu tego rozdziału. Czyta się szybko, bez większych "oporów" - co zdecydowanie jest plusem.
    Muszę dodać, że nie jestem zwolenniczką wielu opisów uczuć itp., ale te w twoim wykonaniu (dokładnie jak bohaterka czuła się widząc parę w barze, jak reagowała kiedy spotkała Ślizgona) były naprawdę dobre - krótkie i rzeczowe.
    Wybacz, że to mój pierwszy komentarz, a ośmielę się czegoś czepnąć, ale pozwolę sobie zauważyć "Pragnęłam tylko mojego jaśniejącego anioła. Mimo, iż wiedziałam, że mój tok rozumowania zalatuje głupotą. " - przed mimo nie powinno być kropki, ewentualnie wielokropek, myślnik, z pewnością nie kropka, bo czytając to zdanie na głos brzmi jakby nie miało końca "Mimo, iż wiedziałam, że [...] głupotą.". Ale takich, nawet nie wiem czy błędów, nie widziałam więcej, co oczywiście jest kolejną zaletą.
    Drugą rzeczą, która mnie trochę zdziwiła, była tak lekka reakcja Fiony na wieść o tym, kto jest jej mamą. Myślę, że jak bohaterka dowiaduje się o tak...hm...niesamowitych rzeczach powinna zareagować bardziej emocjonalnie, gwałtownie, ale to tylko moje subiektywne zdanie i nikt nie musi się z nim zgadzać.
    Ogólnie to, jak wspomniałam powyżej, rozdział czytało się szybko i łatwo. Tekst przyjemny w odbiorze. Ot, co!
    Gratuluję i życzę weny.
    Jeżeli będziesz miała chwilę wolną i odrobinkę wolnego czasu zapraszam na bloga z moja "radosną twórczością" (fantasy):
    www.oblakani.blogspot.com
    P.S Ten szablon jest rzeczywiście uroczy.
    Didi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że wpadałaś do mnie i że spodobał Ci się ten rozdział :) Dziękuję za miłe słowa, jak i za krytykę.
      Z tym ,,mimo, iż'' masz trochę racji, ale mnie chodziło o to, że Fiona najpierw wyznaje, że pragnie tylko Bradley'a - i to jest jedno zdanie. A potem dopiero stwierdza, że postępuje głupio. Takie rozdzielenie wyraźniej pokazuje, iż pomimo tego idiotyzmu w jej myśleniu, wciąż marzy tylko o Bradley'u. Ale to chyba jest kwestia sporna, na razie zostawię tak, jak jest ;)
      Wiesz, w pierwotnej wersji Fiona zareagowała znacznie łagodniej, ale w końcu postanowiłam to zmienić na metodę szukania prawdy, jaką zastosował Barty. Jak widać początkowo się wypierała, ale z czasem dostrzegła prawdę. Nie czytałaś wcześniejszych rozdziałów, ale powiem Ci, że tam dowiedziała się, iż coś z jej matką było nie tak i że ona zrobiła coś złego. Od tego czasu chciała się dowiedzieć prawdy o niej, więc już była trochę przygotowana na usłyszenie czegoś niedobrego. Oczywiście prawda przekroczyła jej oczekiwania.
      Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  7. Dobrze, że zmieniłaś szablon, tamten poprzedni niezbyt mi pasował do Fiony i klimatu opowiadania. Ach, teraz już wszystko jasne... naprawdę zrzuciłaś mi na głowę wiadro z lodowatą wodą - Bellatrix MATKĄ Fiony? Jestem w totalnym szoku i prawdę mówiąc, nigdy bym się tego nie spodziewała, a tym bardziej, że w Twojej wersji Śmierciożerczyni jednak nie została uśmiercona, a przebywa cały czas w więzieniu. Mimo to nie spodziewam się po niej jakichś odruchów typowo matczynych, poprzedzonych troską o Fionę. Jestem niemal pewna, że poprzez Barty'ego będzie próbowała wykorzystać córkę do swoich własnych celów, być może do uwolnienia się z Azkabanu? Tak czy owak, bardzo dobrze przemyślałaś całość. Bo w końcu Fiona odziedziczyła temperament po matce, jednak ona w odróżnieniu od tamtej posiada dobre serce. Obawiam się tylko, że prawda o pochodzeniu rodzicielki źle na nią wpłynie i stanie się złą czarownicą. Barty jest mega pociągający i uroczy! Co tam słodziakowy Bradley, zapatrzony w Debby. Ta parka już działa na moje nerwy i chyba nie zostawię na nich suchej nitki. Niech sobie będą zakochani wielce, ale z dala od Fiony. Ona ma teraz ważniejsze sprawy na głowie. Rozdział bardzo, bardzo mi się podobał. Wyjawiłaś wielką tajemnicę, teraz będzie gorąco! Całuję ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, że tak pozytywnie przyjęłaś ten rozdział :*
      Tylko jeśli chodzi o Bellę to mamy rok 1995, więc ona kanonicznie przebywa w więzieniu ;)
      Cieszę się, że podoba Ci się szablon. Miałam podobne odczucia - tamten był prześliczny, ale taki za ,,grzeczny''.
      Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  8. Pozwoliłam sobie dodać twojego bloga do moich linków. : )
    ( na www.oblakani.blogspot.com)
    Didi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :) Do Ciebie też zajrzę, jak będę mieć chwilę.

      Usuń
  9. Kolejny raz muszę skomplementować twój lekki styl, mimo dużej ilości opisów przeżyć wewnętrznych łatwo jest się przez nie przebić, nie są zbyt ciężkie i bardzo dobrze bo przy takim ich natężeniu mogłyby być męczące, ale świetnie sobie z tym radzisz.
    Myślę że nie wyjawiłaś zbyt szybko historii matki Fiony, jeśli masz dużo więcej do zaoferowania, a ta wiadomość jest tylko początkiem ścieżki którą ma przejść Fiona. Przyznam byłam bardzo zdziwiona faktem że matką Bellatrix jest akurat TA śmierciożerczyni, podejrzewałam już od dawna że z pewnością jej matka była śmierciożercą i uwierzyłam w historię o tym że nie żyję. Bellatrix jest matką wielu bohaterek FF, ale u Ciebie wcale nie brzmi to tak źle i z pewnością nie mogę się doczekać spotkania matki z córką, które z pewnością będzie emocjonujące.
    Drugą z kolei w rankingu "ważności scen" jest dla mnie scena w której Fiona widzi Debby i Braldya razem. To dość ciężka sytuacja, ale mogę orzec że w tej sytuacji każde z nich zachowuję się egoistycznie. Debby - nie wybaczając przyjaciółce, nie starając się zrozumieć chociaż ją akurat rozumiem najbardziej została zdradzona w pewien sposób przez najbardziej jej zaufaną osobę. Bradley za to trzyma Fionę przy sobie, wiedząc że ona go kocha, chodź z drugiej strony nie odrzuca jej, a Fiona nie potrafi zrozumieć związku i miłości Debby i Bradleya, chyba widok tej dwójki zakochanych w kawiarni był dla niej porządnym ciosem, ale złość która nią kierowała może świadczyć że jest w końcu na drodze do pogodzenia się z tym. Nienawiść do Bradleya jest całkiem zrozumiała Fiona działała pod wpływem impulsu, ma złamane serce bo jej ukochany kocha inną. Dlatego reaguję na to złością, też bym tak prawdopodobnie zrobiła, bo wiadomo że łatwiej jest kogoś nienawidzić niż go kochać bez wzajemności, ale przecież zawsze pozostaję jakieś uczucie.
    Póki co nie wiem jak określić Bradleya, wydaję się być opanowany, tajemniczy a przez co nieco mroczny, tym bardziej że zna tajemnice z życia Fiony, o których nawet ona pamięta, nie mogę się doczekać dalszego obrotu sprawy między nimi.
    Życzę duuuuużo weny *_* Przy okazji chcę zaprosić na moje opowiadanie - unsafe-games.blogspot.com - a raczej na prolog, bo od ponad półmiesiąca czekam na zbetowanie rozdziału :D ale liczę że nie długo się pojawi.


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za Twój komentarz - za wszystkie miłe słowa, analizę psychologii moich postaci oraz za zrozumienie ^^
      Cieszę się, że Bella jako matka na razie nie wypada kiczowato. Ukazanie jej w tym opowiadaniu będzie dla mnie nie lada wyzwaniem, bo nie zamierzam zamienić jej w czułą rodzicielkę, a jednocześnie chcę wydobyć z niej ludzkie uczucia ;)
      Chyba pomylił Ci się Barty z Bradley'em, ale nie dziwię się, bo obaj są na B i ja sama raz czy dwa omal nie zrobiłam przy nich pomyłki. W każdym razie na pewno rozwinę postać Barty'ego ;)
      Zajrzę do Ciebie ;)
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  10. Jestem tu pierwszy raz i przeczytałam wszystkie rozdziały, ale zamierzam komentować dopiero od tego. Muszę zacząć od tego, iż olśnił mnie Twój lekki, przyjemny styl. Opisy są boskie, nie za długie, a rozdział i tak wyszedł odpowiedniej długości.
    Na początku uczucia Fiony. Rozumiem, rozumiem, chociaż to niedrowo z jej strony katować się widokiem Debby i Bradley'a. Przykre, że nie odwzajemnia jej uczucia i od razu idzie do Debby. Przyjaciele, a po kątach się z D. będzie obściskiwać -.- Chociaż teoretycznie to dwie różne sprawy.
    Przeżyłam niezły szok, dowiadując się o matce Fiony. Byłam przekonana, że stworzysz własną postać, ale jak spojrzeć na to wnikliwie, to dobry wybór. Będziesz miała okazję pokazania jej też od dobrej strony, a nie tylko jako bezdusznej przybocznej Voldemorta, jak przedstawiła ją Rowling. Jestem nieco zniesmaczona postawą ojca Fi, bowiem ciągle wpychał jej kłamstwa. Nieładnie z jego strony. Czekam na wyjaśnienie tajemnicy nazwiska Belli z niecierpliwością.
    W tym rozdziale uderzyła mnie też postawa Barty'ego. Spodobał mi się, nie powiem. Tajemniczy, przystojny... I Ślizgon. Polubiłam go, aczkolwiek nietaktem wydało mi się to, że widzi Fionę płaczącą i od razu ciągnie do onskurnego pubu, aby wyjawić tajemnicę jej matki. Mógł z nią porozmawiać o wszystkim i o niczym, a nie akurat o tej sprawie.
    Mam nadzieję na dużo scen z udziałem Barty'ego. A może nawet Fiona by się w nim zakochała?... Ale najpierw sprawa ważniejsza: musi poznać matkę. Czy ją polubi, a może znienawidzi za przeszłość? Dużo tu tajemnic, które jednak niedługo się zapewne wyjaśnią. Zamierzasz zaaranżować ich pierwsze spotkanie w więzieniu, nie? Chyba że Bellatriks ucieknie, aby poznać córeczkę... To by było słodkie z jej strony, zdecydowanie.
    A w tym rozdziale zauroczył mnie barman. Myślałam, że Aberfotha przedstawisz nieco milej, ale taki wyszedł Ci genialny. Nawet na początku nie byłam pewna jego tożsamości, ale jak przeczytałam o błękitnych tęczówkach, to wszystkie moje wątpliwości się rozwiały.
    Ach, i jeszcze chciałam Ci wyznać, iż piękne zdanie wybrałaś na tytuł rozdziału. Szablon także ciekawy, nie mam porównania, bowiem nie widziałam poprzedniego, ale tak tu fajnie fioletowo, że zostanę na dłużej.
    Pozdrawiam,
    Złotowłosa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło, że tu wpadłaś i zostawiłaś taki pozytywny komentarz. Dziękuję ^^
      Tak, chcę tutaj ukazać postać Belli w różnych odcieniach, a nie samej czerni :P Postawa ojca Fiony ma i plusy, i minusy, aczkolwiek Fiona powinna poznać prawdę od niego, a nie od prawie nieznajomego kolegi.
      Faktycznie, to był niejaki nietakt, ale po raz pierwszy od miesięcy mogli udać się w oddalone od uszu innych miejsce i porozmawiać o Belli - taki bar był chyba najlepszym wyborem.
      Jeśli nadal pójdę zgodnie z planem, to Fiona nie spotka się z matką w więzieniu ;)
      Fiona i Barty? Cóż, już teraz mówię, że będzie to dość skomplikowane.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  11. gdybym zaczęła: ale nowy, ładny szablon, to wyszłoby, że jestem głupia i zadufana w sobie. ale z drugiej strony to chyba dobrze, że podoba mi się coś, co sama robię, a nie oddaję bloggerom prac, które według mnie są brzydkie. ale nie ważne. bzdury piszę.
    Bardzo spodobał mi się tytuł tego posta. Naprawdę. To jakiś cytat czy coś?
    A co do rozdziału. Jak zwykle trzymasz poziom. Uważam, że wcale nie wyjawiłaś historii matki Fiony za szybko. Wiesz to zależy od tego, jaki jest wątek główny w opowiadaniu i do czego ta historia dąży. z tego co pamiętam, to na Ginevrze dziewczyna dowiedziała się że jest córką Remusa około 30 postu a patrząc na to, że było ich ponad 100 to można rzec, ze poznała prawdę dość szybko ^^
    ogólnie, to dość wysoko postawiłaś sobie poprzeczkę jeśli chodzi o Belle. Jest to dość popularny motyw w ff i dlatego będziesz musiała sie nagimnastykować aby było oryginalnie. ale wierzę, że Ci się uda.
    a tak z innej beczki to coraz bardziej lubię Bradleya. jest tajemniczy i nie wiadomo co w danej chwili wykusi ^^
    Pozdrawiam i czekam na więcej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz :)
      Nie, tytuł posta wymyśliłam samodzielnie w przypływie weny. Cieszę się, że Ci się podoba ;)
      Postaram się podołać zadaniu z przedstawieniem Belli. Swoją drogą ja jeszcze nigdy nie czytałam bloga o niej w roli matki, ale słyszałam, że istnieją takie. Może dobrze, że się z nimi nie zetknęłam, bo mam czyste pole do wyobraźni.
      Pomyliłaś Barty'ego z Bradley'em ale nie szkodzi - wiem, że mogą się pomieszać ;) Cieszę się, że go polubiłaś.
      Pozdrawiam.

      Usuń
  12. Kurcze, trochę popsułam sobie niespodziankę, bo na początku przeczytałam ostatnie zdanie, co jednak nie umniejsza faktu, że jestem zaskoczona. Można się było spodziewać, że matka Fiony musiała mieć sporo na sumieniu po słowach, jakie wymsknęły się jej ojcu, niemniej nie spodziewałam się, że matką dziewczyny okaże się akurat Bellatriks. Cóż, pewnie dla Fiony ta wiadomość okazała się sporym szokiem, niemniej sama chciała ją poznać. Barty sporo wie o jej rodzicach, więc być może będzie mógł umożliwić jej spotkanie z matką, o ile Fiona się na coś takiego zgodzi. Albo może będzie nawet próbował przekonać dziewczynę do poparcia tej złej strony? Patrząc na jego stosunek do aurorów i kontakt z Bellatriks, chłopak nie wydaje mi się jedną z tych dobrych postaci. Ciekawe, co wykombinowałaś ;)
    Obserwowanie szczęścia Bradley'a i Debby musiało być dla Fiony bardzo bolesne, więc w sumie nie dziwię się tego uczucia nienawiści. Z drugiej strony zaniepokoił mnie fakt, że po raz pierwszy skosztowała smaku tego słowa, co może tylko być zapowiedzią, że poczuje to ponownie i mogą się z tego wywiązać spore kłopoty.
    Podobał mi się bardzo cytat w tytule, który również pojawił się w treści rozdziałów. Poza tym śliczny szablon :)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ślicznie za opinię :)
      Hah, też tak czasami robię, że czytam ostatnie zdania. Mimo tego cieszę się, że Cię zaskoczyłam.
      Barty na pewno znacznie różni się od Bradley'a. Aczkolwiek chcę pokazać, że nie jest typowym ,,bad boyem'' :)
      Trafnie rozumujesz - to nie ostatni raz, kiedy Fiona poczuła nienawiść.
      Pozdrawiam ^^

      Usuń
  13. ufff skończyłam historię od początku; świetny styl pisania, opisy nie za długie ; widzę duży potencjał każdy kolejny rozdział jest lepszy od poprzedniego - pozdrawiam http://broken-heart-ff.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm, twierdzisz, że przeczytałaś mojego bloga, ale w ogóle nie napomknęłaś o jego treści, za to z chęcią zareklamowałaś swoją stronę. Coś mi tu śmierdzi. Wiedz, że Twój spam się nie udał.

      Usuń
  14. Czekaj, czekaj, że CO?! Bella, matką Fiony? Ale jestem zaskoczona, udało Ci się! Cóż, ciekawe jak to się stało i w którym momencie wyszła za Rudolfa! Och, och, nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! :)
    A co do parki - a niech ich diabli!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heh, dzięki za opinię ;)
      Kwestię Rudolfa też wyjaśnię.
      Pozdrawiam.

      Usuń
  15. Nie martw się, kochana. Ja też jestem spóźnialska, maj ma chyba taki urok, że zmusza ludzkość do gonienia za Bóg wie czym :D Rozdział mnie zaskoczył. Podejrzewałam, że matką Fiony jest jakaś kryminalistka, lecz nie podejrzewałam tajże osoby... o kurcze! Ja bym nie chciała takiej rodzicielki :D Jestem ciekawa jaka ona będzie dla swojej córki i czy we dwie znajdą sposób by się spotkać.

    OdpowiedzUsuń
  16. Świetne !
    Zapraszam również do mnie :)
    http://thiswonderfulworld0.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Biedne dziecko, naiwnie łudzisz się, że blogger mający choć odrobinę inteligencji uwierzy w taki pusty spam?
      Życie jest brutalne.

      Usuń
  17. Zapraszam na http://lzy-marii-magdaleny.blog.onet.pl/, gdzie pojawił się już rozdział pt.”Ten, który ocala”. Przeczytaj i wyraź swoją opinię na jego temat xD
    Frozenka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ekhem... Droga Frozenko, a wiesz po co jest podstrona ze spamem? :P

      Usuń
  18. Osobiście nie lubuję się w opowiadaniach potterrowskich, jednak twoje mnie zaciekawiło i postanowiłam je przeczytać.
    Jestem ciekawa, czy naprawdę Beatrice jest matką naszej głównej bohaterki i jeśli tak, to jak jej ojciec wytłumaczy swoje kłamstwa na temat jej śmierci? Co on sobie myślał? Uważam, że nikt nie powinien decydować o tym, przy którym rodzicu dziecku będzie lepiej. Wiadomo, że tak jak tutaj Beatrice, nie byłaby grzeczną, poukładaną i przykładną kobietą, jednak nikt nie może stwierdzić, czy byłaby dobrą lub zlą matką. Nikt nie powinien odbierać dziecku prawa do poznania tożsamości własnej matki.
    Mam nadzieję, że ta sprawa szybko się wyjaśni.
    Pozdrawiam serdecznie i zapraszam również do mnie na metafizyczne.blogspot.com.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za zainteresowanie :)
      Ja również jestem zdania, że oboje rodzice powinni mieć szansę zakosztowania roli rodzicielstwa. Tata Fiony podjął decyzję, która tak naprawdę nie leżała w jego zakresie.
      Tylko taka uwaga... Nie Beatrice, a Bellatriks :P
      Pozdrawiam.

      Usuń
  19. O jej, ponad miesiąc musiałaś czekać na mój komentarz. Tak strasznie cię przepraszam, ale cieszę się, że w końcu go przeczytałam. Prawdę mówiąc nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy, czułam, że mama Fiony będzie żyła czy coś, ale, że będzie nią zaraz Bellatriks? Tego naprawdę się nie spodziewałam. I szkoda, że Fiona zaczęła nienawidzić Bradley'a. Ale i tak czuje, że oni kiedyś będą razem, on ochroni ją przed wejściem na złą ścieżkę życia i będzie happy! Mam nadzieję...
    Jeszcze raz przepraszam, że tak późno. Następnym razem się poprawie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spoko, ja już ponad miesiąc każę czytelnikom czekać na nn. Czuję się z tym naprawdę głupio, ale wena nie sługa... Dobra, dość zwierzeń. W każdym razie nic się nie stało. Jak to zawszę mówię - ważne, że jesteś ^^
      No, ciekawa teoria. Czy Bradley zdoła ,,zgarnąć'' ją ze złej ścieżki? Zobaczymy ;)
      Pozdrawiam ;)

      Usuń

Obserwatorzy